Czytasz -> Skomentuj -> Motywuj !

wtorek, 30 lipca 2013

One-shot by Allegra Alfa.

Gatunek: Komedia, komedia, komedia...(Karolina zna bardzo dużo gatunków opowiadań xP)

Paring/Postać: Levi ! oraz.....*moment napięcia* Allegra Alfa ! ( Z nutą RivaHan)

Historyjka stowarzyszona na zamówienie Karoliny, ale z dedykacją dla wszystkich czytelników !

Ten one-shot jest tak naprawdę o wszystkim i o niczym (I o mnie też ! O.O ) xD No i parę podtekstów musiałam powciskać xD Może lepiej nie czytajcie nawiasów :P


Uwaga ! One-shot niszczy mózg ! Czytasz na własną odpowiedzialność ! Poznajcie zakamarki mojego umysłu ! Buhahahah !

"Gdyby Allegra poznała kaprala"
Jedno pytanie dręczyło go przez cały dzień. Co ma ze sobą zrobić ? Erwin znów ochrzanił go o to, że za dużo pieniędzy wydają na wybielacze. No, ale to jego wina ? Przecież cholernie ciężko sprać plamy z białych spodni, a brudny mundur obniża morale ! Co z tego, że tylko jego morale ?! Zawsze to jakiś pretekst by Erwin dał mu spokój.
Pewnie już łatwo wam się domyśleć, o kim będzie ta nudna historia. Jej bohaterem jest pewien niski kapral. Jak to mówią: Mały ciałem, wielki duchem. Au !... No dobra, już kończę z tą ironią Levi ! Oddłuż broń!
Ech... Na czym to ja...? A ! Więc nasz czarnowłosy bohater, nie miał już nic do roboty. Szczerze mówiąc, ja też nie miałam, wiec co zrobić ? Postanowiłam łazić za tym pedancikiem bo nasza "kochana" (Giń w męczarniach, proszę ^^) Kaori, zażyczyła sobie komedię z Levim ! Jak do cholery mam zrobić komedię z Levim ! No jak ! Z pedantem ? Z gburem ? Komedię ? Żarty sobie robisz ?
- Możesz się wreszcie zamknąć ?- Warknął poirytowany Levi, słysząc moje jęki rozpaczy. Ale co mu się dziwić ? Przecież wasza Allegra Alfa jest makabrycznie wkurzająca ! (I taka pozostanie ;p)
- Dziękuję, że próbujesz mnie uspokoić, Levi.- Powiedziałam równie poirytowanym tonem. Cóż zrobić... Jego charakter jest zaraźliwy !
- Twoje życie jest w cholerę nudne. Łażę z tobą od dwóch godzin i nawet to jak kłóciłeś się z Erwinem na temat spodni, nie było śmieszne!- 
- Mam się obrazić, czy potraktować to jako komplement ?-
- A, rób co chcesz.- Wycedziłam przez zęby. Co się ze mną dzieje !? NIEEE ! Moja osobowość została naruszona ! Za dużo przebywania z Levim ! Za dużo !
- AAAA!- Krzyknęłam, ciągnąc się za włosy. Zaraz.... Dlaczego jeszcze nie dostałam po głowie, za wydzieranie się ? Rozejrzałam się dookoła. O dziwo, Levi dalej stał obok mnie, ale... Był tak jakby, nieobecny. Co mu tak nagle odwaliło ? Spojrzałam w tą samą stronę co on. Przez otwarte drzwi widać było kawałek podwórza i.... Zoe !
- Rety, to Hanji ! Myślisz, że mogłabym zrobić z nią zdjęcie ! Wzięłam ze sobą telefon ! Może się zgodzi !- Wygląda na to, że mój optymizm jeszcze nie wymarł.
- Że niby co wzięłaś ? - Zapytał zdziwiony Levi.
- Nic, nic... XXI wiek.- Powiedziałam obojętnie i spojrzałam na kaprala. On nawet nie zainteresował się moją odpowiedzią ! Chyba nawet go to nie obchodziło ! O rzesz ty....
- Kurduplu, znowu będziesz mnie ignorować ! - Oberwałam morderczym spojrzeniem. Odruchowo przykucnęłam i zasłoniłam twarz w obrończym geście. (Tak samo jak na konwencie, gdy ktoś próbował mnie podnieść)
- Ts... Odezwała się wysoka.- Warknął kapral, powstrzymując się od zadania ciosu.
- Mam 165 ! Czyli 5 cm przewagi ! W dodatku mam 15 lat, a nie 34 ! Więc istnieje szansa, że jeszcze urosnę !- 
- Wierzysz w to ?- 
- Nie...- Załkałam zdołowana. Nagle z emo'wania wyrwał mnie czyś śmiech. Własnie ! To jest najdziwniejsze ! Żeby przy Levim usłyszeć śmiech ? Oznaki radości ? Gorzej ! Oznaki życia !  Niemożliwe, staje się możliwe. No prawie... Gdy spojrzałam w stronę dźwięku, okazało się, że była to Zoe. Jednak... Zaliczmy to jako jakiś sukces ! Może ona jest uodporniona na magiczną aurę tego gbura ? (Miku! Bo każdy Levi ma magię i kompleksy, prawda ? xD)
- Ona zawsze taka wesoła ?- Zapytałam zdziwiona.
- Zazwyczaj. Bardziej mnie interesuje koleś, który teraz przy niej stoi...- Powiedział kapral, dość oschle.. Ale także w nietypowy dla niego sposób. Czyżby w jego gburowatym głosie, była ukryta nuta zazdrości ? Co prawda to zdanie zabrzmiało jak wyrwane z jakiegoś yaoica, ale oczywiście mu tego nie powiem !
- Co to za człowieczek ?- Przechyliłam ze zdziwienia głowę w prawo.
- Pierwszy raz gościa widzę.-
- Seweryn Nox.... Najgorsza, brudna menda, jaka łazi po ziemi.-  (Z dedykacją dla... Ta osoba się domyśli ;p W końcu na tym blogu jest tylko jedna fanka Seweryna xD Ps. Wcześniejszy one-shot Levi x Hanji)
-Czym ci on tak podpadł ?- Spojrzałam z przerażeniem na kaprala.
- Właśnie tym.- Warknął, wskazując w ich stronę.
- On się rumieni, czy to światło tak dziwnie pada ?- 
- I jedno i drugie.- Odpowiedział beznamiętnie. Ech... Kapralu, więcej uczuć...
- Biedna Mika. Pewnie się zawiedzie, ale cóż robić. Szczerze mówiąc niezłe z niego ciacho, no ale... Lepiej się w to nie mieszać i pójść poszukać Armina ! Rivaile, wiesz może gdzie są pokoje świeżo upieczonych zwiadowców ?- 
- Idziemy tam !- Zawołał kapral, złapał mnie za włosy i zaczął ciągnąć po ziemi.
- Au ! Levi, czekaj ! Nie chce tam iść ! To nie moja sprawa ! Armin ! A co z Arminem !?- Zawołałam, próbując się wyszarpać, ale trzeba to przyznać... Ten facet ma mocny chwyt.
- To zły pomysł Levi ! Naprawdę ! I zobaczysz, że...- Puścił mnie ? Chyba tak..
. Rozmasowałam obolałe plecy. Na pewno mnie puścił, inaczej nie upadła bym tak niefortunnie na ziemie. Odwróciłam się. Wysoki, przystojny i nieźle zbudowany blondyn właśnie złapał Zoe za rękę. Jego policzki oblewał rumieniec. Taka słodka scenka.... Ale nie do końca ! W ich stronę właśnie biegł, nie kto inny jak niski kapral !
- Levi nie ! Nie zabijaj go !- Krzyknęłam z przerażaniem. Za późno. Levi wybił się do góry i z półobrotu kopnął Seweryna w twarz, zanim biedak zdążył cokolwiek powiedzieć. Przeturlali się po ziemi. Złapał w końcu blondyna za włosy i uderzył go z kolana w brzuch. Jednak rywal Leviego, nie należał do ludzi, którzy od tak pozwolą po sobie jeździć. Złapał Leviego i spróbował wykręcić mu rękę. Kapral na szczęście szybko go przejrzał i drugą ręką uderzył go w żuchwę. Przeturlali się razem, ładny kawałek od siedziby zwiadowców.
- Hej ! Czekajcie !- Krzyknęłam podnosząc się z ziemi i ruszyłam za nimi. Przebiegłam obok zdziwionej Zoe. Która ciągle wpatrywała się w miejcie, gdzie jeszcze niedawno stał blondyn. Zatrzymałam się, i zawróciłam. Bo po protu nie mogłam się powstrzymać by się z nią nie przywitać !
- Miło mi cię poznać. Naprawdę cię podziwiam Hanji ! Jesteś najlepszą bohaterką humorystyczną w całej serii ! Tak trzymaj !- Zawołałam, szczerząc się szeroko.
- Levi czekaj na mnie ! Co ja opiszę w one-shocie, jak cię zgubię ?! Pomyślałeś może o tym ?!- 

