V
-Głupi...- Przeciągnęła z rozbawieniem, zupełnie jak by bawiła ją ta cała sytuacją.- Co teraz ciekawego, masz mi do powiedzenia ?- Chłopak rozejrzał się zaniepokojony. Panicznie szukając pomocy u towarzyszy. Jednak wszyscy jego kumple, zdezorientowani stali w miejscu. Po chwili uspokoił się. Parsknął coś złośliwego pod nosem i spojrzał wyzywająco na Coldly.
-Wiele możesz zdziałać tym nożykiem- Powiedział, szczerząc się złośliwe. Dziewczyna zmierzyła go badawczym wzrokiem, próbując odkryć powód przez który chłopak odzyskał pewność siebie. Wróg szybko domyślił się o co jej chodzi i kiwnął głową w prawą stroną. Podążyła za nim spojrzeniem. Pakerzy do razu zrozumieli sygnał szefa i jeszcze mocnej ścisnęli Laki.
-Twoja przyjaciółeczka chyba się boi. Więc odłóż grzecznie zabawkę, inaczej twoja koleżanka ucierpi przez twoje zachowanie.- Coldly przenosiła spojrzenie to na chłopaczka, to na towarzyszkę. Białowłosa była wyraźnie przerażona. Gdyby nie zaciśnięta na jej ustach dłoń, z pewnością z jej gardła wydobył by się rozpaczliwy pisk. Oczy pełne łez, spoglądały przepraszająco na Coldly. Zupełnie jak by prosiły ją, by uciekła stąd i zostawiła białowłosą na pastwę losu. Zignorowała to i przeniosła wzrok na chłopaka.
- Jak jest twoja decyzja ? Chcesz by coś jej się stało?- Rozmyślała jak wyjść z tej sytuacji cało. W końcu wyszczerzyła się podle do rywala.
-Myślisz, że mnie obchodzi co się z nią stanie ?- Zapytała kpiąco, obserwując zdezorientowanie na twarzy szefa bandy.
-Ta dziewczyna...- Wskazała głową, na równie zdezorientowaną Laki.
-...została prze zemnie przywiązana do furtki od płotu. Kazałam jej uciekać przed stadem byków i złośliwe wrzuciłam ją do rzeki kiedy powiedziała, że nie umie pływać. Skoro tak się nad nią znęcam, to dlaczego miała bym się teraz przejąć jej losem ? Pomyśl. Jeśli tak ją traktuję, to co mogę zrobić z wami ?-
- O czym ty gadasz wariatko ! Myślisz, że jesteś taka niebezpieczna ? Równie dobrze możesz ten nożyk wsadzić sobie w....- Urwał. Ostrze śmignęło mu przed oczami, raniąc jego policzek i przy okazji, ścinając parę kosmyków włosów.
-Mówiłeś coś ?- Zapytała czarnowłosa zbliżając się niebezpiecznie. Przejechał palcem po zakrwawionym ostrzu i szybkim, pewnym ruchem przyłożyła go chłopakowi do gardła. Doskonale wiedziała, że nie ma szans w walce z nimi wszystkimi. Co nie oznaczało, że nie wiedziała jak to rozegrać.
- Powiedz mi.... Co zrobią twoje "psy", kiedy ich "pan" zdechnie ?- Szepnęła mu na ucho, widząc jak chłopaka przechodzi niespokojny dreszcz. Uśmiechnęła się perfidnie, delikatnie zbliżając ostrze do jego szyi.
-Zaproponuję ci układ. Pozwolę tobie i twoim sługą uciec, pod warunkiem że zostawicie nas w spokoju. Puśćmy wszystko w niepamięć i żyjmy jak by nic się nie stało.-
-Mam uwierzyć, że taki babsztyl miał by jaja kogoś zabić?- Spoglądała litościwie na ciemnowłosego, współczując mu jego głupoty.
