Czytasz -> Skomentuj -> Motywuj !

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 4, SnK by Allegra Alfa

IV
Wschodzące słońce oświetlało plac, na którym meldowali się rekruci. Jednak upał nie sprzyjał nowo przybyłym, a zwłaszcza jedna osoba wydawała się dość wrogo nastawiona.
- Hej ty ! Jak się nazywasz !?- Warknął złośliwy człowieczek.
- Away ! Away Decor!- Załkała przerażona dziewczyna. Instruktor nie należał do najmilszych osób. Wysoki, napakowany blondyn, o bardzo krótkich włosach. Pewnie nieźle mu się wyłysiało od trenowania rekrutów. Lekko opalony, z mocnymi rysami twarzy, srogo spoglądającymi, bordowymi tęczówkami i licznymi bliznami na ciele. Jednak, czy powstały one podczas walki lub ciężkiego treningu, czy po prostu pocił się żyletka na wieść o trenowaniu nowych żołnierzy. 
 W tłumie można było dostrzec ciemnowłosą dziewczynę, o dumnym i pewnym spojrzeniu. Jedna tym razem z rozbawieniem spoglądała na spanikowaną białowłosą koleżankę, która stała tuż obok.
-Nie stresuj się Laki, bo padniesz na zawał.- Szepnęła cicho, by uspokoić przyjaciółkę.
-A ty gówniaro ? Jak cię zwą ?- Słychać było głos instruktora.
-Coldly, tobie łatwo mówić ! Ty zawsze taka byłaś, a ja...-
-Wenus  Journey ! -Coldly od razu zignorowała lament białowłosej i spojrzała na właścicielkę nietypowego imienia. Piękna, wysoka kobieta. Chojnie obdarzona przez naturę, z delikatnym, karmelowym kolorem skóry i kremowo-białymi włosami za łopatki. Połyskujące orzechowe oczy, budziły u kobiet podziw i respekt, a zachwyt u mężczyzn. Z góry widać zagraniczną urodę. Jej przodkowie musieli być emigrantami. Delikatny, melodyjny głos, w połączeniu z jej pewnym tonem, dawał tak niesamowity efekt, że nawet ugasił wrogość instruktora. Nie było mężczyzny, który nie obejrzał się za tą pięknością. Jednak tylko jedna osoba w otoczeniu spoglądała na Wenus dość pogardliwie, a mianowicie, była to nasza bohaterka.
- Te ! Gówniaro ! Kto ci dał pozwolenie na rozmowy ?-
-Przepraszam ! Zrobiłam źle, to już się nie powtórzy !-
-Jak ty się właściwie nazywasz ?!-
-Laki, psze pana ! Naprawdę przepraszam za swoje zachowanie !-
-Teraz to przepraszam ? Za gorsz dyscypliny, małolato ! Ciekawe czy przed tytanami, też będziesz taka wygadana ! -
- Proszę mi wybaczyć ! To się już nie powtórzy ! Obiecuję !- Cóż zrobić. Obie były całkowicie inne. Jedna złośliwa i pewna siebie, druga miła, słodka i naiwna. Jednak, co prawdą zbyt delikatna, ufna i wrażliwa. Co więc miała zrobić ta pierwsza ? Wypełnić obowiązek wobec swojej przyjaciółki i trzymać się zasad ich umowy ? Czy dalej, z rozbawieniem obserwować tą scenkę ?
-Chyba już wystarczy, instruktorze. Sądzę, że zrozumiała pańskie słowa.- Zapanowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w ciemnowłosą dziewczynę, która lekko wystąpiła z szeregu. Zwrócona w stronę mężczyzny, patrzyła spokojnie i pewnie na zaskoczonego instruktora, czekając na jego reakcję.
- Co ty sobie myślisz gówniaro?!- Warknął i łapiąc ja za koszulę, podniósł do góry.
- Sądzisz, że masz parowa mi pyskować ? Twoje zdanie jest tutaj gówno warte ! Tak cię wytresuję, że zdechniesz już podczas treningu ! Jak cię zwą, bachorze?!-
- Coldly...- Wyszeptała z trudem, machając bezradnie nogami.
-Chwila ! Błagam! Proszę przestać ! Udusi ją pan !- Pisnęła błagalnie białowłosa.
-Coldly, co ? Kolejne durne imię ! (Ktoś musiał to powiedzieć, nie ?xD) A dalej ?!-
- Coldly.... Po prostu Coldly...- Zakaszlała, krztusząc się własną śliną.
-Taka cwana, a boi się wydać nazwisko ?! Gdzie się podziała twoja odwaga żołnierzu ?! Odpowiadaj, bo obiecuję ci, że jako pierwsza zostaniesz przetrawiona przez tytanów !-
- Coldly Warner  !- Zapanowała cisza. Każdy kto znam ojca Coldly, spojrzał w jej stronę. Jednak większość rekrutów nie rozumiało tego poruszenia u żołnierzy. Mało kto wiedział, jakie nazwisko nosi kapral Fail. Instruktor, delikatnie opuścił dziewczynę  na ziemie. Laki spoglądała na przyjaciółkę z niepokojem. W oczach Coldy, można było dostrzec nietypowy błysk. Uśmiechnęła się perfidnie w stronę wysokiego mężczyzny.
- Zaskoczyn, prawda. Jednak muszę pana zawieść. Od dzisiejszego poranka jestem Coldly, tylko i wyłącznie Coldly ! Walić pochodzenie! Każdy ma swoje zdanie na ten temat, jednak proszę mi wybaczyć. Grubo się pomyliłeś, instruktorze. Nie mam w planach odwiedzać paszczy tytana, a tym bardziej kogoś z niej wyciągać. Jednak, tym  bardziej nie zamierzam zginąć !Przybyłam tu, bo wiem czego chce i co zamierzam robić w życiu ! Zrobię wszystko by to osiągnąć. Dlatego, nie przegram na samym starcie. Chce się pan o to założyć ?-
***

-Jestem wykończona !- Westchnęła Coldly, kładąc się na ziemi, ciężko przy tym oddychając.
-Trzeba było zważać na słowa. Naprawdę przesadziłaś, Coldly.- Ciemnowłosa posłała mordercze spojrzenie przyjaciółce. Coldly jest osobą, której lepiej nie poprawiać.
- Trzeba było nie paplać jak oszołom ! Może wtedy byś nie doprowadziła się do płaczu, tylko dlatego, że ktoś na ciebie nawrzeszczał !-  Warknęła, biorąc od niej szklankę z wodą.
- Przeprasza... Wiem, że chciałaś mnie bronić i...-
-Głupia ! Nie obchodzi mnie co się z tobą stanie.-
-Wiesz co, to było okrutne Coldly !-
-Ale taka jest prawda. To tylko i wyłącznie twoje życie. Nie mam prawda się w nie wtrącać. Gdyby mogła o tym decydować, to dopilnowała bym byś nigdy nie znalazła się w wojsku.- 
-Ciężko cię czasem zrozumieć.- 
-To prostsze niż ci się wydaje. Jestem egoistką, co zrobić ? Martwię się tylko o siebie i nic tego nie zmieni! Nie obchodzi mnie jaką drogę wybierzesz. Bez względu na wszytko zaakceptuję twoją decyzję i będę ci pomagać. Aż nadejdzie czas, że nasze drogi się rozejdą i znikniesz z mojego życia tak samo jak Ratter. Nasz obietnica, tego dnia przejdzie do historii i to będzie koniec naszej znajomości. Ja wiem, jak jest moja przyszłość. Nie ważne którędy pójdę, prędzej czy później zostanę sama, przez mój charakter. Ludzie nigdy mnie nie zaakceptują. Ty i Ratter trzymaliście się mnie tylko dlatego, bo czerpaliście z tego korzyści.-
-Więc przez cały czas cię wykorzystuję ?- 
-Nie mam ci tego za złe. Tak właśnie funkcjonuje ten świat. Ja również was wykorzystuje. Nie dopuściła bym was do siebie, gdybym nie czerpała z tego korzyści. Trzymasz się mnie, bo jesteś nie porada. W moim towarzystwie czujesz się bezpieczna. Za to ja nie jestem lepsza. Przyjaźnie się z tobą, bo nikt nie pożyje długo, gdy jest sam. Lubię się otaczać ludźmi, u których budzę szacunek i podziw. W dodatku nie potrafię zaufać żadnemu człowiekowi, a ponieważ jesteś naiwna, czuję że mam nad tobą przewagę. W pewnym sensie i ja czuję się z tego powodu bezpieczna. Podobnie było z Ratter'em, ale jego znałam dłużej od ciebie. Ludzie żerują na sobie, to jedna z zasad tego świata.-
-Musiałaś być naprawdę przywiązana do Ratter'a. Był dla ciebie niczym brat, prawda ?-
-Głupia... Nazwała bym go raczej nieznośną pluskwą, która wszystkiego się uczepi !-
-Haha ! Zawsze bawiło mnie twoje nastawienie, wobec jego i innych twoich znajomych.-
-Co w tym zabawnego ? Ludzie to okrutne stworzenia, przez które można tylko i wyłącznie cierpieć. Nie można nikomu ufać.-
-O mnie też masz takie zdanie ?-
-Nie stanowisz dla mnie zagrożenia, więc nie muszę się ciebie obawiać. Nic więcej nie powiem.- 
-Jesteś naprawdę dziwna Coldly. Straszna z ciebie pesymistka!-
-Teraz jestem tylko i wyłącznie zmęczona.-
-Ech... To było straszne gdy instruktor cię podniósł. Myślałam, że umrę ze strachu. Niepotrzebnie się jeszcze potem odzywałaś.-
-Myślisz, że ciągnęła bym tą farsę gdyby nie miała z tego korzyści ?-
-Co masz na myśli ?-
-Gdy powiedziałam nazwisko zwyczajnie kazał by mi wrócić do szeregu. Specjalnie mu podpadłam!-
-To bez sensu...-
-Mylisz się, ma sens. Zapisałam się w jego pamięci i przyczepił mi łatkę nieznośnej i problematycznej. Ten instruktor nie jest głupi. Od razu zobaczył, że z moją wytrwałością szybko się mnie nie pozbędą. Mierzę wysoko, lubię wyzwania oraz sporo od siebie wymagam, robię wszystko by osiągnąć wybrany cel i wiem jak się za to zabrać. Dlatego mam spore szanse na pierwsza dziesiątkę ! Kiedy przyjedzie mój ojciec, by mnie zabrać. Instruktor na pewno postara się o to, by mu się to nie udało. Szkolenie córki wysoko ustawionego żołnierza w żandarmerii podniesie jego notacje !-
-I właśnie po to przebiegłaś 200 okrążeń ?-
- Kondycja musi być. To był tylko sprawdzian. Założę się, że nie myślał iż padnę po połowie. Dlatego dał mi 100. Biegnąc więcej pokazałam mu, że nie dam się łatwo złamać. Nie miało by to sensy, gdybym nie czuła się obserwowana. Jeśli udowodnianie, że jestem twarda i niezależna to wstawi się za mną, gdy przyjedzie ojciec. W końcu sam Pixis stwierdził, że nadaję się na żołnierza !-
- A jeśli twój ojciec nie przyjedzie ?-
-To znaczy, że przestałam go interesować i zwyczajnie się mnie zrzekł.-
- Może jednak oznaczało by to, że zaakceptował twoją decyzje i zaczął ją popierać ?-
- A kogo to obchodzi ?!- Warknęła z irytacją, podnosząc się z ziemi.
- Coldly, nie wstąpiłaś do wojska tylko po to by coś udowodnić ojcu, prawda ?-
- Nie... Pragnę tego, ale nie tym się kierowałam. Chcę się po prostu usamodzielnić i zdobyć wszystko własnymi siłami ! Stać się niezależną, od wszystkiego i wszystkich ! Przede wszystkim, chce udowodnić coś przed sobą, niż przed innymi ! Dlatego tu jestem i wytrwam do samego końca !-