*** 
- Co ja tu robię ?-  Zapytałam, odpychając od siebie miotłę, która już chyba po raz czwarty spadła mi na głowę. Co ja Max, że się tak do mnie klei ? (Ps. Ci co oglądają Fairy Tail, znają ten paring xD
- Mogła byś się wreszcie zamknąć ?- Warknął mój towarzysz. Kto zgadnie gdzie aktualnie się znajduję ? Obstawiam że nikt, więc wam powiem... W PRALNI ! Tak ludzie ! W pralni ! To takie cholerne miejsce, gdzie wasz kochany kapral robi pranie, trzyma zapasowy sprzęt do czyszczenie podłóg oraz przemyca zapas odplamiaczy !
- Nienawidzę cię...- Wycedziłam przez zęby. Co ja tu robię ? Powinnam teraz grasować po pokoju Armina i ukraść mu jakąś koszulę na pamiątkę, a nie siedzieć z pedancikiem w pralni ! Armin, przepraszam ! Czekaj tam na mnie ! Co z tego, że mnie nie znasz ?! Czekaj tam na mnie !
- A ! Co ty wyprawiasz !- Krzyknęłam na Rivailliego. (Uwaga ! To miejsce na fangirl Kaori. Niech ci wyobraźnia trochę pospami ;p). Zgadniecie, co on robi ? Rozbiera się !
- Co się wydzierasz, bachorze ?- 
- Zboczeniec !- Warknęłam, rzucając w jego stronę miotłę.
- Przestań się wydzierać gówniaro ! Nie będę przecież łaził w brudnej koszuli ! Przez tego durnia, nieźle się wybłociła !-  Pedanci, pedanci wszędzie !
- Zaraz tam dureń. Ja bym go tam sparingowała z Mika i by problemu nie było ! Sądząc po jego wyglądzie, bardzo by jej się spodobał. Oczy Kida z Soul Eater, włosy jak Usui z Kaichou, głos od którego ma się dreszcze. Wysoki, wysportowany, a do tego miły !-
- Jest aż taki idealny ?- 
- Oczywiście ! To chodzący ideał ! I ma takie urocze imię ! No i w przeciwieństwie do ciebie jest miły. Bądźmy szczerzy, nie masz szans.- 
- Ts... Jestem wyjątkowo miłym gościem.- Pan gburowaty się chyba obraził. Jednak suchary to potrafi walić.
- Taki z ciebie miły gość, jak z kaczuszki seme !- (Pozdrawiam Akiego i jego arta z konkursu !)
- O czym ty do mnie bredzisz ?- 
- Konwenty, konwenty ! Nie zrozumiesz !- Machnęłam obojętnie ręką. (Dedykacja dla uczestników Krakon 2013 !
- Rany... Nie wiem skąd się urwałaś, ale dobrze że mnie tam nie było.- Oj masz rację. Gdyby Levi dowiedział się co to internet..... Gorzej ! Gdyby zobaczył te wszystkie arty z nim związane ! Levi w sukience. Levi śpiewa. Levi tańczy. Levi jest pokemonem. O, matko ! A co z paringami ! Ile yaoistek by zginęło !?
- Właściwie, ciągle nie powiedziałaś mi jak się tu dostałaś.- Racja ! Jak mogłam pominąć coś tak ważnego?
- A... Wiesz, w moim świcie jest coś takiego jak wyobraźnia ! Dzięki niej można podróżować między światami i.... AU !- Rozmasowałam obolałą głowę. Matko ! Za co tym razem ?!
- Umiem rozpoznać kłamstwa. Masz szczecie, że jeszcze nie wiozłem cię za szpiega tytanów- 
- Dobra przyznaję się ! Naoglądałam się głupich MMD gdzie Eren śpiewa do piosenki Hatsune Miku, jak tańczysz z przyczepionymi wąsami do hiszpańskiej nuty oraz przejrzałam arty Hanji x Tytan ! Potem jeszcze spam na facebooku i mi odwaliło ! To wszystko wina ludzi ! Cielu to potwierdzi, bo spamił razem ze mną ! Z reszta Mika i Kida też !- Zapanowała cisza....
- Twój świat musi być naprawdę dziwny...- 
- Oj, tak.... Ale wynagradzają to genialni ludzie ! Jest na przykład Mika ! Na której muszę się zemść, bo w swoim opowiadaniu chce zabić paru boskich bohaterów. Niech się strzeże ! Moje pluszowe pokemony z Bakim na czele, mi pomogą ! Chociaż za przyszłą postać Fear, mogę jej trochę podarować.No i jest Ciel ! Znamy się od niedawna, ale bosko się razem spami ! No i ma się z kim kochać Kuroshitsuji ! Wiecznie zadowolona Misaki, którą znam tylko z bloga. Ale zawsze mnie dowartościowuje, bo nigdy nie krytykuje tego co napiszę ! Beshi, która pewnie mnie nienawidzi, ale i tak dla niej, kiedyś sparinguje jej mężulka ! Niech spamuje więcej na tytanach ! Remii, która dla mnie przeczyta nawet najdłuższą historię i zawsze dostarczy jakiś fajny pomysł lub art na fanpage ! A wraz z nią Rin z tego samego fp ! One to wiedzą jak prowadzić stronkę na facebooku ! Dawajcie więcej artów ! Niech ten cudny fp, nie zginie ! Uwielbiana Hinata ! Zawsze da dobrą radę i wesprze słowem ! Róża, która kocha robić korekty i dodać swoje podteksty w moich opowiadaniach. Ona i Remii to moje wsparcie, gdy w przyszłości przysnę w trakcie korekty ! No i Dusia, która zaraża paringami jak mało kto ! Razem zesfatamy Tamakiego z Haruhi ! Do niej należą wszystkie one-shoty z Mikasa x Eren !  No i jest jeszcze Kaori, przez którą tu skończyłam! Nienawidzę jaj za to, ale wszystko jej wybaczę. Oby jej się tak historia spodobała.... A ! Zapomniałam o Akim ! Ten to nigdy nie przeczyta mojego romansidła ! Kiedyś dostanie za to ! Oj dostanie ! No i Kida ! Która pewnie nigdy się o tym nie dowie, ale to mój ulubiony i jedyny siostro-brat ! Oczywiście, jeszcze Acchan czasem zajrzy z Ayoi, za co zawsze będę jej wdzięczna. Bo z ich blogami moje się umywają ! Renee, która pisze najlepsze blogi na świecie, a ja zawsze będę jej "uczennicą"! No i może kiedyś jej dorównam....Co się tak dziwnie patrzysz ? Warto wierzyć w cuda !  Claudy, która w końcu wznowiła bloga i razem z Madel pisze najlepsze one-shoty na świecie ! Taki talent to tylko podziwiać !  No i wiem, że jest jeszcze cicha Patrycja. Która śledzi bloga, ale się nie przyzna ! Więc może mój świat jest dziwny, ale przyjaciół można mi pozazdrościć !- I tego cholernego spamu na facebooku.
- Kompletnie cię nie rozumiem.-
- Nie dziwię się ! Nie ty jedyny- Zaśmiałam się pod nosem. Jak miło być znów sobą !
- Można stąd wysłać pocztówkę ? Przydało by się, wysłać im pozdrowienia z siedziby zwiadowców.-
- Że co proszę ?- 
- Nie gadaj ! Nie macie tu pocztówek !? To co ja teraz zrobię ?-
- To nie mój problem...- Ech... Trudno... Najwyżej wspomnę o nich w one-shocie i będzie zaciesz ! Yahoo ! Brawo mózgu, to dobra myśl !
- A po co przybyłaś do tego świata ?- Po co ? Bo pewna Kaori nie napisze sama komedii, ale zwali to na innych ? W dodatku co ona sobie myśli ? Po tym wszystkim mam się z nią dzielić przyszłym mężem ! Czy ona w ogóle wie co ja tu przechodziłam ! Oj nie ! To będzie wojna !