- Mam to potraktować jak wzywanie?- Zapytała wyraźnie rozzłoszczona jego słowami. Gdy rywal już szykował się by rzucić w jej stronę złośliwą dociekę, chwyciła go za koszulę i gwałtownie pociągnęła do siebie. Ostrze nożyka leciutko drasnęło szyję chłopaka, robiąc ledwo widoczną i niegroźną ranę. Zbliżyła się do jego twarzy, tak by nie mógł odwróci wzroku od jej orzechowych tęczówek, które połyskiwały przeraźliwą wręcz determinacją.
-Mylisz się mój drogi. Zabicie ciebie przyjdzie mi z łatwością, a najlepsze jest to, że nie będę miała później przez to problemów. Jestem córką kaprala Faila! Gdy żołnierze dowiedzą się o tym, co tu zaszło, zwyczajnie zatuszują sprawę i odeślą mnie do domu. Żandarmeria już się postara, by upozorować to na zwykły wypadek przy pracy, a ja...najwyżej pójdę na szkolenie za rok. Instruktor dawno puści całe wydarzenie w niepamięć i będzie mnie szkolić by zaimponować mojemu ojcu. Jedyny który ucierpi, to ty... Więc jak będzie ?- Chłopak z przerażeniem spoglądał w jej twarz. Z jego oczu można było czytać jak z otwartej księgi.
-Czekam...- Wyszeptała cicho, delikatnie ściskając nożyk, drażniąc przy tym skórę chłopaka. Wiedziała, że ma przewagę i musiała to wykorzystać. O dziwo, pierwszy raz cieszył ją fakt, że mogła się wybronić statusem ojca. Z szyi ciemnowłosego spłynęła drobna kropelka krwi, a on drgnął niespokojnie. Coldly uśmiechała się perfidnie widząc to zachowanie, cudem powstrzymując gwałtowny wybuch śmiechu na widok żałosnej twarzy chłopaka.
-Przestań!- Krzyknął, budzą panikę wśród swoich towarzyszy. Z satysfakcją obserwowała jak zamyka oczy, powstrzymując się od łez. Odepchnęła go z całej siły, tak, że wpadł na pobliskie drzewo. Spojrzała na pakera, który trzymał Laki i rzuciła ostrze z błyskawiczną prędkością. Scyzoryk wbił się w pień drzewa, tuż przy głowie pakera.
-Wynoście się stąd i mam nadzieję, że już więcej nie będę miała z wami do czynienia.- Chłopak odepchnął od siebie białowłosą i ruszył w stronę lasu. Laki z przeciągłym jękiem podniosła się z ziemi, spoglądając na obolałe i czerwone nadgarstki. Pozostałe "psy", łączenie ze swoim "panem" wycofały się, by już nie mieć do czynienia z córką kaprala. Coldly z satysfakcją spoglądała na ich taktyczny odwrót. Gdy doszła do wniosku, że wróg jest już wystarczająco daleko odetchnęła z ulgą i pogardliwie spojrzała na niebieskooką. Odwróciła się dumnie na pięcie i pewnym krokiem ruszyła na przód. Nie trwało to jednak długo. Potknęła się o własne nogi i z trudem zachowała równowagę. Spojrzała na własne dłonie. Drgała jak osika. Więc tak jej ciało odreagowywało nagły stres ? Zawsze była dumna ze swojego talentu aktorskiego i często pakowała się w kłopoty...Jednak tym razem miała z pewnością zbyt dużo wrażeń. Łapała gwałtownie oddech, zaciskając dłonie w pięści. Niezrozumiała... Kompletnie niezrozumiała...Dlaczego tak reaguje ?
- Coldly, wszystko gra ?- Zapytała niespokojnie Laki, zbliżając się do przyjaciółki.
- Zostaw mnie !- Warknęła czarnowłosa, odpychając jej dłoń. Jednak... Wykonała ten ruch zbyt gwałtownie i szybko straciła równowagę. Nogi zachwiały się pod jej ciężarem, przez co upadła na ziemie.
-Coldly !- Krzyknęła zaniepokojona niebieskooka.
-Uspokój się Laki, przecież nie zginę od upadku.- Wycedziła przez zęby. Dalej była spięta, jak i zdenerwowana całym tym wydarzeniem. Ciężka przejażdżka wozem, nie przespana noc, kłótnia z instruktorem, bieg wokół placu, nieznośna współlokatorka, a teraz to. Miała już serdecznie dość. Najchętniej poszła by do swojej pryczy i położyła spać, ignorując wszystko i wszystkich.