**

-Jak to !? Na mamy razem pokoju !?- Wykrzyczała, wkurzona tym faktem. Mieszkanie z kimś obcym wyraźnie jej się nie spodobało. W dodatku Laki jest tak naiwna, że na pewno porozstawiają ją po kontach.  I chociaż Coldly sama często to robiła, to nie przypadła jej do gustu myśl, że ktoś inny będzie dręczyć jej ofiarę numer jeden ! W końcu, w głębi serca traktowała Laki jak młodszą siostrzyczkę, która jest tak w nią wpatrzona, że uwierzy w każde jej słowo.
- Za to będziesz dzielić pokój tylko z jedną osobą, a za to ja z trzema. To już coś !-
- Ta...- Westchnęła za znudzeniem i weszła do pomieszczenia. Cholernie mały pokój. Łóżka tuż przy drzwiach, umieszczone pionowo, na przeciw siebie. Tuż przy nich małe szafeczki, a na końcu pokoju jedna, dość spora komoda.
- Halo ? Jest tu kto ?-
- Hej ! To ty będziesz moją współlokatorką ?- Zawołała jakaś dziewczyna, wstając z łóżka. Ciemno niebieskie, przyjazne oczy. Jasne, brązowe włosy spięte w krzywy koczek. Lekko opalona karnacja , piegi, gęste brwi i szeroki uśmiech na mordzie. Od razu było widać, że jest starsza od bohaterek.
-To ty dziś oberwałaś od instruktora ? Mi też się dostało, bo parsknęłam śmiechem, kiedy jakiś chłopak głośno beknął podczas podawania imienia. Jednak mnie skazali tylko na głodówkę i kazali pozmywać naczynia po kolacji.-
-Aha.- Spojrzała na dziewczynę jak na idiotkę. Coldly, nie było osobą z którą łatwo nawiązać kontakt. A jeszcze rzadziej, była dla kogoś miła.
-Coldly...-
- A ja Spektra ! Miło mi !-
- Hej, to ja was może zostawię.-
-Odwaliło ci ! Nie puszczę cię samej. Budynek w którym śpisz jest niezły kawałek stąd ! W dodatku jest już późno, na pewno jakieś typy z pod ciemnej gwiazdy zaczęły się kręcić po terenie. A ty jesteś zbyt naiwna, by cokolwiek zrobić !- Jednak tak naprawdę, chciała przez to powiedzieć "Nie zostawiaj mnie tu samej ! Ta kobieta wygląda jak wariatka !"
-Spokojnie poradzę sobie, zobaczysz !- To, że Laki sobie poradzi, było dość oczywiste. Mimo swojej naiwności, potrafi być (czasem) całkiem samodzielna. Pytanie tylko, jak Coldly (całkowity odludek społeczny), poradzi sobie z nawiązaniem nowego kontakty.
-Jak tam se chcesz. Ale potem niech nie będzie na mnie !- Machnęła obojętnie ręką i zaczołgała się do swojego łóżka.
-Haha ! Nasz instruktor musiał dać ci niezły wycisk, prawda ?-
-Nie... Sama postanowiłam się dobić.-
-To dobranoc !- Krzyknęła Laki wychodząc.
-Ta...da..noc, czy jakoś tak.-
- Powiedz mi Coldly, skąd pochodzisz ?-
-A... Okolice murów Shina. Fartnęło mi się w życiu, nie powiem.-
-Musiałaś mieć dobrze. Czemu wstąpiłaś do wojska ?-
-Rany.... Każdy o to pyta. Jestem głupim człowiekiem, znudzonym własnym życiem i złamany swoim stanem psychicznym. Przylazłam tu by mieć jakieś zajęcie. Nie możemy po prostu pość spać ?-
- W sumie racja. To do jutra !-
-Ta...do jutra!-
*