- A tak jakoś.....- Ta.. Kłamczyć zawsze można.
- Myślisz, że uda mi się spotkać Armina ?!-
- A co ty ,jakiś kompleks na jego punkcie masz ?- 
- Nie ! To mój przyszły mąż, ale jeszcze o tym nie wiem !- Zapanowała cisza. Usta Leviego wykrzywiły się w dość nietypowy sposób..... Nie ! Nie mówcie mi, że on...
- Ha, ha ! Dobre ! Ten chłopak jest inteligentny, więc pewnie będzie cię unikał jak ognia ! Trzeba być głupim, by się tobą zainteresować ! Ha, ha !- Czy ja nie powinnam się czasem obrazić ?
- Zamknij się ! Pochodzę z innego świata, więc może poderwę  Armina dzięki starym, dobrym Polskim legendą ! Na przykład o Euro 2012! To naprawdę fascynując historia i.....- 
- Co ty się tak nagle krzywisz ?- Zapytał nagle Levi...
- Jakoś mi tak nagle nie dobrze....- Zobaczyłam śmiejącego się kaprala ! Będę rzygać ! Ludzie dajcie wiadro !
- Błagam cię skończ z tym. Ja nie będę tego sprzątać- Parsknął Levi.
- Pf... Powinieneś być mi wdzięczny, że się staram. Wiesz ile ludzie chce sparingować Hanji z Arminem ? Powód ? Bo są inteligentni, więc zróbmy paring ! Powinieneś mi dziękować  ! Dzięki mnie stracisz konkurenta !- 
- Myślisz, że Hanji i Armin mogli by zostać parą ?- Zapytał zdziwiony kapral, drobiąc się po podbródku. Najwyraźniej się nad czymś zastanawiał.
-Szczerze mówiąc Hanji, spędza z nim dość dużo czasu. Jednak do tej pory obawiałem się tylko Erena i Seweryna.-  Erena raczej nie ma się co obawiać. Kaori nieudolnie próbowała już ich sparinogować. Eren raczej nie był wtedy szczęśliwy.
- Błagam cię przestań ! Jeszcze wykraczesz ! To by było straszne ! Hanji i Armin ! Kolejna pedofilia w tym anime ! Ja tego nie przeżyję ! Uwielbiam charakter Hanji i kocham Armina ! To by było zbyt okrutne, bo nie potrafiła bym znienawidzić tego paringu ! Nie mogą mi odebrać męża !- (Aki, Kida... Wyglądałam w tedy mniej więcej tak, gdy mówiłam że herbata z hotelu była dobra ! Ci co tego nie widzieli, może dostaną nagranie z hotelowej kamery)
- Jak na pisarza jesteś strasznym dramaturgiem.-
- Artysty nikt nie zrozumie !- 
- Jeśli ty jesteś artystą, to ja jestem tytanem.- 
- To się jeszcze okaże ! Nie wiadomo co planuje autor mangi ! Zresztą... Szczerze w to wątpię ! Gdybyś był tytanem z łatwością poderwał byś Hanji !- Pokazałam kapralowi język, ale szybko pożałowałam swoich słów, wiedząc jego spojrzenie.
- Słuchaj młoda, za lżejsze przewinienia spuszczałem łomot.- Wysyczał. Przez chwilę miałam wrażenie, że przede mną stoi król demonów !
- Przepraszam ! Proszę nie bij ! Nie chcę skończyć jak Eren ! Jeszcze zrobią filmiki, do głupiej muzyki, jak mnie pobiłeś i będzie to latać po całym necie ! Ja nie chcę tak skończyć !- Załkałam, a kapral odsunął się ode mnie.
- A wiec zostańmy sprzymierzeńcami.- 
- ŻE CO PROSZĘ ?!- 
- Poznam cię z Arminam i stracę przynajmniej jednego konkurenta! Co ty na to ?- 
- Jeszcze się pytasz ?! Pewnie że się zgadzam, kapralu !- I tak właśnie znaleźliśmy porozumienie. Nie taki kapral straszny !
***
Ta... I muszę was zawieść... Jakiś czas temu wróciłam do domu i zaczęłam to pisać. Dlaczego się tak skończyło ? Otóż.. Bądźmy szczerzy. To wszytko moja wina ! (Tak tym razem nie zwalę na innych !Gdy lazłam z Levim, mijaliśmy pokój Armina... No i.... Cholernie mnie korciło by zabrać jego koszulę na pamiątkę ! Wleciałam jak szalona do jego pokoju i co zastałam ! Oczywiście, chłopak dba o siebie, więc półki z książkami były równo posegregowane alfabetycznie, a pokoik wysprzątany. Pod rządami Leviego, nie może być inaczej, ale nie o to chodzi ! On tam był ! Sam Armin stał na środku pokoju i co jest w tym najlepsze ? Był w samych spodniach, bo właśnie się przebierał ! (Ta... Levi  to zboczeniec jak się przebiera, ale Armin nie xD Chociaż teraz to ja wyszłam na zboczeńca, no ale co zrobić ? Niczego nie żałuję !) Do wszystkich dziewczyny ! Nie uwierzycie ! Armin ma kaloryfer ! Pewnie nie taki jak Jean, czy tam Levi, ale ma ! Ładnie wyrzeźbiony tors, ale nie do przesady ! Widać, treningi wojskowe robią swoje ! No i tak się jakoś zdarzyło.... Krewka z nosa poleciała, przytomność się straciło, a gdy się obudziłam byłam w Żaganiu ! I tak się historia zakończyła ! Ludzie ja nie chcę takiego zakończenia !
*** 
Ta.... Co to było ? Tak właściwie nie powiano być notki od autora, bo to wszystko przypomina jedną wielką notkę od autora ! Druga próba napisania tego one-shota była niezłą ^^ W pierwszej wersji, była historia o tym jak Levi zbiera podpisy, bo Erwin zabronił mu robić pranie, a Hanji chciała zrobić z wybielacza bombę. Ech.. Alfa i komedia... Pięknie ... No, ale zostałam przy tym. Dlaczego ? Bo to niesprawiedliwe ! Dlaczego Kaori ma dostać ode mnie one-shota ? Sama jest pisarką ! Dlatego ten one-shot został stworzony przez zamówieni Kaori, ale jest z dedykacją dla wszystkich, którzy czytają tego bloga! Jeśli ktoś nie został wymieniony lub nie było dla niego podtekstu, niech się nie obraża, bo to nagroda dla tych co się udzielają i mnie wspierają ^^ Jeśli o kimś zapomniałam to przepraszam, ale to są uroki pisania po nocy! Kocham was wszystkich ! A teraz przepraszam, idę zarwać nockę na korekcie i wysłuchać krytyki Bakusia i moich pokemonów. One-shot psycho ! Rujnuje mózgi małym dzieciom, ale co tam xD Akcja miała być dłuższa. Chciałam jeszcze opisać swoją walkę z Annie, gdzie oskarżam ją o zbyt częste gapienie się na Armina. xD Niestety znacie umiejętności Annie, miałam przegrać walkę i dopiero obudzić się w naszym świecie, ale wcześniej miało być jeszcze parę scenek. Ale nie... Bo Allegra znów się rozpisała... Szkoda, szkoda....  Było by za długo i musiałam to zakończyć tak... Ech... Cała ja... Remii nie musisz tego czytać, wiem, że znów mnie skarcisz i będziesz zła, ale ja muszę się gdzieś wyżyć ! :_; 
Ps.
CO JA ZE SOBĄ ZROBIŁAM ! WYSZŁAM NA PSYCHICZNĄ WARIATKĘ !
Ps. x2
Nie chciało mi się czytać korekty po raz drugi, więc sprawdzę ją jutro ;p 