- Coś taka podenerwowana ?- Spytała Laki, zaniepokojona zachowaniem przyjaciółki. Jednak ta nic nie odpowiedziała. Zgięła kolana, chowając w nich głowę. W ten sposób chciała się ukryć. Schować zarówno przed Laki, jak i przed całym światem. Jej umysł zaczął w końcu trzeźwo myśleć.
-Rozumiesz co tu się stało ?- Zapytała. Jej głos już nie był tak pewny. Skrywała przed przyjaciółką niespokojne spojrzenie. Chciała by nie dostrzegła drgających rąk. Nie panowała nad sobą. Nie potrafiła się uspokoić i kompletnie nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić.
- Ja....- Zaczęła załamanym tonem i zaciskając dłonie.
-O mało nie zabiłam człowieka !- Wykrzyczała, podnosząc wzrok na przyjaciółkę, szukając w jej oczach pocieszenia. Wpatrywała się w nią błagalnie. Licząc na to, że ta zaprzeczy. Powie coś by ją wesprzeć, by się nie martwiła, że tamci sobie zasłużyli. Przecież im tylko trochę pogroziła, to nic złego, jednak... Co by było gdyby sprawa przybrały inny obrót ? Jak by się to wszystko potoczyło ? Czy miała by odwagę zabić chłopaka ? Wiele razy polowała na króliki i patroszyła ryby, ale to nie to samo... Jak można to porównać z zabiciem człowieka? Co by czuła gdyby przebiła sztyletem jego gardło...Słyszała ostatnie tchnienie chłopka...Po jej dłoni spłynęła jego krew ...Czy kiedykolwiek mogła by się posunąć do tak okrutnego czynu ? Kim.... Kim właściwie była przez te parę minut, gdy przyłożyła mu sztylet do gardła ?
Rozpaczliwe szukała przynajmniej jakiegoś drobnego gest otuchy od strony towarzyszki, ale... Ta odsunęła się od niej zaskoczona tą wypowiedzą. Zupełnie jak by dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak mogło się to wszystko skończyć. Dlaczego tak bardzo dręczyła ją ta myśl? Dlaczego czuła się teraz tak dziwnie... tak niepewnie ?
-Coldly...- Laki próbowała coś powiedzieć, jednak kompletnie nie wiedziała co... Obie były zdezorientowane i zaniepokojone całą sytuacją. Ciemnowłosa była już u skraju normalności. Miała ochotę wstać...uciec ! Biec jak najdalej ! Najszybciej ! Zapomnieć ! Zniknąć...Gdzieś gdzie nikogo nie ma ! Gdzie nikt jej nie zobaczy ! Na chwilę spojrzała na Laki i drgnęła... W oczach białowłosej dostrzegła coś co sama teraz czuła.... Wreszcie zrozumiałą... To co ją tak bardzo dręczy to....Przerażenie...
-To wszystko moja wina- Załkała Laki, z trudem powstrzymując łzy...O dziwo te słowa poruszyły zgrywuskę. Chciała zaprzeczyć. Wykrzyczeć na cały las, że jest inaczej... że to wszystko nie tak, a mimo tego...Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu...Ponieważ Laki miała rację... To jej wina... Nie do końca, ale w większości. Po raz pierwszy to ona wpakowała je w kłopoty. Co tylko dolało oliwy do ogania w psychice Coldly.
- Po cholerę to mówisz !?- Warknęła zrywając się na równe nogi.