-Nuda...- Jęknęła czarnowłosa dziewczyna, przechadzając przez plac.
- W dodatku jest w cholerę zimno ! Ja to jestem zryta normalnie. Zamiast iść spać, to mi się zachciało rozejrzeć się po terenie ! Głupia...- Jęknęła, rozmasowując zmarznięte ramiona.
-Którędy teraz ?- Zapytała samą siebie, rozglądając się dookoła. Nagle usłyszała czyjś pisk. Dziwny znajomy pisk. Nieraz już miała okazję go usłyszeć, np. Gdy wyskoczyła za rogu w masce potrwa by wystraszyć Laki, lub gdy zepchnęła ją z dachu.
- Co do cholery ?- Ruszyła w stronę dźwięku. Po małym lasku słychać było jej kroki. W szybkim tempie przemierzała szlak, czekając aż jej wzrok przyzwyczai się do ciemności.
- Proszę, zostawicie mnie !- Pisnęła biało włosa dziewczyna, wyrywając się od jakiś kolesi.
- Co się stało panienko ? Trzeba było nie włóczyć się po lesie w taką zimną noc.- Zaśmiał się jakiś długowłosy chłopak.
-Wiedziałam, że tak będzie.- Westchnęła pod nosem Coldly.
- Zostawcie ją !- Krzyknęła wyzywająco, przyśpieszaj kroku. Pięcioro, większych od niej mężczyzn i do tego jeden na ich czele, czyli najprawdopodobniej największy dureń w stadzie.
-Coldly! Uciekaj !-
-No proszę, zwołałaś koleżankę.-
- Śmiecie...-
- Złapcie tą idiotkę!- Warknął długowłosy/tłustowłosy chłopak, a dwóch małpiszonów ruszyło w stronę czarnowłosej. Przyśpieszyła. W ostatniej chwili, położyła się na ziemi i czmychnęła tuż pod ich wielkimi łapskami. Wstała pośpiesznie i kopnęła osiłka w głowę, a drugiemu wskoczyła na plecy i wykręciła ramię. Potem, kopnęła go z całej siły, a paker upad na ziemie, zginając się na najróżniejsze sposoby.
- Kto następny ?- Zapytała, wyraźnie zadowolona ze swojego wyczyny. Jednak w tym momencie ktoś uderzył ją przednią w głowę, do tego stopnia, że zachwiała się na nogach. Jednak nie upadła, ani nie odzyskała równowagi. Napastnik załapał ją za ręce i ścisną na tyle mocno, by nie mogła wykonać ruchu.
-Cholera...Pośpieszyłam się.-
- Już nie jesteś taka odważna, prawda ? I po co było ci ratować koleżankę ?- Zaśmiał się głupi szef bandy. Jednak mimo tej sytuacji brązowowłosa nie czuła strachu. Wiele razy pakowała się w kłopoty i zawsze się z nich ratowała. Nawet teraz wiedziała mniej więcej jak ma to wszystko rozegrać. Wykorzysta do tego siłę perswazji, bo raczej w walce nie ma zbyt dużych szans. Jednak, jedna rzecz nie zgadzała się z jej charakterem. Coldly nie była osobą litościwą, nie obchodził ją los innych ludzi i zapewne gdyby nie to, że z Laki ważę ją obietnica i wiele wspomnień, to z pewnością zostawiła by ją na pastwę losu. Podobnie traktowała Raterr'a.
-A teraz bądź grzeczna i nie krzycz. Inaczej twoja przyjaciółeczka ucierpi bardziej niż ty sama- Zaśmiał się brudnowłosy podchodząc do niej. Szkoda, że nie wiedział o jednej rzeczy. Ta dziewczyna nie należała ani do osób szlachetnych i miała gdzieś co się stanie z innymi. Była istotą nieznającą litości. Szczególnie dla wroga. Spojrzała ciekawie na olbrzyma, który ją trzymał i odbiła się od ziemi. Z całej siły kopnęła małpiszona w brzuch, przez co ten, z głośnym jękiem poluźnił lekko uchwyt. Nie potrzebowała niczego więcej. Wyrwała się gwałtownie i niepostrzeżenie wyjęła z kieszeni spodni mały przedmiot. Usłyszała tylko świst powietrza i ujrzała lecącą nad jej głową krew. Jej oczy połyskiwały dzikością. Była teraz niczym bestia. Podskoczyła do przywódcy bandy, zanim ten zorientował się, co się właściwie dzieje i chwyciła go za kołnierz koszuli.
- Naprawdę myślałeś, że będę grać fer ?- Zapytał z pogardą, przekręcając niewinnie głowę na lewo. Uśmiechnęła się złośliwie, widząc przerażone spojrzenie chłopaka. Tuż pod jego nosem, połyskiwał poplamiony krwią, scyzoryk.
-Głupi..- Przeciągnęła z rozbawieniem, zupełnie jak by bawiła ją ta cała sytuacją.
- Co teraz ciekawego, masz mi do powiedzenia ?-
~*~
Koniec na dziś, bo Alfa jest wredna. Rozdział raczej średni, ale pisałam go a plaży ,więc się nie czepiać ! Pozdrowienia z nad morza, wysłana z Żagania xD A tak z innej beczki, sorry za pustki na blogu. Aki wybył, ja też, a Kaori się nie chciało. No cóż... Nad morzem neta nie mieli i się cierpiało. A teraz znowu wyjeżdżam i zobaczymy jak to będzie! Jeśli mi się uda to może przed wyjazdem wstawię one-shota dla Róży i kolejny rozdział. Na tytanów sobie poczekacie, bo nie chce zrobić czegoś takiego jak autor i planuję trochę opisać ich życie w czasach treningów. Z góry informuję, że Coldly i Laki poszły wcześniej na trening wojskowy, od Erena, Mikasy i Armina. Dlaczego to mówię ? Bo ta trójka pojawi się (długo sobie na to poczekacie) jako bohaterowie poboczni, gdy minie pierwszy etap treningu. Co ja jeszcze... Macie nowych bohaterów, którzy raczej odegrają swoją rolę tylko na treningach (Czyli Spektra i Wenus). No i mam pytanie. Kto z was nie lubi Coldly ? Tak... Alfa jest głupia i liczyła na to, że główna bohaterka zyska sporą ilość antyfanów.

piątek, 2 sierpnia 2013

One-shot by Allegra Alfa.


Gatunek: Karna historia dla Miki ;p Nic więcej nie powiem !
Paring/Postać: RivaHan (LevixZoe)
Historia z dedykacją dla Miki ! Mam nadzieję, że to ci wybije z głowy głupie pomysły !
One-shot ma dwie części ! (By Mika zrozumiała jak się czułam gdy przeczytałam scenę we śnie.)


Uwaga ! Za wszystko wińcie Mike lub Bakusia ! Dlaczego ? Tak... Ja wszystko wymyśliłam, ale Bakuś mnie podpuszczał, a to Mika złożyła zamówienie !