Dość nietypowa kontynuacja na życzenie Róży xD
Bohaterowie: Armin, Allegra Alfa, Levi : Klik

sobota, 27 lipca 2013

One-shot by Kaori-Chan~

One-shot na zamówienie Acchan do anime "Kaichou wa Maid-sama".
Gatunek:Komedia/romans
Postać/Pairing: Usui x Misaki ( oczywiste to przecież ^^)


"Niezapomniany dzień"
Gotowa do wyjścia dziewczyna czekała tylko, aż usłyszy dzwonek od drzwi. Tego dnia była jeszcze piękniejsza niż zwykle. Ubrana była w letnią kaszmirową sukienkę z kwiatem wiśni wijącym sią od spodu, czarne sandałki, a jej szyję zdobił naszyjnik w kształcie serca, który otrzymała podczas konkursu na „ najlepszą parę” na festiwalu w szkole Yumesaki. Włosy splotła w kłosa opadającego na jej lewe ramie. Ostatnio miała wyjątkowo dobry humor, w dodatku jej ukochany za każdym razem się dla niej starał, więc postanowiła również zrobić coś dla niego. Byli ze sobą już kilka lat, a z każdym pocałunkiem zakochiwała się w nim na nowo. Spędzali ze sobą niewiarygodnie dużo czasu. Misaki pracuje jako współwłaścicielka Maid-Late, a Usui objął posadę kucharza oraz studiuje na wydziale prawa. Wspólna praca wydawała się dla nich jedną z najlepszych okazji do spędzania razem czasu. Jednak ich długi związek nie zmienił zbytnio charakteru dziewczyny. W końcu ze strony drzwi dobiegł odgłos dzwonka. Misaki pospiesznie wstała i podbiegła do lustra upewnić się, że wygląda idealnie, po czym otworzyła drzwi i ujrzała rozpromienioną twarz swojego chłopaka.
-Dzień dobry. Przyszedłem po Misaki.- powiedział uśmiechnięty. Promienie słońca solidnie biły w oczy, przez co ten zaliczył niezłą wpadkę.
-Usui… Ty idioto!- powiedziała zażenowana dziewczyna. Zamknęła za sobą drzwi i wyszła przed dom. Chłopak przyjrzał się uważnie i aż mu szczęka opadła. Na twarzy Misaki pojawił się speszony rumieniec. Było jej przykro, że nie docenił jej starań, ale z drugiej strony rozumiała go. Nigdy przecież tak nie wyglądała. W ciągu tych kilku lat ani razu nie była ubrana w ten sposób i nagle bez powodu wystroiła się jak cała reszta jej rówieśniczek.
-Nie wierze w to co widzę. – złapał ją za rękę, żeby zapanować nad całą sytuacją-Wyglądasz pięknie, jak zwykle. –pocałował dziewczynę w policzek i pociągnął do przodu. Szli przez chwilę w milczeniu. Ze spuszczoną głową Misaki w duchu powtarzała sobie, że nigdy więcej tak nie zrobi. Czuła się niekomfortowo w dodatku miała nadzieje, że Usui zareaguje zupełnie inaczej. Z głębokich myśli wyciągnął ją głos chłopaka.
-Misaki? Nie spotkamy się jutro, ani nie będzie mnie w pracy. Muszę zostać cały dzień na uczelni, bo mam egzaminy kwalifikacyjne.-oznajmił oschle.
-Nie ma sprawy, ale po jutrze się zobaczymy, prawda? – zapytała z nadzieją.
-Nie pozwoliłaś mi dokończyć. Musimy się spotkać. Szczerze mówiąc mam ważną sprawę, a nie chce robić tego tutaj i w taki sposób.- powiedział Usui z powagą. Ona nie miała pojęcia o co chodzi. Z jednej strony bała się, że to coś poważnego, a z drugiej wcale ją to nie obchodziło. Uważała się za idiotkę, bo nie interesowało ją to co jej chłopak chce powiedzieć. Jedyne co jej pozostało to czekać na ten dzień. Ich późniejsze rozmowy poszły jak z płatka. Spędzili miło dzień w wesołym miasteczku, choć Misaki widziała, że z Usuiem jest nie tak. Specjalnie zmuszał się do uśmiechu, tak samo z rozmowami, mimo że wyglądały na naturalne. Ona to czuła.
                                                                                      ***
Tego ładnego dnia Misaki miała zamiar nie zaprzątać sobie głowy wczorajszym i jutrzejszym dniem. Chciała całkowicie zająć się pracą, tak jak za starych czasów. Teraz miała na to mniej czasu. Zbyt dużo obowiązków krążyło po jej głowie, by robić coś z zawziętością, którą miała w sobie podczas szkolnych lat. Mimo wszystko słowa jej chłopaka nie chciały zatrzeć po sobie śladów. Nie potrafiła zatracić się w pracy. Każdą czynność wykonywała źle, tłukła szklanki, podpisywała stare papiery, gubiła zamówienia. Kto by pomyślał, że ona-jedna z najbardziej odpowiedzialnych i dokładnych osób- może zrobić jakiś błąd techniczny?
-Misa-chan, może idź do domu odpocznij, bo chyba nie jesteś w stanie dziś pracować- zaproponowała Satsuki.
-Yhm… nie, dam rade, naprawdę- odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.
-Wygląda na to, że nie układa Ci się z twoim lowelasem, co?- zapytała zgryźliwie zza rogu Honoka. Misaki spojrzała na nią ze zdziwieniem i speszeniem. Skąd ona to wie? Po chwili gdy wymieniły zabójcze spojrzenia, dziewczyna pochyliła się nad papierkową robotą i nic nie odpowiedziała.
-Misa-chan. Pokłóciliście się z Usuiem? No mów mi tutaj szybko, o co chodzi- Satsuki podeszła do Misaki i z troską wypisaną na twarzy czekała na wyjaśnienia.
-Prawdę mówiąc to wcale się nie pokłóciliśmy. Wczoraj powiedział, że nie może dzisiaj się spotkać ani przyjść do pracy, a jutro musi ze mną poważnie porozmawiać. Po prostu boje się, że stało się coś złego, ale spokojnie, dam radę- powiedziała lekko przybita dziewczyna.
-Czyli to wasz koniec?- zapytała z pogardą Honoka.
-Honoka-chan, natychmiast przestań, proszę!-warknęła Satsuki.
-Dlaczego sądzisz, że to ma być koniec?- zapytała zdezorientowana Misaki.
-No wiesz, poważna sprawa, dzisiaj nie przyszedł. Zgaduje, że ostatnio był ponury, zamyślony. To wszystko wskazuje na jedną rzecz. Tak się kochana wszystko zaczyna. Pierw jego humor się psuje, myśli o innych dziewczynach, o wolności, potem opuszcza spotkania, omija Cię, a potem przychodzi czas na POWAŻNĄ ROZMOOOOWEEEEE-powiedziała to z akcentem wyjętym z dobrego horroru- Nim się obejrzysz, odejdzie gdzieś w siną dal z ładniejszą płotką, z większymi piersiami i zostawi Cię zapłakaną w kącie, nie zwracając uwagi na twoje uczucia. Mężczyzna to mężczyzna, nie potrafi żyć w długim związku. Przykro mi, Misaki.- ze złowieszczym uśmieszkiem wyszeptała to do ucha dziewczyny.
-Honoka, nie masz czasem nic do roboty?- spytała Satsuki, tylko by Honoka się opamiętała.
-Wszystko by się zgadzało tylko, że Usui nigdy by czegoś takiego nie zrobił, po prostu nie jest w stanie.- stwierdziła z pozornym spokojem, choć w środku miotało ją, chciała pozbyć się tego chaosu w jej głowie, chciała po prostu na chwile się od tego uwolnić. Poczuć wolność jak kiedyś.
-Misa-chan, Honoka-chan. Wystarczy tych rozmów. Trzeba pojechać na targ do centrum. Macie tu kluczyki od auta i proszę nie zepsujcie go.  Listę zakupów weźcie z kuchni, a no i się pospieszcie.-jak zawsze uśmiechnięta Satsuki chciała jak najszybciej zakończyć niewygodną dla Misaki rozmowę- Honoka, a ty przestań już męczyć Mise.-zagroziła palcem w stronę dziewczyny i po chwili zniknęła za ścianą. Oby dwie dziewczyny również szybko się zebrały i ruszyły w stronę auta. Całą drogę przebyły w milczeniu. Misaki nie chciała uwierzyć w słowa koleżanki. Sama już nie wiedziała czy dlatego bo nie pasuje to do Usuia czy dlatego, bo ona nie chce w to wierzyć. Dotarły do targu 30 minut później. Podchodziły od stoiska do stoiska, kiedy nagle Honoka zaczęła chichotać pod nosem.
-Co Cię tak bawi?- Misaki nie miała pojęcia o co jej chodzi.
-Chyba się trochę przeliczyłaś, co do twojego chłoptasia. – nieświadomy wyraz twarzy Misaki coraz bardziej śmieszył Honoke.
-Przeliczyłam, powiadasz? Ciekawe na jakiej podstawie snujesz takie opowieści- chcąc się odgryźć, Misaki uśmiechnęła się.
-Spójrz tylko no w tamtą stronę. Czy to czasem nie twój blondas?- jeszcze głośniej się śmiejąc wydukała dziewczyna. Misaki spojrzała we wskazaną stronę i nie chciała uwierzyć. Czy to… nie… to nie możliwe… ale… to USUI!  Co on tu robi?! Przecież miał mieć egzaminy, a tym czasem on przechadza się z wysoką brunetką, o idealnych kształtach. Czy to co mówiła Honoka, może być prawdą? Misaki coraz bardziej zaczynała w to wierzyć. Ale przecież nie mogło to się tak skończyć. Zobaczyła na twarzy swojego chłopaka uśmiech, posłany do jego pięknej towarzyszki. Widząc to, Misa szybko odwróciła się na pięcie i popędziła w stronę auta. Jej serce biło jak szalone, a w głowie tysiące myśli nie dawało jej ani chwili spokoju.  Nie chciała w to wierzyć. Wiedziała, że nie zmruży oka przez to co zobaczyła, choć dla niej to może było lepiej, że to widziała. Była przygotowana na jutrzejszy dzień. W tam tej chwili nie czuła już rozczarowania. Czuła tylko napływającą złość. Przepełniała ją całą od stóp do głowy. Zdawało się, że zaraz wybuchnie. Nie płaczem, ale złością, krzykiem. Znikąd w Misaki przebudził się charakter za czasów szkoły. Duma, dyscyplina, zawziętość, dokładność. To była prawdziwa Misaki Ayuzawa. Właśnie te cechy zadecydowały co zrobi. Nie pobiegła do niego, nie wybuchła płaczem, nie krzyczała, lecz ze spokojem przyjęła to do wiadomości. Nie była jedyną kobietą w życiu Usuia. I było jej wtedy już wszystko jedno. Chciała tylko jedynie wyjść z tego z dumą. Postanowiła jutrzejszego dnia oficjalnie zakończyć ich związek. Zrobi to szybko, bez żadnego wahania. Co ważniejsze, zrobi to pierwsza. Nie pozwoli by to on z nią zerwał. Jej honor poległ by jak na bitwie. Po chwili spokoju wsiadła do auta razem ze zmachaną Honoką( goniła przez cały czas Misaki) i odjechały w stronę restauracji.
-Misa-chan? Mimo wszystko, trzymaj się- z uśmiechem powiedziała Honoka dotykając dłonią jej ramienia. Dziewczyna odpowiedziała jej uśmiechem, choć oby dwie wiedziały, że było to fałszywe. Dla Misaki ten dzień był bardzo męczący. Szybko znalazła się w domu próbując wszystko na nowo przemyśleć. Tak jak myślała, nie mogła zmrużyć oka, postało jej tylko czekać.
***
Tego dnia wszystko miało stać się takie jak dawniej. Przez cały czas powtarzała sobie, że w końcu się uwolniła z rąk tego zboczeńca i powinna się cieszyć, jednak w głębi duszy bardzo ją to bolało i zależało jej na Usuim. Dobiegała godzina 15, więc  był czas na przygotowania. Specjalnie ubrała się w czerwoną sukienkę sięgającą do połowy ud, związywaną pod biustem, z czarną koronką na ramionach, do tego ubrała czarne wysokie buty, a włosy spięła do tyłu w loki. To jak wyglądała w tamtej chwili zachwyciło nawet ją samą. Ostatnim razem nawet tak dobrze nie wyglądała, jak teraz. Dodało jej to otuchy. Jej celem było wzbudzenie poczucia winy na Usuim. Nim się obejrzała chłopak już czekał przed domem w aucie. Przed wyjściem na zewnątrz spojrzała jeszcze raz w lustro, odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę samochodu. Przywitanie było oschłe z obydwóch stron.
-Ładnie wyglądasz- powiedział cicho.
-Dziękuje, ty też.- Misaki nie mogła oprzeć się rzucić mu komplementem.  Wyglądał naprawdę bardzo dobrze. Ubrany w czarne spodnie z białą koszulą i krawatem-mimo iż tak prosto- robił niezłe wrażenie. Podczas drogi nie padło już ani jedno słowo. Obrażeni lub zestresowani. Po kilkunastu minutach dojechali na miejsce. Byli na dużym parkingu widokowym. Znajdował się na obrzeżach miasta, na wzgórzu skąd były przepiękne widoki. Można było zobaczyć niemalże całe miasto i pobliskie lasy. Zachód słońca oglądany z tego miejsca był zachwycający. Misaki ze zdumienia podeszła do barierek i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w krajobraz. Ta noc była jedną z najpiękniejszych jakie kiedykolwiek widziała. Obok niej stał Usui, wyglądał na bardzo spiętego. Dziewczyna po chwili opamiętała się i przygotowywała się do tej trudnej rozmowy. Chłopak głęboko wzdychnął przez co jej serce prawie skoczyło jej do gardła ze stresu.
-Misaki… Bo widzisz, ja patrzę na swoją przyszłość z wielkim entuzjazmem. Dlatego tu jesteśmy…-z trudem wydukał, gdy nagle ona mu przerwała.
-Rozumiem. To koniec.- spuściła głowę na dół. Nie tak wyobrażała sobie ich zerwanie. Chciała sprawić mu tym ból lecz mimo wszystko, najwidoczniej nie potrafiła.