- Po coś w ogóle tu przylazła ? Mówiłam, że tak będzie ! Jesteś tak naiwna... Na pewno ci kolesie podeszli do ciebie z tekstem "Oj, panienko. Jest tak późno nie powinnaś sama tu chodzić ?" i jak głupia polazłaś za tymi typami ! Tak było prawda ? Na pewno, bo jak inaczej ?!-
-Nie....-
- Co tam jęczysz pod nosem ?-
- To nie było tak !-
- A więc jak ?!-
- Wracałam i... Oni znęcali się nad bezpańskim kotem...Nie mogłam przecież przejść obojętnie !- Coldly spojrzała ze zdziwieniem na przyjaciółkę. Laki zdawała się kochać każde żywe stworzenie. Dlatego, tak bardzo dziwił ją powód dla którego chciała wstąpić do wojska. Zawsze miała przeczucie, że koleżanka nie mówi jej całej prawdy. Jednak... Ta sytuacja... Była dla niej tak...typowa ? Reakcja Laki na widok poturbowanego kota. To co zrobi, powie... Było tak łatwo przewidzieć. A jak ona zachowała by się w takiej sytuacji ?
-Ech.... Same problemy z tobą Laki.- Jęknęła pod nosem, rozmasowując jeszcze obolałą głowę. Nieźle oberwała od tamtego pakera. Będzie guz. Jutro, ta nie cała Spektra, będzie musiała ją siłą wyciągać z pryczy. Spojrzała na Laki dość zmieszana całym tym wydarzeniem. Przesadziła...
- W życiu bym nie pomyślała, że powie mi to ktoś taki jak ty.- Zaśmiała się, czując że cała ciężka atmosfera zniknęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Widząc jak Coldly w odpowiedzi posyła jej ostrzegawcze spojrzenie przeszły ją ciarki, ale również miała ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem. Bo w końcu ile razy już tak na nią patrzyła?
***
Cichaczem... Na palcach... Zaczęła skradać się do jej aktualnego "pokoju". Delikatnie nacisnęła klamkę, a drzwi otworzyły się na oścież. Słysząc jak skrzypią, poczuła dreszcz. Powolnym krokiem, stąpała delikatnie na luźne deski, które jęczały czując na sobie ciężar dziewczyny. Cale szczęście, że zdjęła buty, bo było by dużo gorzej ! Krok...jeden, drugi... Jeszcze tylko parę. Pociągnęła za drzwiczki komody, by wyjąć ubranie i...-Gdzie byłaś ?-
- AAA!- Pisnęła zaskoczona, odskakując jak najdalej od komody. Ciekawskie, jak i karcące spojrzenie dorosłej kobiety, wyłaniającej się za komody, trzymając w dłoni ledwie podpalony świecznik, wzbudził u Coldly atak paniki. Jak widać jeszcze nie koniec dziwnych wydarzeń.
-Cocococo...CO TY WYPRAWIASZ ?!- Warknęła, widząc, że zjawa która ją naskoczyła to niejaka Spektra. Sporo starsza od niej współlokatorka i nowa, z nielubiana od początku, znajoma.
-Nic...Czekałam na ciebie. Musisz się teraz gęsto tłumaczyć.-
-Nie mam takiego zamiaru.- Warknęła oschle, składając ręce na piersi. Obróciła głowę w drugą stron, wyraźnie oburzona, że ktoś jej rozkazuje.
- Masz zadrapania na nogach i rękach.- Powiedziała Spektra, posyłając jej podejrzliwe spojrzenie. Jej wzrok, był tak bardzo przenikliwy... Dobrze, że przynajmniej obrażenie głowy były ukryte pod chmarą ciemnych włosów i przynajmniej ten szczegół umknie uwadze współlokatorki.
- Trzeba to przemyć i odkazić.- Powiedziała spokojnie, grzebiąc w swoim plecaku.
- O czym ty bredzisz ? Nic mi nie jest ! To tylko małe zadraAAAAA!- Krzyknęła czując nagły, chłodny i piekący ból na łokciu. Odepchnęła gwałtownie kobietę, a już szczególnie trzymaną w jej rękach chustę, namoczoną w jakimś dziwnym płynie i odskoczyła spanikowana.
- Coldly, nie żartuję... Złaź.- Wyrzekła karcącym tonem wysoka kobieta. Wyraźnie zirytowana taką relacją ciemnowłosej.
- Nie mam zamiaru ! - Krzyknęła, z trudem przytrzymując się belki, która podpierała sufit w ich pokoju.
- Myślisz że żołnierz by się tak zachował ? Złaś natychmiast !- Coldly spojrzał na nią zirytowana.