"Kłamcy" cz.2

-Kyaa! Jak tu pięknie !- Zawołała Zoe, rozglądając się po mieście. Wszystkie budynki były udekorowane łańcuchami i kwiatami. W oknach stały zapalone świece. Dookoła unosił się zapach pieczeni, owoców i kadzidła. Na straganach, porozwieszane były kolorowe wstążki. Dzieci przebiegały się po uliczkach, wykrzykując hasła dzisiejszego festiwalu i bawiły się kolorowymi flagami. Wystrojone kobiety, mężczyźni w odświętnych strojach. Wszyscy z uśmiechem przechadzali się po uliczkach. Młodzież grała w najróżniejsze gry, a na chodnikach był narysowane najróżniejsze obrazy. Do tego wszystkiego, wszędzie dało się usłyszeć radosny śpiew orkiestr.
Tak to wszystko wyglądało z perspektywy Zoe, a Rivaillego ? Przetłoczone chodniki. Niepotrzebne ozdóbki na budynkach. Rozdeptane owoce na chodnikach. Irytujące bachory latające z jednego miejsca, na drugie. Ciężki i duszący zapach tytoniu, oraz wycie podpitych żołnierzy, którzy z trudem starali się odśpiewać jedną z ludowych pieśni, opierając się o ściany jakiegoś budynku, popijając wino. Bo jedno z nich widziało same zalety, a drugie tylko wady.
-Hanji !- Usłyszała za plecami znajomy głos.
-Erick !- Wykrzyczała radośnie i podbiegła do brązowowłosego mężczyzny. Był mniej więcej jej wzrostu. Miał przydługie brązowe włosy, złote oczy i nosił okulary.
-Z lata się nie widzieliśmy ! Co u ciebie słychać ?- 
-Hanji, kim jest ten facet ?- Zapytał oschle Levi, podchodząc do roześmianej dwójki.
- Zoe, nie mówi mi, że on.... Haha ! Jak widzę wysoko sobie stawiasz poprzeczkę jeśli chodzi o mężczyzn !- Zaśmiał się nie jaki Erick. Kapral cudem powstrzymał się od zadania ciosu. W końcu był dziś bez munduru i jednocześnie tracił większość przywieli, bo przyszedł tu jako obywatel, nie zwiadowca. Wyjaśnianie całej sprawy mogło by tylko przetworzyć mu i Zoe kłopotów.
- Jesteś złośliwy ! To jest mój towarzysz, kapral Rivaille.- Nasz bohater wyciągnął rękę do brązowowłosego okularnika.
-Zwiadowca Levi, miło mi.- Powiedział bezuczuciowym tonem.
-  Jestem Erick, kuzyn Hanji.- Zawołał okularnik. Rzeczywiście ! Byli do siebie całkiem podobni.
- Erick, wiesz może gdzie jest teatr kukiełek ?- Zapytała z podekscytowaniem Zoe.
- Teatr kukiełek ?- Powtórzył po niej z poradą.
- Tak ! Co nam szkodzi zobaczyć ?- 
- Łatwo go znaleźć. Trzeba iść do końca tej ulicy i skręcić w lewo.Dalej powinniście dać sobie radę, ale jeśli chcecie mogę się z wami przejść.-
-Nie dziękuję.- 
- Jasne ! W gronie zawsze raźniej !- Zawołała Hanji, ale i tak nie czekając na nich, ruszyła według wskazówek Ericka.
-Jak ty z nią wytrzymujesz ?- Zaśmiał się okularnik.
- Jest jeszcze bardziej narwana niż zapamiętałem.-
-Jakoś daję radę.- 
- Musi ci naprawdę na niej zależeć, skoro potrafisz to wszystko znosić.- 
- Co masz na myśli ?-
-Nawet ja nie potrafię długo wytrzymać w towarzystwie Zoe, a przecież jesteśmy rodziną. Nigdy bym nie pomyślał, że znajdzie się ktoś kto w pełni zaakceptuje jej nietypowe zachowanie. Zwłaszcza, że ten ktoś będzie takim gburem.- 
-Może mam to jeszcze potraktować jako komplement ?- 
- Haha...Wybacz... Ja i Zoe mamy jednak jedną wspólną cechę. Zawsze mówimy to co chcemy, nie licząc się z konsekwencjami. Ale cieszy mnie fakt, że znalazła w wojsku dobrych towarzyszy.- 
-Każdy ma wady, ale to nie oznacza, że od razu trzeba przez to kogoś przekreślać. Ona też musi znosić moje zachowanie.-
- Chyba masz rację... Rivaille... Mogę mieć do ciebie prośbę ?- 
- O co chodzi ?- 
- Zaopiekuj się nią... Ta dziewczyna lubi pakować się w kłopoty.- Zapanowała cisza.
- Nie musisz prosić i bez twojej zgody bym to zrobił.- 
-Haha ! Jesteś strasznie sztywny, wiesz ?- 
- A ty, o dziwo masz jeszcze całe okulary.- 
- Przepraszam ! Przepraszam ! Nie zabijaj mnie ! Haha! Hej ! Levi, miał byś coś przeciwko temu, bym na trochę ukradł ci Zoe ?-
*****
- I gdzie ta wariatka? Zabrał ją ten krzykacz i od tamtej pory nie dali znaku życia.- Wycedził Rivaille, tupiąc ze złością butem. Tyle mu nagadała o tym balu dla żołnierzy, a teraz znika ? Przecież, za chwile się spóźnią ! W dodatku, ten garnitur nie należy do najwygodniejszych rzeczy.
-Spokojnie Rivaille, przecież prędzej czy później się znajdą.- Uspokoił go Erwin. Oboje mieli czekać na Zoe i jej kuzyna w ustalonym miejscu. Jednak ci spóźniają się już dobre półgodziny.
- Hej !- Usłyszeli za sobą radosny krzyk. W ich stronę szedł Eric z... jakąś kobietą u boku.
-Dalej uważam, że to nie jest dobry pomysł.- Powiedziała nieznajoma. Miała na sobie czarne buty na obcasie. Długą niebiesko-czarną suknie do ziemi. Na dole, materiał sukienki rozchodził się na boki, odsłaniając smukłe nogi kobiety. Góra, przypominała kształtem czarny gorset. Rękawy ozdobne delikatnymi falbanami. Włosy spięte miała w wysoki, delikatnie rozczochrany kok, a przy nim wpięty był biały kwiat.
-Kim pani jest ?- Zaśmiał się Erwin, chociaż doskonale znał odpowiedź. Za to Rivaille stał oniemiały. W końcu Zoe w sukni to nie najczęstszy widok.
- Coś się stało Levi ?-
- Gdzie masz okulary ?- 
-Ha ! Nie tym razem ! Dziś stawiamy na soczewki !- Zaśmiał się Erick.
- Jesteś strasznie wysoka.-
- W końcu założyłam 7cm obcas. Przeszkadza ci to ?-
-Nie za bardzo..-
- Nie słuchaj gbura Zoe ! Wyglądasz świetnie! A teraz idź tam i wszystkich onieśmielaj !- 
-Pf... Sam jesteś gburem. - Warknął i chwycił Zoe za rękę.
- Przez was jesteśmy cholernie spóźnieni.-
****
-Niesamowite ! Jak tutaj pięknie !- Krzyknęła z podekscytowaniem Hanji, wpatrując się w przepiękny, ręcznie malowany sufit i szklany żyrandol.
-Może być.- Powiedział ze znudzeniem, popijając szampana.
-Hej, Levi ! Zatańcz ze mną !- Zawołała radośnie i wyciągnęła do niego rękę.
-Dlaczego niby mam to zrobić ?- 
-No weź... Wszyscy tańczą !- 
-Przykro mi, ja nie umiem tańczyć.
-W takim razie cię nauczę !- Zawołała radośnie i chwyciła go za nadgarstek.
- Nie odpuścisz, prawda ?- 
-A jak myślisz ?- Zaśmiała się głośno, ale nagle ktoś niespodziewanie zaszedł ją od tyłu.
- Jeśli chcesz to ja z tobą zatańczę.- Uśmiechnął się do niej wysoki blondyn.
-Naprawdę się zgodzisz, Erwin ?- Zawołała radośnie i już miała podać mu rękę, kiedy Rivaille czmychnął jej pod nosem. Sykałą coś ze złością, sam do siebie  i chwycił gwałtownie dłoń dziewczyny.
-Odbijamy.- Warknął, zanim Erwin zdążył w ogóle dotknąć dziewczyny. Mocno ścisnął dłoń brązowowłosej i pociągnął ją na parkiet.
-Co tak nagle zmieniłeś plany ?- Zaśmiała się Zoe. Kołysząc się delikatnie do rytmu melodii.
- Tak jakoś.-Powiedział Levi, obejmując niepewnie partnerkę w pasie i odprowadził podejrzliwym wzrokiem zadowolonego Erwina.
- Źle to robisz Levi.- Zaśmiała się Zoe. Położyła my dłoń do policzka i odwróciła jego głowę.
-W tańcu, musisz obserwować swoja partnerkę. Nie odwracaj wzroku.- Zawołała, uśmiechając się szeroko.
-I nie trzymaj mnie tak lekko w pasie, bo jeszcze ci ucieknę.- 
- Naprawdę myślisz, że ci na to pozwolę ? Może i mam krótkie nogi, ale jeśli będzie trzeba to cię dogonię.-
- Założymy się ?- Zaśmiała się wyzywająco, ale w odpowiedzi kapral przyciągnął ją mocno do siebie.
- Nie dam ci nawet okazji spróbować.- 
-Skoro tak... Czas nauczyć kaprala tańczyć !- Zaśmiała się i wyciągnęła do niego dłoń.
-Chyba nie mam wyjścia.- Jęknął, odwracając głowę i ścisnął mocno jej dłoń. Ona w odpowiedzi położyła palec na jego podbródku, dając mu znak by podniósł spojrzenie.
-Nie spuszczaj ze mnie wzorku.- Uśmiechnęła się, tak słodko, tak niewinnie...jak jeszcze nigdy.
-Skoro prosisz...- 
***
(Parę tygodni później...)
-Kyaa! Już nie mogę się doczekać ! Muszę sprawdzić, czy nowa teoria jest prawdziwa ! Dziś nie będę się oszczędzać !- Krzyknęła radośnie Zoe, wiercąc się z podekscytowania na koniu. Ile można jeszcze podnosić bramę ?
- Jesteś dziś bardziej narwana niż zwykle.- Warknął kapral, podjeżdżając do towarzyszki.
-Dziwisz mi się? Jestem gotowa na wszystko !- Zaśmiała się radośnie.
- Już współczuje tytanom.-
-Levi.. Mogę mieć do ciebie prośbę ?-
-O co chodzi ?- 
-Jeśli przyjdzie taka potrzeba... Nie ratuj mnie.-
-Jak możesz prosić o coś takiego ?!- 
-Źle mnie zrozumiałeś... Będziemy w innych grupach, więc i tak nie będziesz mógł mi przyjść z pomocą. Jednak.. Jeśli zobaczyć czerwoną flarę na niebie, wystrzeloną przez moją grupę... Proszę, nie odwracaj się. Popędź konia i jedź dalej. Bo twoje miejsce jest gdzieś indziej. Gdzieś indziej ,będziesz bardziej potrzebny.-
- Wiec chcesz bym to zignorował i po prostu jechał dalej przed siebie ? Głupia..- 
- Właśnie o to proszę.- Wyszeptała i podjechała bliżej.
-Bez względu na odległość, zawsze będziemy się wspierać. To jest wojsko Levi, a ty jesteś kapralem. Musisz stać na czele u boku Erwina. Tutaj nie ma miejsca na uczucia. Jednak... Jeśli mi obiecujesz, to przysięgam, że nie dam się zabić.-  Wyciągnęła w jego stronę dłoń, uśmiechając się przy tym promienie.
-Obiecaj mi...-
**
- Co tej wariatce dziś odbiło ?- Spytał kapral.
- Pamiętasz może pewnego żołnierza, który uratował podczas misji rannego ptaka ?- 
-Ten który miał pseudonim "Gołąb" ?-
-Tak... Pamiętasz co się z nim stało ? Był młodym niedoświadczonym zwiadowcą. Ale kochał patki nad życie. Gdy wróciliśmy do kwatery opiekował się nim całymi dniami, a gdy ptak wyzdrowiał, chciał go wypuści. Jednak zwierze zawsze do niego wracało, zawsze przy nim było. Aż podczas pewnej misji, żołnierza ścigał odmieniec. Kiedy już wszyscy myśleli, że zostanie rozdeptany, ptak zaatakował tytana. Kiedy odwrócił jego uwagę, żołnierz mógł uciec. Potem znalazł ciało martwego ptaka i pochował go. A jego przyjaciele przynieśli kwiaty na grób ptasiego towarzysza.- 
- Co to ma wspólnego z Zoe ?- 
- Oboje chcecie się chronić. Jedno dla drugiego skoczy w ogień. Jednak, żadne z was nie chce śmierci tego drugiego. Dlatego walczycie z całych sił. By nie zadać sobie wzajemnie bólu. Jednak jak długo to potrwa ? Które z was stanie się ptakiem z opowieści ?- 
- Jesteś pesymistą Erwinie. Jednak w jednym masz racje.- 
- Oświecisz mnie ?- 
-Nie chcę by Zoe coś się stało. Jednak ona pewnie myśli tak samo. Nie wiem kiedy może przyjść po nas śmierć, a mimo tego... Nigdy nie powiedziałem co do niej czuję.-
-Kiedyś na pewno pojawi się do tego okazja.- 
-Obyś miał rację.- Wyszeptała i ścisnął w dłoni mały przedmiot. Drobne okulary... Które Zoe dała mu w obawie, że zniszczy je podczas walki.
- Kapralu ! Czerwona flara na horyzoncie !- Gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na niebo.
- Na wschodnim skrzydle pojawił się niebezpieczny odmieniec !- 
- Pogońcie konie i nie niszczcie szyku ! Nie możemy pozwolić by przedostał się do środka formacji !- Krzyknął Erwin i pogalopował jako pierwszy.
- Rivaille ruszaj !- Rozkazał.
" Tutaj nie ma miejsca na uczucia"
-Zoe... TAM BYŁA ZOE !- Krzyknął.
-RIVAILLE ! WRACAJ !-
-TO CO, MAM JĄ TAM ZOSTAWIĆ ? CO JEŚLI TYTAN PRZEDRZE SIĘ DO JEJ ODDZIAŁU ?!- W powietrzu pojawiła się kolejna czerwona flara.
-RIVAILLE, CHODŹ RAZ POSŁUCHAJ I ZRÓB TO O CO CIĘ PROSIŁA ! JESTEŚ POTRZEBNY TUTAJ !- 
-A JEŚLI ONA TAM ZGINIE !?- Zapanowała cisza...
- Dowódco...- Zapytał niepewnie jeden z żołnierzy.
- Jedźcie dalej, zaraz was dogonię.- Żołnierze posłusznie wykonali rozkaz, a dwaj przyjaciela stali w ciszy.
- Dlaczego chcesz to zrobić ?-
- Co masz na myśli ?- 
-Dlaczego chcesz jak głupi lecieć tam, gdzie nie powinieneś ?- 
- Po prostu muszę...- Zapanowała cisza i w tym momencie dało się słyszeć tylko szum wiatru i dźwięk wystrzelanej flary.
- Jak dowódca, każę ci ruszyć z wyznaczonym oddziałem. By prowadzić pozostałych żołnierzy. Inaczej czeka cię kara za niesubordynację... Ale... Jako przyjaciel... Leć do niej, inaczej i tak nie będziesz mógł się skupić na walce.- 
- Jestem wdzięczny. Przyjmę potem każdą karę !- Krzyknął i pogonił konia.
- Tylko sam nie daj się czasem zabić !- Zapanował cisza. Pewien żołnierz podjechał do Erwina.
-Dowódco, nasz oddział jest już daleko z przodu.- 
- Tonny, prawda ? Leć za nim. Nie wiadomo co go tam spotka.-
*
(Ja.... Przepraszam !) 