-Co? Wręcz przeciwnie, to dopiero początek.- Jeszcze raz chłopak mocno wzdychnął- Chcę żebyś to ty była moją przyszłością. Chce zamieszkać z tobą w dużym domu z ogródkiem, z gromadką dzieci i psem. To moje marzenie, dlatego Misaki…- Usui wyjął z kieszeni małe pudełeczko i uklęknął przez ukochaną- Proszę, zostań moją żoną.- w pudełku był pierścionek. Pierścionek zaręczynowy z najprawdziwszym diamentem. Zgrabny pierścień mający zapieczętować ich miłość. Oczy Misaki stały się ogromne, a po policzkach spływały łzy. Nie smutku, nie żalu, ale szczęścia. Mogła się domyślić, że on wcale nie miał złych zamiarów. Jego słowy zadały duże ciepło na sercu dziewczyny. Jak mogła chcieć potraktować tak swojego chłopaka, a może narzeczonego? Ze szczęścia rzuciła się Usuiowi na szyje. Przytuliła go najmocniej jak potrafiła, chciała by nigdy jej nie opuszczał. W tych ramionach mogła spędzić resztę swojego życia. W tych ramionach czuła się bezpieczna, kochana. Spojrzała na niego z uśmiechem i powiedziała słowo „tak”, które brzmiało jak najpiękniejsze słowo na świecie. Ich usta złożyły się w pocałunku, a oni zapatrzeni w siebie nie chcieli kończyć tej chwili. Na niebie latało tysiące lampionów. W tamtej chwili byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. 
***
Także ten. Nie jestem z siebie zadowolona. Mam nadzieje, że mi wybaczycie. Przyznaje, że zrobiłam to trochę na szybko, niestety czas mnie goni, a w każdej wolnej chwili pisałam. Uważam, że mogło mi wyjść dłużej i lepiej. Kiedyś się może nauczę. Siądę może w końcu na spokojnie i napisze bez stresu. I wgl. ja wiem, źle oddałam ich charaktery, napisane trochę sztywno, mam nadzieje, że Acchan mnie nie zabije * chowa się*. Ale z każdym opowiadaniem będę robić poprawę, więc wybaczcie mi tym razem. Tak ,kocham was ^^ ( czyli teksty walone od czapy XD )

poniedziałek, 22 lipca 2013

One-shot by Allegra Alfa.