- Mówisz jak moja matka. Tylko słowo "żołnierz", wymienić na "damę". Weź się odczep!- Warknęła. Na dziś i tak miała dość wrażeń, a jeszcze miała się szarpać z dezynfekcją ran ?
-Przestań się wygłupiać i złaź natychmiast! Chyba się nie boisz?-
-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!...I...Nie mam zamiaru zejść!- Powiedziała stanowczo, odwracając głowę, by pokazać w pełnej okazałości swoją urażoną dumę.
-Matko...Dopiero co cię spotkałam, a już mam z tobą kłopoty- Westchnęła Spektra, siadając na ziemi.
-Powiedz mi skąd masz te rany...-
-Same tak jakoś powstały...- Powiedziała niepewnie, szukając dogodnej drogi do zmiany tematu.
-Ech...Coldly, czy ty naprawdę nie wiesz co tu się dzieje? Nie dziwią cię pewne fakty?-
-Co masz namyśli?- Spojrzała podejrzliwe na kobietę.
- Jestem od ciebie o wiele starsza i mam już jakieś doświadczenie. Jako jedyne mamy pokój dwuosobowy...Czy ty dalej nie rozumiesz dlaczego? Instruktor pokłada w tobie nadzieje. Możesz stać się naprawdę dobrym żołnierzem, a ja jestem tu po to by cię pilnować. Nie trudno się domyślić, że uciekłaś z domu...Co zrobisz gdy twój ojciec przyjedzie cię zabrać?- Spytała. Jej głos miał coś w sobie. Był przenikliwy i płynny. Ten ton od razu dał czarnowłosej do myślenia.
-Sama nie wiem..- Powiedziała cicho, bo dłuższej chwili. Westchnęła i zeskoczyła z belki.
-Zyskałaś dobrą kartę Coldly. Moim obowiązkiem jest nadzorować cię i pilnować, byś nie sprawiała zbyt wielu kłopotów Pozwól, że cię poprowadzę, a obiecuję, że nauczę cię wszystkiego co wiem.- Wyszeptała spokojnym, dostojnym ,tonem. Każde słowo, które wypowiedziała było przepełnione nutą dostojeństwa. Każdy jej gest cechował się delikatnością i elegancją. Pobłażliwy uśmiech dodawał ukojenia, a spokojne spojrzenie budziło zaufanie. W dodatku tak duża różnica wiekowa między nimi...Nic dziwnego, że przez moment Coldly ujrzała w kobiecie oblicze własnej matki.
-Zgadzam się na ten układ! Pokaże wam jeszcze na ile mnie stać!- Uścisnęła dłoń Spektry, uśmiechając się przy tym na swój wyzywający sposób. Jednak była jedna rzecz, której nie przewidziała. Kobieta mocno ścisnęła jej dłoń i przyłożyła do rany wilgotną chusteczkę.
-Yyy! Auu! Puszczaj!- Krzyknęła, zaciskając zęby z bólu i wyrwała się z uścisków kobiety. Nie marnowała czasu, szybko uciekła jak najdalej od współlokatorki.
-Coldly wracaj! Nie będę się za tobą uganiać! - Krzyknęła za nią. Tej nocy żadna z nich nie zmrużyły oka.
~*~
No więc.... Przepraszam za tak długą nieobecność ;_: Kaori opuściła bloga. Aki nie chce pisać bo boi się hejterów. A ja zostałam sama D: W dodatku szkoła i konkursy...Tyle nauki! Jednak wygospodaruje sobie czas! Obiecuję! A by wam to wynagrodzić mam dla was niespodziankę. Jednak o tym pod koniec. Wydaje mi się, że trening szybko zakończę. Może jeszcze dwa rozdziały Góra trzy. Chcę jak najszybciej przejść do pierwszego spotkania z tytanami i wprowadzić nowe postaci. Zwłaszcza że mam tak dużo pomysłów na walki z tytanami! *Błysk w oku* Ale o tym to się dopiero przekonacie...*Złośliwy śmiech* A! I mam pytanko! Planuję założyć Aska, którejś z postaci...Kogo wolicie? Coldly, czy Laki?