Wysoki brunet popędził konia. Dostrzegł rozkładające się cała tytanów. Wszędzie unosiła się para. Ziemia splamiona krwią. Porozrywane ludzie ciała, martwe konie... Wszystko...
- Ha... Bardzo śmieszne... Myślisz, że się na to nabiorę, głupia ?- Usłyszał głos i dostrzegł zarys postaci. Podjechał bliżej. Za chmarą pary... Na poplamionej ziemi, klęczał niski mężczyzna o czarnych włosach. Leżało przy nim poharatane ciało, pewnej brązowowłosej dziewczyny.
- Znów się ubrudziłaś, głupia okularnico.- Zaśmiał się i przejechał dłonią po zakrwawionym policzku dziewczyny. Zdjął delikatnie pęknięte gogle i nałożył na jej nos, drobne okulary.
- Moim zdanie to własnie taka jesteś najpiękniejsza. Nie w sukni, nie w pięknie upiętych włosach... Tylko w okularach, z rozczochraną kitką. To właśnie taką cie pokochałem...- 
"HA ! Już wiem ! Przypomniała mi się pewna historia !" 
Usłyszał w głowie radosny głos dziewczyny i delikatnie pochylił się do ciała.
"Historia ?"
Złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Czuł słodki smak jej warga, zmieszany z gorzkim posmakiem krwi.
"Tak ! A raczej nie historia, ale bajka ! Opowiadała ona o księżniczce..."
Odsunął się powali od martwo ciała. Tym razem pocałunek był inny, niż wcześniejsze. Nie wyczuł jej oddechu. Radości płynącej z tego gestu.
" Aż w końcu pojawił się książę z bajki i jego pocałunek obudził królewnę!"
Wpatrywał się z wyczekiwaniem w zimną twarz kobiety. Chwila ! Czy to możliwe, że jej powieki lekko drgnęły ? Nie.. Ty tylko złudzenie. Głupia wyobraźnia płata mu figla i gar na emocjach.
- Naprawdę myślisz, że dam się nabrać na te twoje sztuczki ?- Warknął, jego ciało zaczęło gwałtownie drgać ze wściekłości.
- Zbyt dobrze cię znam Zoe ! NIE UDAWAJ ! MNIE NIE OKŁAMIESZ ! WSTAŃ !-
" Levi ! Mój księciu !
 Hanji ! Pość mnie ! Jesteś niezrównoważona !"
"Ludzie nie umierają przez ciebie ! Jak już, to dla ciebie ! Dla wszystkich zwiadowców ! "
"Levi... Jak myślisz dlaczego tytani to robią ? "
"Mogę zdradzić ci sekret ? Ja.. Nie nawiedzę zwiadowców."
Tysiące myśli pojawiło się teraz w jego głowie. Wypomnienia nie dawały mu spokoju. Cały czas... Słyszał jej głos.
- CHOLERA ! CO TY ODPIERDALASZ ! WSTAŃ ! WSTAŃ, DO CHOLERY !-
-Kapralu...- Szepnął brunet.
-NIE DOTYKAJ MNIE!-
"Jestem tu bo są ludzie, których chcę chronić"
 Zoe...
"Rivaille ! "
Zoe...
"Kiedy ja wolę spędzać czas z tobą "
Zoe...
"Kto powiedział, że będziesz sam ?"
To nie mogło się stać... Nie mogło od tak po prostu zniknąć. Jak to ? Już nigdy nie przyjdzie jej obudzić, gdy przyśnie na biurku ? Nigdy nie potarga mu włosów, nie zniszczy chusty ? Już nigdy nie nazwie go "karzełkiem". Nie zaśmieje się na słowa "Głupia okularnica"....
"Jeśli przyjdzie taka potrzeba... Nie ratuj mnie. "
Jak to...? Co on ma teraz zrobić ?
"Przeszkadza ci to ?
Nie za bardzo.."
To już nigdy się nie powtórzy ?
"Hej, Levi ! Zatańcz ze mną ! "
Ona od tak po prostu zniknie ? 
"Rivialle !"
Dlaczego ? 
- CHOLERA ! GŁUPIA ! WSTAŃ ! NIGDY CI TEGO NIE WYBACZĘ ! WSTAŃ ! TO JEST  ROZKAZ, SŁYSZYSZ ? ROZKAZ ! WSTAŃ! Proszę...-
"Nie spuszczaj ze mnie wzorku. "
-Hanji... Proszę...Nie zostawiaj mnie...- Załkał, zaciskając zęby. Ściskał mocno jej dłoń. Co ma teraz powiedzieć ? Co ma zrobić ? Dlaczego ? Tyle razy wyciągała do niego ręce, by go pocieszyć. Zawsze otwarcie go witała. A teraz... Już nigdy tego nie zrobi? Podniósł delikatnie jej dłoń i ucałował ją.
- Tym razem to właśnie pocałunek sprawi, że zaśniesz.- Dotknął ostatni raz jej twarzy. Zacisnął jej dłoń w pięść i ułożył na piersi. W postawie żołnierza, który właśnie składa przysięgę.
- Żegnaj, podpułkowniku Hanji Zoe. Moja irytująca księżniczko.- Pochylił się do jej ucha i szepnął niespokojnie "Śpij dobrze". Drgał. Nie panował nad ciałem. Z trudem wstał, ściskając w dłoni pęknięte gogle.
- Dziękuję za wszystko. Nigdy cię nie zapomną.- Załkał, a samotna łza spłynęła po jego policzku. Odwrócił się i ruszył w stronę konia. Wszędzie para... Wszędzie krew...
- Wiesz co Hanji ? Tym razem to ja wyszyłem na głupca.... Bo dopiero gdy cię straciłem, zdałem sobie sprawę, jaka jesteś dla mnie cenna.- Wyszeptał i odwrócił się na chwilę. By ostatni raz spojrzeć na ciało ukochanej.
- Jednak oboje jesteśmy kłamcami. Żadne z nas nie potrafiło dotrzymać obietnicy. Mimo wszystko... Nigdy nie będę żałować naszych wspólnych chwil !-Uśmiechnął się delikatnie w jej stronę, a łzy kapały na jego mundur. Wsiadł na konia i pośpiesznie go popędził. Chciał być teraz sam... Jak najdalej od całego świata... Ściskał w dłoni gogle pewnej brązowowłosej dziewczyny.
"Bez względu na odległość, zawsze będziemy się wspierać."
-Tak... Wiem o tym... Dzięki temu nigdy cię nie strącie.-
Właśnie przypomniał sobie ich rozmowę na temat wojska. To jak bardzo Hanji nienawidziła zwiadowców. Jak bardzo chciała bronić bliskie jej osoby i te słowa, które wypowiedział pod jej drzwiami, na pożegnanie.
" Dziękuje Zoe."
~*~

Ja nie mam nic do powiedzenia. Teraz pewnie wszyscy wiedzą dlaczego wymyśliłam "emulać" (emować i przymulać) Chciało mi się płakać podczas tworzenia fabuły i naprawdę nie znoszę siebie za to. Ale... Musiałam to zrobić. MIKA ! Nie cierp jak ja ! Bo tworzenie tego było zbyt okrutne! Pamiętaj o świętym przykazaniu "Nie zabijaj", a jak już to nie Zoe lub Leviego ! Wiem, ze jesteśmy siostrzanymi sadystkami, ale są granice. Wygląda na to, że sadysta tez ma serce... Wszystkich bardzo za to przepraszam :_: Nie zabijajcie!
~**~



One-shot by Allegra Alfa.