Gatunek: Akcja, przygoda i wątek miłosny.
Paring/Postać:  Levi x Zoe, Levi Rivaille
Historyjka z dedykacją dla Misaki !


"Typ samotnika"
Dookoła panował cisza. Ciepłe promienie słońca ogrzewały krony olbrzymich drzew. Trawa szumiała od lekkiego podmuchu wiatru.  Gdzieś daleko, przemknęło stado saren.  Jednak dziwny dźwięk przerwał tą sielankę. Powoli, za olbrzymich drzew, wyłoniła się człekopodobna istota. Stworzenie o głupi spojrzeniu, przechadzało się leniwym krokiem po lesie. Wypatrując, czy gdzieś nie łazi jakiś smakowity kąsek. Bestia szła otępiale na przód, bo co miała lepszego do roboty ? Była za głupia na czynność, która wymagała myślenia. Wiec po prostu sobie łaziła. Niszczyc, przy okazji, wszystko co wpadło pod jej stropy. Jak jakiś szkodnik ! Jednak, w tym lesie była osoba która nienawidziła szkodników bardziej, niż zielonych plam od trawy na białych spodniach. Obserwowała niczego nieświadomą ofiarę, analizując każdy jej ruch. Zacisnął dłonie na broni, przyjmując odpowiednią pozycję. Niezauważalny w cieniu liści, czyhał na dogodny moment. Z pogardą obserwował swoją ofiarę. Ruszył ! Leciał w dół. Gwałtowne powietrze zaczesywało ciemne włosy do tyłu. Zacisnął zęby i nim tytan zdążył się zorientować, Levi wbił ostrza głęboko w jego szyję. Robiąc przy tym olbrzymie nacięcie. Na zgiętych kolanach wylądował na ziemi, z pewnie uniesioną do góry głową. W jego postawie można było dostrzec dumę wszystkich zawiadowców. Za drzew pojawił się kolejny tytan, ale na kapralu nie zrobił on wrażenia. Zaczepił linkę o jedno z drzew. W efekcie, biegnący na niego potwór przywrócić się tuż przy jego stopach. Silne uderzenie o ziemie wybiło go w powietrze, ale nie marnował okazji. Zaczepił linkę o czułe miejsce tytana i wirując w powietrzu wykonał w karku olbrzymie nacięcie. Spokojnym krokiem zeskoczył z ciała  i spojrzał na cień wyłaniając się za kolejnych drzew. Nieśmiała bestia chowała się za konarami, czekając na chwilę nieuwagi kaprala. Mężczyzna spojrzał na niego z ironią i ze znudzeniem ruszył w jego kierunku. Tytan wyskoczył nagle za drzew, ale kapral błyskawicznie zaczepił linki o jego głowę i zbliżając się do potwora, rozciął bronią jego gałki oczne. Tytan zawył głośno, ale na Rivaille'im nie zrobiło to wrażenia. Przyczepił się do jednego z drzew i z pogardą obserwował jak oszołomiony tytan macha rękoma na wszystkie strony.  Korzystając z okazji, wskoczył na jego nadgarstek i szybko przemknął po ręce tytana. Zeskoczył z ramienia i przejechał ostrze po jego skórze, robiąc długie nacięcie od szyi, aż do połowy pleców. Ciemnowłosy podnosił gwałtownie głowę, słysząc u góry dźwięk łamanych gałęzi. Odmieniec ? Olbrzymi potwór skoczył w kierunku kaprala, odbijając się z pobliskiego drzewa. Levi spojrzał z pogardą na nowego wroga. Coś takiego ma być dla niego wyzwaniem? Z łatwością zaczepił linki o drzewo, z którego wybił się tytan. Odbił się od podłoża, a siła wybicia uniosła go wysoko w górę. Gdy znalazł się nad lecącym tytanem, puścił linki i wskoczył na jego plecy. Spokojnie zbliżył się do jego szyi i zrobił ostrzem nacięcie. Krew trysnęła gwałtownie z rany potwora. Niski kapral zeskoczył szybko z ciała tytana, nim martwa bestia zdążyła upaść z głośnym hukiem na ziemie. Ciemnowłosy przycupnął na jednej z gałęzi. Przyglądając się kupie parujących ciał. Wyjął z kieszeni białą ścierkę i zaczął czyścić ostrze broni.  Nagle, po lesie rozległ się kobiecy pisk. Odruchowo zaczepił linki do drzewa i ruszył w kierunku dźwięku. Nie marnował przy tym gazu. Wiatr muskał jego włosy. Szybko przemknął pośród drzew, pozostawiając po sobie tylko białe chmury, wypuszczanego gazu. Ciągle miał wrażenie że dobrze zna ten głos. Nagle dostrzegł nietypowe zjawisko. Tytan, który uczył się wspinać po drzewach.... W dodatku to nie wszystko! Bestia była zachęca przez radosne okrzyki brązowowłosej kobiety, która stała na najwyżej gałęzi drzewa, notując coś w zeszycie i nagradzała tytana radosnym wrzaskiem podniecenia za każdym razem gdy potwór wspiął się na kolejną gałąź.
- Możesz łaskawie powiedzieć, co do cholery wyprawiasz ?- Zapytał poirytowany Levi, lądując obok dziewczyny.
- LEVI ! Spójrz na niego ! Czy nie jest cudowny !?- 
- Jakoś tak nie sądzie, czy to źle ?- Zapytał z pogardą, jednak jego pytanie zostało całkowicie zignorowane przez dziewczynę.
-Spójrz tylko jak wysoko wchodzi ! Wcześniej wspinał się po tamtym drzewie i ciągle się przewracał, a teraz idzie mu całkiem sprawnie! Nie miałam pojęcia, że tytani potrafią się tak szybko się uczyć!  Ciekawe czy zdobył tak szybko umiejętność wspinania, po analizował swoje wcześniejszych błędy... Sam pomysł na wspinaczkę, wyróżnia go wśród tytanów !- Zawołała uradowana Zoe, jednak dopiero teraz spostrzegła, że Levi'ego nie ma.  Rozejrzała się, czy przypadkiem nie jest jeszcze w okolicy. Po chwili dała sobie spokój i wróciła do obserwowania tytana.
Zdębiała. Tytan podciągał się do góry na kolejnej gałęzi, ale nie to ją przeraziło. Na tej samej gałęzi stał ciemnowłosy mężczyzna. Ze stoickim spokojem przypatrywał się wysiłkom tytana.
- Chodzący po drzewach tytan, też mi coś. Jak dla mnie jesteś głupi jak cała reszta.- Wycedził przez zęby niewzruszonym tonem. Bacznie mierzył wzrokiem twarz tytana, która była teraz tuż przed nim. Potwór otworzył szeroko paszczę, za to Rivaille, niewzruszony nawet nie mrugnął. Spokojnie stał w miejscy, jednak ciągle był w gotowości, by w razie czego wystrzelić linki i zaatakować potwora. Przyłożył dłoń do podbródka, odliczając ile jeszcze czasu tytan zdoła się utrzymać na gałęzi. I wtedy rozległ się dźwięk wystrzał. Dookoła otoczył go zielony dym, a zaraz potem nastąpił zrozpaczony krzyk tytana. Potwór zleciał z gałęzi i uderzył z głośnym trzaskiem o ziemię. Levi nie zamierzał siedzieć bezczynie w zielonej chmurze dymu, od razu zaczepił linki o pobliskie drzewo. Na ziemi dojrzał rozwydrzonego tytana, który rozpaczliwie przyciskał dłonie do krwawiącego, prawego oka. Już miał zamiar ruszyć w jego kierunku, kiedy ktoś go uprzedził. Brązowe włosy i dokuczliwy zapach gazu, przemknął tuż przed nim. Dziewczyna wskoczyła na plecy tytana. Wyszeptała rozpaczliwym głosem jakieś przeprosiny i zrobiła nacięcie na szyi potwora, zanim ten zdążył się domyślić co się właściwie dzieje. A on ? Oparł się jak gdyby nigdy nic o pień drzewa i przyglądał się jak Zoe łazi wokół parującego ciała, szukając jakiś poszlak, które pomogą jej odpowiedzieć na pytanie "Dlaczego tytan z taką łatwością nauczył się wspinaczki ?". W końcu i Levi podszedł do martwego stworzenia i przyjrzał się zwłoką. Oparł but o jego głowę i schylił się do twarzy potwora, by spojrzeć w jego martwe, do połowy zregenerowane, prawe oko.