Gatunek: Karna historia dla Miki ;p Nic więcej nie powiem !
Paring/Postać: RivaHan (LevixZoe)
Historia z dedykacją dla Miki ! Mam nadzieję, że to ci wybije z głowy głupie pomysły !
One-shot ma dwie części ! (By Mika zrozumiała jak się czułam gdy przeczytałam scenę we śnie.)


Uwaga ! Za wszystko wińcie Mike lub Bakusia ! Dlaczego ? Tak... Ja wszystko wymyśliłam, ale Bakuś mnie podpuszczał, a to Mika złożyła zamówienie !

"Kłamcy" cz.1
Pewna brązowowłosa dziewczyna przysnęła na kanapie, otoczona przez stertę papierów i książek. Drgnęła lekko i napięła mięśnie. Powoli podniosła ciężkie powieki i rozejrzała się po pokoju. Bez zmian. Ziewnęła głośno i przetarła senne oczy.
-Długo masz zamiar się wylegiwać ?!- Warknął z poirytowaniem niski mężczyzna, wychylając się do niej za oparcia kanapy.
-Co ?- Spytała ospale, wpatrując się tępo w kaprala.
- Głupia !- Zdzielił dziewczynę książką po głowie.
- Ten twój Seweryn już trzy razy pytał, czy podpułkownik Zoe jeszcze śpi !- Powiedział, siadając obok wpółprzytomnej dziewczyny.
- A czego Seweryn chciał ?- 
- Bo ja wiem.- Wzruszył ramionami i wziął pierwszą lepszą kartkę.
- Skąd mam wiedzieć co tej "mendzie" łazi po głowie?- Powiedział obojętnie, przeglądając kolejne zapiski dziewczyny.
-Naprawdę musisz go nie znosić. Co on ci takiego zrobił ?- Spytała z rozbawieniem Zoe, wiedząc jak wściekły kapral zasłania się przed nią kratką papieru.
- Nie lubię go i tyle.- 
- Rivaille... Czy ty jesteś zazdrosny ?- Parsknęła śmiechem. Sama nie wierzyła w to co mówi.
- Co ty bredzisz, głupia okularnico ?- Zapytał z poirytowaniem.
-No wiesz....Mam podejrzenia ! Jak inaczej wytłumaczysz powód, dlaczego mnie nie obudziłeś ?- 
- Bo ciebie nie da się obudzić- Parsknął bez namysłu.
- Niewierze !- 
- Setki razy próbowałem cię obudzić, na różne sposoby, ale po paru nie udanych próbach dałem sobie spokój. Uwierz mi, miałem sporo czasu by się o tym przekonać i próbowałem już wszystkich możliwych sposobów. Oblewania wodą, wkładania chusteczek do ucha, łaskotek, hałasu, układania książek na głowie. Chyba z 1000 razy wcierałem ci krem w twarz, lub ściągałem z łóżka, bądź kanapy.- Powiedział bezbarwnym tonem, nieodrywająca wzroku od kartek.
- Ha! Jak widać, obudź można mnie, tylko pocałunkiem!- Zawołała bez namysłu. Wstała powoli z kanapy i sięgnęła po leżącą niedaleko szklankę z wodą.
-Tego też próbowałem...- Powiedział odrobinę ciszej, a Zoe na dźwięk tych słów wypluła napój, która jeszcze przed chwilą znajdowała się w jej ustach.
- Że co proszę !?- Krzyknęła z przerażeniem, odskakując jak najdalej od kaprala. Za to Levi spojrzał na dziewczynę odrobinę zmieszany. Najwyraźniej nie spodziewał się, że dziewczyna usłysz jego wypowiedź.
- I nic mi o tym nie powiedziałeś ?!- 
- A co miałem mówić ? Było to wieczorem, kiedy znowu zasnęłaś na biurku. Miałem dość rzucania w ciebie książkami, więc po prostu podeszłe i stało się... O dziwo ten sposób zawsze na ciebie działa.- 
- Ale jak to "zawsze" ?- 
- Było to dość dawno, ale o ile dobrze pamiętam to się wtedy obudziłaś. Sądziłem, że to przypadek, więc gdy miałem okazję spróbowałem znowu. Zamiast ciągnąć cię za włosy, postanowiłem sprawdzić czy ta metoda naprawdę działa. I rzeczywiście się obudziłaś. Później już nie używałem tego sposobu.- 
- No wiesz co ? I nic mi o tym nie powiedziałeś ? Przecież to jest molestowanie !- Wykrzyczała, nadymając policzki jak małe dziecko.
- Może właśnie dlatego, nic nie mówiłem ?- Zapytał sarkastycznie.
- Lepiej coś zjedz, zanim pójdziesz do tego swojego blondaska. Znając twoje szczęście, powinno być jeszcze ciepłe.- Warknął, wskazując dłonią talerz, który stał na biurku dziewczyny i wrócił do lektury.
-Hym....Jedno nie daje mi spokoju.- Powiedziała, sięgając po tosta.
- Dlaczego właśnie pocałunek ?- Dotknęła dłonią warg. Mimo wszystko, nie potrafiła sobie wyobrazić swojego pocałunku z Levim.
- Też chciał bym wiedzieć.-  Zapanowała cisza. On z irytacją przeglądał kolejne historie o tytanach, a ona pożerała już drugiego tosta, rozmyślając o tej dziwnej sytuacji. Chyba pierwszy raz było między nimi...tak...sztywno...
-HA ! Już wiem !- Krzyknęła podekscytowana zrywając się z miejsca, a Levi spojrzał na nią jak na dziwadło.
-Przypomniała mi się pewna historia !- 
-Historia ?-
-Tak ! A raczej nie historia, ale bajka ! Opowiadała ona o księżniczce, która zapadła w tysiącletni sen ! Jej podani próbowali różnych sposobów, by ją obudzić, ale nie udało im się. Aż w końcu pojawił się książę z bajki i jego pocałunek obudził królewnę! Okazało się, że są sobie przeznaczeni i żyli długo i szczęśliwe !-
- Co ty za brednie opowiadasz ?- Parsknął Rivaille, zanurzając nos w książce.
- Levi ! Mój księciu !- Zawołała roześmiana dziewczyna i podbiegła do niego, rzucając mu się na szyję.
- Hanji ! Puść mnie ! Jesteś niezrównoważona !- Warknął z irytacją, próbując odepchnąć od siebie brązowowłosą.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zachciało ci się mnie całować! Potraktuj to jako karę, za te wszystkie uderzenia w głowę!-
- Jak widzę, ciągle jest ci ich mało !- 
- Sam powiedziałeś, że jesteśmy sobie przeznaczeni !- 
- To ty to powiedziałaś ! Masz szczęście, że w miarę toleruję twoje zachowanie !- 
- Oczywiście ! Większość ludzi na moim miejscu już dawno by zginęła przez uduszenie !- Zaśmiał się, widząc jego minę. W końcu darował sobie i spojrzał na nią złowrogo, a ona podniosła wzrok. Wpatrywała się w jego tęczówki, szeroko się przy tym uśmiechając. Widząc jak kapral poddaje się, (bo chyba doszedł do wniosku, że dziś już się od niej nie odczepi) objęła go jeszcze mocniej.
- Nie pościsz, prawda ?- Zapytał znudzonym tonem.
- NIE!- Krzyknęła z podekscytowaniem. Każdy, kto to by teraz zobaczył tą scenkę,  uznał by ich za całkowite przeciwieństwa. Jednak... W końcu tacy byli i to ich naprawdę łączyło. Że są od siebie, aż tak bardzo różni.
- W końcu jestem twoją księżniczką ! Już nigdy nie puszcze mojego księcia.- 
- Na świecie nie ma chyba nikogo tak upierdliwego jak ty...- Warknął i rozczochrał włosy dziewczyny. Ona w odpowiedzi zaśmiała się cicho i oparła głowę o jego tors, a Levi sięgnął po książkę, która podczas niespodziewanego ataku dziewczyny, wypadła mu z ręki. I tak siedzieli w ciszy. Ona wtulona w jego ciało, on pogrążony w lekturze. Jednak, oboje nie chcieli przerwać tej sielanki. Dla nich ta chwila mogła trwać wiecznie. Jednak, niestety...
- Hanji ?- Zapytał wysoki blondyn, wchodząc do pokoju i uśmiechnął się szeroko.
-Widzę, że dobrze się bawicie.- Zaśmiał się Erwin, widząc nietypowe wydarzenie.
- Właśnie zostałam irytującą księżniczką kaprala Leviego !- Zaśmiała się i automatycznie przysłoniła dłońmi głowę, licząc się z tym, że pewnie zaraz jej książę zada cios książką.
- Cicho siedź !- Wycedził przez zęby, ale tym razem nie uderzył jej. Po prostu zaczął szukać zdania, na którym przerwał lekturę. Zupełnie jakby cała ta sprawa, najmniej go interesowała.
- Wybaczcie, że wam przerwę. Hanji, Seweryn cię szuka.- 
-Cholera ! Na śmierć zapomniałam !- Krzyknęła i zerwała się gwałtownie z kanapy.
- Żebyś czasem, głowy nie zapomniała.- Parsknął z irytacją, bezradnie szukając zdania na którym skończył czytać. Hanji zignorowała jego słowa. Pośpiesznie nałożyła buty, kurtkę założyła tylko na jedno ramie, włożyła do ust ostatniego tosta i wyleciała w pośpiechu z pokoju, machając wszystkim na pożegnanie.  Kapral odłożył ze złością książkę. Przecież i tak pewnie nie znajdzie momentu, na którym skończył. Spojrzał ostatni raz na miejsce, w którym niedawno leżała roześmiana Zoe, a potem na stojącego przed nim, rozbawionego Erwina.
- Brakuje ci twojej księżniczki ?- 
- Że co proszę ?!- 
**
Kolejny nudny dzień w kwaterze minął i zapadła noc. Jednak własnie tak, przez jakiś czas będzie wyglądać ich życie. Na następną misję nie pojadą zbyt szybko, a treningi zostały odwołane. Dlatego właśnie, tak bardzo mu się nudziło.  Jednak był pewien, że nuda nie będzie długo mu doskwierać. Bo właśnie wszedł na "Niebezpieczną strefę", czyli miejsce gdzie najczęściej grasuje Zoe.
- Mam cię !- Usłyszał za sobą i od razu wiedział co go czeka. Ta sytuacja była już rytuałem tego korytarza.  Zawsze wieczorem, gdy Levi szedł pozmywać naczynia po kolacji, Hanji wyłaziła z swojej "nory" (pokoju), by wreszcie coś zjeść. Bo jak zwykle, zasiedziała się nad notatkami i zapominała o kolacji. Więc jak zawsze, gdy zauważyła przechodzącego kaprala, wyskakiwała za jakiegoś rogu i rzucała mu się na szyję. Za to on, niewzruszony, szedł dalej z uwieszoną dziewczyną na plecach. Weszli do kuchni. Hanji w końcu oderwała się od mężczyzny i usiadła przy stoliku. Wzięła do rąk kubek z letnią kawą, bo jak to mówią "głupi ma szczęście" i jeszcze nigdy nie natrafiła na zimną kawę. Nie liczmy faktu, że dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że pewien "ktoś" przyczyniał się zawsze do jej "szczęścia" i po prostu dolewał czasem do kubka wrzątku lub robił nowy napój. Jednak, nie wiedzieć czemu chciała zachować ten sekret dla siebie.
- Przez co tym razem zapomniałaś o kolacji ?- Zapytał kapral, zbierając naczynia ze stołu.
- Rozmyślałam nad teorią, która nie daje mi spokoju.- Odpowiedziała, sięgając do koszyka z chlebem. Wzięła kawałek bułki i oderwała z niej mały kawałek. Zaczęła zgniatać go w palcach i formować w drobną kulkę.
- Nikt ci nie mówił, że nie wolno bawić się jedzeniem ? To zły nawyk.- Warknął Levi, wycierając mokre naczynia, a ona milczała. Wpatrzona w kawałek chleba, bawiła się nim, ciągle dręcząc się pewną myślą.
- Levi...- Szepnęła w końcu niepewnie.
-Jakie znaczenie ma dla ciebie chleb ?- Kapral spojrzał na nią zaskoczony tym pytaniem.
-Co to ma być za głupota?-Zapytał. Tym razem jego ton nie był tak oschły jak zawsze. W głębi serca zmartwiła go nagła zmiana zachowania u dziewczyny. W dodatku jej oczy... Zdawały się być takie pusta. Brakowało mu w nich tych iskierek entuzjazmu i ciekawości. Zupełnie, jak by na chwilę stała się kimś innym.
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, prawda ? To zabawne, jaką cenę ma chleb. Dla ludzi mieszkających na ulicach. Którzy ciągle głodują, chleb jest niczym skarb. Za to dla szlachty, jest to po prostu niepotrzebny drobiazg. Rekruci mają ograniczone dawki pożywienia. Więc pewnie każdy z nich, doceni najdrobniejszą kromkę chleba. Żandarmeria ma go pod dostatkiem,  nie musi się tym martwić. Straż, często dokarmia głodujących, wiec chleb jest pewnie jednym z wielu pokarmów, które rozdają potrzebującym. Czym jest chleb dla nas ? Dla zwiadowców ?- Rivaille podszedł do niej. Wiedział, że za tą nudną przemową dziewczyna próbuje tylko ukryć żale, który panuje w jej sercu.  Chwycił gwałtownie bułkę, która leżała na stole i siła wcisnął do ust dziewczyny.
-Pf....! Co ty wyprawiasz ?- Krzyknęła Zoe, wypluwając kawałki chleba, które cudem pogryzła.
- Chcesz bym się udusiła ? Naprawdę.. Zginać przez chleb ? Już wolę paść w walce, niż umierać przez taką drobnostkę !- Zawołała, a kapral przyklęknął obok niej.
- Zaczynasz chyba mylić fakty, Hanji. Chleb jest dla nas pożywieniem i sposobem na przeżycie. To, że czujesz głód jest czymś naturalnym. Jemy by żyć, walczymy by przetrwać. Dla mnie ten chleb jest darem od ludzi, których bronimy, walcząc za murem. Jeśli nie zamierzasz tego jeść, to idź spać ! Musisz być naprawdę zmęczona by gadać takie głupoty !- Dziewczyna spojrzała na zgnieciony kawałek chleba, który miała w dłoni i pośpiesznie włożyła go do ust. Rivaille widząc jej gest, spuścił głowę i uśmiechnął się pod nosem, tak by dziewczyna tego nie zobaczyła. Nie wiedzieć czemu uradował go fakt, że jego słowa wpłynęły na dziewczynę.
-Levi...- Szepnęła Zoe, pochylając się w jego stronę. Kapral podniosły głowę, dopiero teraz przypomniał sobie, że ciągle kuca przy jej krześle. Zachwiał się i położył dłoń na jej kolanie, by czasem się nie przewrócić.  Znajdował się teraz tak blisko niej. Tak blisko jej twarzy.
- Levi...- Wyszeptała po raz kolejny Zoe.
- Wydajesz się teraz jeszcze niższy niż zwykle ! W dodatku ta białą chusta na twojej głowie ! Wyglądasz jak mały, słodki, p....- Urwała i przetarła obolały tył głowy.
-...pedancik-Dokończyła. Znów dostała po głowę, jednak sama musiała przyznać, że zasłużenie. Ale cóż zrobić ? Uwielbiała te momenty, kiedy mogła się z nim od tak po prostu podroczyć. Kapral wstał gwałtownie z miejsca i wrócił do roboty. Chwycił szmatkę i tak jak wcześniej, zaczął wycierać talerze. Jednak tym razem uśmiechał się kpiąco, lub może wyzywająco. Tak właśnie wyglądał prawdziwy uśmiech Leviego. Bo musiał to przyznać. Jego również rozbawiła, mała utarczka z dziewczyną.
-To co cię tak naprawdę trapi ?- Zapytał po chwili, chociaż doskonale wiedział, że nie powinien. W końcu udało mu się poprawić jej humor, ale musiał wiedzieć, co dręczyło dziewczynę.
- Był pewien człowiek...- Powiedziała i z obojętnym wzrokiem zaczęła śledzić, jak resztki kawy spływają z jednego boku kubka, na drugi. Kapral drgnął na dźwięk tej wypowiedzi. Poczuł dziwne napięcie, które wywołały słowa dziewczyny.
-Czy ten człowiek był ci drogi...?- Spytał po minucie ciszy. Nie chciał się odwrócić. Nie chciał zoabczyć jej twarzy.  Obawiał się tego co odpowie. Z niepokojem trzymał talerz w rękach i czekał na odpowiedź dziewczyny.
- Nie...- Wyszeptała w końcu, a on... Wrócił spokojnie do swojego zajęcie. O dziwo... Ulżyło mu...
- Był po porostu żołnierzem, który pomagał w eksperymentach. Jednak, staram się być jak najlepszym dowódcą. Więc chciałam poznać jak najlepiej nowych ludzi, którzy mieli mi towarzyszyć podczas misji. Jednym z nich, był właśnie on. Wyjątkowo interesował go przebieg moich badań. Potrafiliśmy całe noce spędzić na rozmowach na temat tytanów. Dzień przed wyprawą wyznał mi, że wyjątkowo boi się śmierci. Przeczytała w aktach, że niedawno oświadczył się pewnej młodej kobiecie, która spodziewa się z nim dziecka. Zazdrościłam mu...Zazdrościłam tego, że może założyć rodzinę... tego, że może o tym pomyśleć i szukać w tym wsparcia. Ja nie mam takiej szansy, więc chciałam życzyć mu jak najlepiej. Był nowicjuszem, więc strasznie się o niego martwiłam. Obserwowałam go podczas misji, ale... Gdy dostrzegłam jak rzucił się na niego tytan, automatycznie ruszyłam by mu pomóc. I mimo, że nie przybyłam najszybciej jak mogłam...Mimo, że nie marnowałam gazu....On zginął. Nie zdążyłam udzielić mu pomocy i po prostu się wykrwawił. Czułam żal... Ale, nie potrafiłam poczuć nienawiści. Katy Mavis, Luis Worter, Ron Tomson oraz Bernard Marco. Pamiętam imiona i nazwiska wszystkich, którzy mi wtedy towarzyszyli, a nie potrafię sobie przypomnieć imienia tego jednego żołnierza ! Nie mogłam napisać listu do jego narzeczonej, nie mogłam odnaleźć jego akt, ani nie mogę odszukać grobu... Własnie z tej drobnej przyczyny ! Nie dość, że nie mogłam go wtedy uratować, to jeszcze nie mogę nic dla niego teraz zrobić ! Nic ! Zupełnie nic ! Bo  jestem na tyle głupia, że nie mogę sobie przypomnieć jego imienia ! W dodatku...- Przerwała. Nie rozumiała tego. Dlaczego nie mogła nic więcej powiedzieć ?