- Już nie jesteś taki cwany.- Wycedził z pogardzą.
- Jesteś z siebie zadowolony ?- Usłyszał za plecami. Nie potrafił ukryć zdziwienia. Gwałtownie odwrócił się w stronę dźwięku i dostrzegł wyraźnie rozzłoszczoną Zoe. Taki widok, rzeczywiście nie należał do częstych. Dziewczynę wyjątkowo trudno było rozzłościć, a jeszcze rzadziej podnosiła na kogoś głos. A już szczególnie na niego. Tyle razy się droczyli, ale ona zawsze tylko niewinnie mu się odgryzała. Jeszcze nigdy się na niego nie uniosła, a tym bardziej nie wpatrywała się w niego w ten sposób. Nawet człowiek z jego pewność siebie czuł się przytłoczony od rozzłoszczonych oczu dziewczyny.
- Przez ciebie zmarnowałam flarę ! Możesz mi wyjaśnić co ty wyprawisz ?- 
- Przecież to ty go zabiłaś. Ja tylko chciałem mu się przypatrzeć z bliska. Przecież miał prawo zobaczyć człowieka, który i tak prędzej czy później go zabije. Szkoda tylko, że mnie w tym uprzedziłaś.- Wymamrotał jakby nigdy nic. Jednak był odrobinę zaskoczony reakcją dziewczyny. Spodziewał się, że będzie się użalać nad martwym tytanem, przyjdzie do niego, obije go rękoma, wypłacze się w jego pelerynę, wysmarka nos w chustę ,którą kapral zawsze używał do czyszczenia broni i poleci szukać kolejnego tytana do zabawy. Czyli, że zachowa się tak jak zawsze, a tu całkowite przeciwieństwo typowego zachowania Zoe. I jak tu zrozumieć, tą narwaną kobietę ? Przecież ten tytan nie różnił się zbytnio od tych, które spotkała do tej pory podczas wypraw w terenie. Za to flary, z których korzystali zawiadowcy, były tańsze od wybielacza którego Levi zawsze używa do prania.
- Właśnie tego w tobie nie znoszę.- Warknęła rozzłoszczona zakładając ręce na biodrach, a Rivaille posłał jej pytające spojrzenie. Zoe była ostaniom sobą od której spodziewał się wykładu.
- Zawsze nie potrzebie ryzykujesz ! Pomyślałeś może o kogo głównie martwią się wszyscy zwiadowcy kiedy wyjeżdżamy w teren? Właśnie o ciebie ! To, że jesteś wyjątkowo uzdolniony w walcie nie oznacza, że jesteś nieśmiertelny ! Rivaille, jesteś najsłynniejszym zwiadowcą, nie przez siłę czy zdolności ! Tylko dlatego, że dajesz ludziom nadzieję ! Gdybyś zginął podczas jakiejś wyprawy, co by się stało ? Zdajesz sobie sprawę jak wiele ludzi przeżywało by twoją śmierć ? Po co ryzykujesz podczas tak prostego zadania ?- 
- Mógł bym cię spytać o to samo.- Odezwał się oschle kapral, odwracając się plecami do dziewczyny.
- Co masz na myśli ?-  Zapytała po chwili ciszy.
- Siedzisz sobie na drzewie i bardziej skupiasz się na notatkach niż na tytanie. Co by się stało gdyby nagle pojawił się tuż przed tobą ? Zdążyła byś wyciągnąć broń, zaczepić linki i zakatować ? Szczerze w to wątpię.- Dziewczyna westchnęła, słysząc zarzuty jakie postawił jej kapral.
- Jednak ja nie jestem tak ważna. Jako naukowiec, muszę być gotowa na śmierć. Chociaż by, za najdrobniejsze informacje, które mogły by się przysłużyć badaniom tytanów.  Na moje miejsce zawsze będzie mógł pojawić się ktoś inny, za to wiarę, którą budzisz w ludziach nie da od tak się porostu zastąpić. Dlatego przestań ryzykować bez potrzeby ! Narażać powinieneś się tylko wtedy, kiedy ma to wpływ na odwet ludzi !- 
- Naprawdę sądzisz, że od tak po prostu, dam się zabić jakiemuś cuchnącemu tytanowi ?- Zapytał z pogardą. Zoe zawahała się. Naprawdę nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Wierzyła w niego, ale również martwił ją jego sposób walki. Był profesjonalistą, ale zawsze dręczyła ją myśl, że przez jego zbytnią pewność siebie może mu się coś stać.
- Nie...- Odpowiedziała po chwili namysłu.- Ale gdyby się to stało, nie potrafiła bym sobie wybaczyć, że nie próbowałam cię jakoś przed tym uchronić. Jesteś zbyt ważny Levi. Zbyt wiele ludzi potrzebuje twojego wsparcia, byś mógł od tak po prostu umrzeć. W dodatku...- 
- Jesteś naprawdę głupia Zoe.- Warknął cynicznym głosem, nawet nie spojrzał na dziewczynę. Zupełnie, jak by rozzłościły go, jej słowa. Za to ona stała w bezruchu. Wiele razy nazywał ją "głupią okularnicą", jednak tym razem jego mówił śmiertelnie poważne.
- Ludzie umierają, zostawiają nas i nic tego nie zmieni. Dlatego nie można wierzyć samym słowom. Skoro nawet człowiekowi nie można całkowicie zawierzyć, to jakim cudem możesz ufać tytanom ?- Odpowiedział odchodząc.
*** 
- Hanji, czy coś się stało ?- Usłyszała znajomy głos. Spojrzała na jadącego obok niej Erwina. Dostrzegła nietypowy wyraz jego oczu. Jednak nie wiedziała, czy połyskują one troską, czy zdziwieniem.
-Zwykle podczas powrotu jedziesz obok Levi'ego i opowiadasz mu o tytanach, które tym razem widziałaś. Za to on narzeka ci, że jego strój nadaje się tylko do prania. W końcu poirytowany twoim monologiem i tym ,że go nie słuchasz, powinien teraz wyliczać ci wszystkich tytanów, których dzisiaj zabił. Za to ty, jak zwykle, łkając powinnaś obijać go po ramieniu, wykrzykując jaki jest okrutny i nieczuły.- Zaśmiał się wysoki mężczyzna.
- Mieliśmy małą sprzeczkę.- Westchnęła rozglądając się po ludziach z oddziału. Po chwili dostrzegła miedzy ludźmi niskiego, ciemnowłosego mężczyznę. A co grosza, nieszczęśliwy traf sprawił, że Levi akurat patrzył w jej stronę. Nie odwrócił wzorku, spoglądał pewnie przed siebie, a ona miała wrażenie, że jego tęczówki przeszywają ją na wskroś. Szybko się odwróciła. Naburmuszyła policzki, zadarła nos do góry, złożyła ręce na piersi i parsknęła pod nosem. To wszystko miało pokazach kapralowi, jak bardzo jest urażona. Erwin widząc zachowanie dziewczyny, zaśmiał się cicho pod nosem, a ona spojrzała na niego zaskoczona.
- Aż tak źle ?- 
- Oczywiście ! Odkąd ostatni ludzie zrezygnowali z przydzielenia do jego oddziału, Levi stał się nie do wytrzymania. Rozumiem, że teraz czyje się wolny, bo może działać sam, bez zmartwień. No ale, są jakieś granice! To nie oznacza, że może pchać się pod nos tytanów. Przecież nasz sprzęt też nie jest doskonały!  Co, jak obluzuje się jakaś śrubka ? Naprawdę... Przez te ostanie wydarzenia stał się strasznie opryskliwy, wybredny i nie można z nim żyć. Właśnie dlatego, jego ostatni oddział poprosił o przeniesienie.  Co on sobie myśli ? Stał się nagle takim narwańcem ! Jest wręcz nieznośny  i prawie że nie do wytrzymania !- 
- I kto to mówi.- Zaśmiał się cicho Erwin, za to Hanji spojrzała na niego zdziwiona. Kompletnie nie rozumiała o co mogło chodzić mężczyźnie.