- Przestań...- Usłyszała przy uchu. Im bardziej się szarpała, tym mocniej kapral przyciskał dłoń do jej ust. W końcu, poddała się. Przymknęła oczy i rozluźniła mięśnie. Siłą nic tu nie wskóra, bo Levi jest równie uparty co ona.
- Nie jesteś taka.... Myślisz, że ja pamiętam imiona ludzi, którzy prze zemnie zginęli ? Takich rzeczy po prostu nie chce się pamiętać. Jednak prędzej czy później wszystko sobie przypomnisz. Musisz dać sobie czas...- Wyszeptał i odsunął się od dziewczyny. Już miał zamiar wyjść z pomieszczenia, ale coś go zatrzymało.  Spojrzał na nią. Zmęczona Zoe wpatrywała się w ziemię. Z każdą sekundą coraz mocniej zaciskała dłoń na jego rękawie.
- Kłamiesz...- Wyszeptała, a po jej policzku spłynęła łza. Kapral już miał zaprzeczyć, ale dziewczyna gwałtownie poderwała się z miejsca.
- Ludzie nie umierają przez ciebie ! Jak już to dla ciebie ! Dla wszystkich zwiadowców ! Dla dobra obywateli ! Dla lepszej przyszłości ! Nie możesz tak mówić. Nie obrażaj tych ludzi. Przecież oni wciąż walczą... Po to by dodać nam sił...Założę się, że śmieć na polu bitwy była dla nich największym zaszczytem. Dla mnie, był by to zaszczyt. Umrzeć za to w co się wierzy...To najlepsza śmierć z możliwych!- Zawołała, dość wesołym, jak na te słowa, tonem. Ruszyła pośpiesznie w kierunku drzwi, ciągnąc go za sobą. Puściła jego rękaw dopiero na korytarzu, gdy przechodził w przejściu i miał akurat idealną okazję by potargać mu włosy. Zaśmiała się głośno, gdy kapral skarcił ją za to spojrzeniem. Szli w ciszy...razem... przez ciemny korytarz.
- Levi... Jak myślisz dlaczego tytani to robią ?- 
- Mnie pytasz ? To ty tu jesteś od spraw tytanów.- 
- Co jeśli robię to, bo uważają nas za zagrożenie ? Czułam ból, widząc śmierć moich towarzyszy. Czy tytani, również mogę coś takiego poczuć ?-
- Gdy tytan pożera żołnierza, on jest dla niego tylko człowiekiem. Gdy żołnierz zabija tytana, on jest dla nim tylko martwym ciałem. Nieważne, czy czują, czy myślą. Są dla nas zagorzeniem. Spełniamy jedynie swój obowiązek. Wolę zabić wroga, niż by zabito mi towarzysza.- 
-Hym... Chyba masz rację.... Levi mogę zdradzić ci sekret ?- Zapytała dziewczyna posyłając mu pytające spojrzenie, on w odpowiedzi tylko wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Ja... Nienawidzę zwiadowców... Nienawidzę wojska, tych wszystkich murów i całego tego zamieszania. Szukam innego rozwiązania, bo nie chcę dalej zabijać. Nie chcę widzieć krwi na moich dłoniach. Gdy zabijam tytana i myślę, że może przez to cierpieć, czuję ból. Nienawidzę wojska... Bo zdarza się, że muszę zabicia człowieka. Gdy ktoś straci zdrowy rozsądek podczas misji, stanowi zagrożenie. Moim obowiązkiem jest go zabić. Wtedy po portu wyciągam broń i strzelam. Nienawidzę tego...- Zapanowała cisza. Oboje znali ten ból. Jednak byli żołnierzami. W wojski nie można podważać rozkazów. Zawsze, ponad wszystko, trzeba stawiać na pierwszym miejscu obowiązki. Tu nie ma miejsca na uczucia.
- Ale... Jestem tu i nie żałuję. Jestem tu bo są ludzie, których chcę chronić. Bo wierzę, że jest szansa na zmiany. Dlatego... Nie zawaham się, jeśli będę musiała zabić tytana. Strzelę, jeśli będę musiała i zrobię to z własnej woli ! Nikt mnie do tego nie zmusza ! Nie traktuję tego jako obowiązku, jest to moja własna decyzja. I dopóki mam nadzieję, dupku żyją ludzie, których muszę chronić... Będę dalej bez wahania pociągać za spust. Dalej ,będę rzucać się w wir walki i zabijać kolejnych tytanów... Bo wierzę...że to co robimy jest słuszne. Dlatego... Poniosę każdą cenę by tego bronić.- Dalej szli w ciszy. Hanji zatrzymała się przed drzwiami swojego pokoju. Zawołała coś wesołego na przegniatanie i zaczęła poprawiać przywiązaną do szyi, chustę kaprala. Która po jej poprawkach, wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Widząc to co zrobiła, szybko krzyknęła ze śmiechem jakieś usprawiedliwienie i wleciała do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Nie zareagował. Stał w ciszy. Wpatrywał się w ziemię. Nie wiedzieć czemu...czuł...ulgę ? Przyłożył dłoń do czoła i odgarnął grzywkę wpadająca na jego oczy. Spojrzał na drzwi.
- Dziękuje Zoe.- Wyszeptał na pożegnanie.
*
- Rivaille !- Usłyszał za sobą krzyk. Zoe ? O tej porze ? Niemożliwe ! A, jednak ! Kapral odwrócił się gwałtownie, jednak nim się zorientował, brązowowłosa już była w jego ramionach. Oboje upadli na ziemię, a Erwin tylko przyglądał się temu całemu zajściu.
-Słabą równowagę masz na tych swoich krótkich nóżkach!- Zaśmiała się Zoe.
- Co tak z rana ?- Zapytał zdezorientowany, odpychając od siebie dziewczynę.
-Zapomniałeś ? Mówiłam ci wczoraj, że już się od ciebie nie odkleję !- 
- Powiedz mi coś czego nie wiem.- 
-Nudzi mi się...-
- Wiec idź się pobaw z tytanami !- 
-Kiedy ja wolę spędzać czas z tobą, niż z nimi !-
- Co masz na myśli ?- 
-Chodźmy na festiwal !- 
- Co ?- 
- Erwin mi opowiadał, że dostał zaproszenia na bal ! Są również i dla nas ! A rano jest festiwal w mieście ! Chcę go zobaczyć!- Rivaill spojrzał na Erwina wzrokiem w stylu "Musiałeś jej o tym powiedzieć ?".
- Odmawiam.- 
- Levi ! Okrutny jesteś, wiesz ?- 
- Wybacz mi, głupia okularnico. Nie mam zamiaru szwendać się po przetłoczonych ulicach !- 
- Kto powiedział, że będziesz sam ? Poszwendasz się ze mną !-  Kapral już miał zaprzeczyć, ale dziewczyna złapała go za chustę i pociągnęła w swoją stronę. Spoglądała prostu w jego tęczówki, pewnym i stanowczy spojrzeniem.
- Pójdziesz ze mną, czy ci się to podoba, czy nie. Jesteś za krótki w  nogi, by przed mną uciec.- 
- Jednak potem nie miej do mnie pretensji...- 
- Jestem pewna, że będzie fantastycznie !- 
- Łażenie po przetłoczonym mieście... Naprawdę świetnie...-
- Prawda ?! Nie martw się !- Zawoła kładąc dłoń w pociesznym geście, na jego głowie.
- Będę pilnować, byś nie zgubił się w tłumie !-
~*~
Koniec... Tak, nie skończy się na jednej części ;p Ale to one-shot karny, więc jest trochę inny. Chciałam zrobić dłuższy wątek z postaciami, byście się do nich bardziej przywiązali i więcej o nich poczytać. Ta... Levi jak nie Levi, Zoe jak nie Zoe, ale ok xD To one-shot dla Miki, więc się nie czepiać ! A wiem, że ona lubi wciskać to czego ludzie się nie spodziewają xD Wiem, bo u niej Rivaille właśnie przechodzi załamanie i płacze po nocach ;_: Ale ja się zemszczę za to i za sen ! Tylko czekaj !

Cześć druga : Klik !