- A tak naprawdę co o nim sądzisz ?- Zmienił pośpieszenie temat, wolał nie tłumaczyć dziewczynie co miał ,przed chwilą na myśli. Nie odpowiedziała od razu.
- Sądzę, że próbuje być oschły, tylko dlatego, że nie chce się zbytnio przywiązywać do ludzi. Na jego oczach umarł już nie jeden człowiek. Wielu z nich udało mu się kiedyś uratować. Więc ,pewnie ciężko mu to znieść, kiedy słyszy od kogoś, że zginęli podczas misji. Jednak mimo tego, to właśnie on potrzebuje bliskości drugiej osoby, bardziej niż którykolwiek ze zwiadowców. W dodatku ciągle czuje na sobie presję mieszkańców. Może jego ekscentryczny typ walki,  jest sposobem na wyładowaniem całego napięcia ?.... Zawsze próbuje od siebie wszystkich odepchnąć i wydaje się być taki nieosiągalny. Jednak on tylko udaje, że jest "typem samotnika". Tak naprawdę głupio mu przyznać, że bardzo szybko przywiązuje się do ludzi, a te chwile które spędzamy wszyscy razem to jedne z najlepszych wspomnień. Chce byś sam, ale tak naprawdę tego nienawidzi. Ale uważa, że jeśli będzie  trzymać się z daleka od wszystkich, to ludzie nie będą cierpieć po jego śmierci..... Chociaż mam wrażenie, że zawsze jest gdzieś blisko...Niezauważalny.......I czuwa nad nami....Czasem, jest dla siebie naprawdę zbyt okrutny.- Pomyślała na głos, aż w końcu spojrzała na Erwina. Czując, że bacznie jej się przyglądał, od jakiegoś czasu.
- Musisz naprawdę dobrze go znać, skoro wyciągnęłaś takie wnioski. Więc może, będzie lepiej jak szybko się pogodzicie ?- Zaśmiał się widząc ciekawskie, lecz niepewne spojrzenie dziewczyny.
*** 
Minęły trzy dni od tamtej sprzeczki. Jednak ona ciągle trzymała do niego urazę. Za to Levi zachowywał się tak, jak by nic się nie stało. Czasem ją o coś pytał, szturchał lub rzucał w jej stronę dokuczliwą docinkę na temat kolejnych ubłoconych butów.  Drażniło ją to. Za każdym razem, po prostu podawała mu dokument którego szukał, bez słowa ignorowała jego zaczepki, oraz nie słuchając monologu kaprala, posłusznie czyściła buty szczotką. Drażnił ją.... A może to wszystko przez to, że tak się o niego martwiła ? Sięgnęła ze znudzeniem po filiżankę z kawą i znów pogrążyła się w lekturze.
- Podpułkowniku Zoe !- Usłyszała krzyk. Spojrzało na mężczyznę, który staną u progu drzwi. Poznała go. Seweryn... Razem z pozostałymi żołnierzami, pomaga jej w badaniach i pilnuje porządku, w miejscu gdzie przetrzymują schwytanego jakieś trzy miesiące temu, tytana.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam ! Podpułkowniku, stało się coś strasznego ! Jest pani natychmiast potrzebna !- Zawołał zdyszany i lekko przerażony mężczyzna. Spoglądała na niego pytająco, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę z paru rzeczy. Czuła się naprawdę dziwnie. Jak by dopiero teraz, uświadomiła sobie, jak długo musiała zasiedzieć się nad notatkami. Jednak nie to było dla niej najdziwniejsze. Ciągle miała wrażenie, że oprócz jej i przybyłego żołnierza, był w pomieszczeniu ktoś jeszcze.
-Hanji- Usłyszała znajomy głos. Spojrzała na autora słów. Z kanapy, która znajdowała się niedaleko stołu przy którym pracowała, podniósł się nie kto inny jak Levi. Podszedł do biurka i sięgnął po niedopitą szklankę z kawą. Czy to możliwe, że chciał spędzić z nią czas, mimo tego, jaka była dla niego ostatnio oschła? Od jak dawna siedział w jej biurze ?
- Nie ważne co się tam dzieje.... Nie waż się zginać.- Powiedział dość cynicznym tonem. Nie odpowiedziała. Ruszyła w kierunku drzwi i poszła za żołnierzem. Jednak przez cały czas czułą, że kapral odprowadza ją spojrzeniem, do wyjścia.
*** 
- Jak wygląda sytuacja?- Zapytała, pewnym krokiem przechodząc się po dachach koszar. Zwiadowcy nie byli idiotami. Mimo tego, wielu mieszkańców miało o nich takie zdanie. Żaden człowiek, nawet Zoe, nie był na tyle głupi by zgodził się na trzymanie tytana na otwartym terenie. Miejsce gdzie przetrzymywany był eksperyment, było całkiem spore. Otoczone dużym, grubym, ceglanym murem. Na terenie znajdowały się budynki koszar, gdzie przetrzymywane były wszystkie przedmioty, których używali żołnierze podczas badań. Chociaż cała konstrukcja miała swoje lata, to mimo biegu czasu z łatową mogła utrzymać w swoich granicach 5 metrowego tytana.
- Pod czas umocnień, przypadkiem została uszkodzona jedna z linek przytrzymująca tytana. Jak widać nawet tak bezrozumna bestia, nie była na tyle głupia by nie wykorzystać okazji. Zginęło trzech ludzi, pięcioro jest rannych. Tytan na razie nie ruszył się z miejsca gdzie był przetrzymywany. Żołnierze obstawili mury. Jeśli tytan chociaż odrobinę się do nich zbliży zostanie zestrzelony, a żołnie szybko go zabiją. Na ucieczkę nie ma szans, jednak bardzo ciężko będzie go znowu złapać. - Powiedział jeden z żołnierzy. Ona już wiedziała co ma robić. Jednak czuła się strasznie nieswojo. Prawda jest taka, że nie mają szans na powtórne schwytanie tytana. Widziała jak jeden z nich uczył się wspinaczki na własnych błędach. Więc jest  prawie zerowe prawdopodobieństwo, że bestia nabierze się drugi raz na tą samą sztuczkę. Wzięła głęboki wdech.
- Niech żołnierze czekają w gotowości. Jeśli tytan pojawi się w waszym zasięgu wzroku, bez wahania macie go zabić.- Powiedziała poważnym tonem. Zgadza się, nawet ona potrafiła być poważna w takiej sytuacji.
- Ja pójdę zebrać jak najwięcej informacji. Może dowiemy się czegoś nowego. Możliwe, że uosobienie tytana uległo zmianie. Jednak pójdę sprawdzić to sama ! Niech nikt z was nie waży się opuść wyznaczoną pozycję. Jeśli  tytan zbliży się do granicy, oznacza to że poniosłam porażkę. Wtedy nie ryzykujcie i zabijcie go bez wahania. Dowództwo przemyje Seweryn. Twoim obowiązkiem będzie nadzorowanie misji, by poszła zgodnie z planem, a po wszystkimi zdasz Erwinowi raport gdy już wróci z miasteczka. Pamiętaj, że każdy dobry dowódca stawia wyżej życie swoich żołnierzy, niż własne.- Powiedziała groźnie i ruszyła przed siebie.
- Ale podpułkowniku..- 
- To jest rozkaz !- Krzyknęła karcąc żołnierzy spojrzeniem i ruszyła odważnie krokiem. To dziwne uczucie.... Dawno nie była taka zaniepokojona.... Ostatni raz, było to wtedy kiedy postrzeliła tytana flarą. Czyżby to strach ?
***
-Zawodzisz mnie Radol- Powiedziała smutno, wiedząc jak tytan próbuje ją pochwycić. Szybko wystrzeliła linki i przeskoczyła na kolejny dach.
- Byłam pewna, że dowiem się o tobie czegoś nowego, a tu nic ! Naprawdę, jestem na ciebie bardzo zła !- Powiedziała zawiedzionym tonem, a jej przemowa przypominały słowa wypowiedziane przez rozzłoszczoną matkę, która karci swojego synka. Obserwowała jak tytan powoli obraca się w jej stronę.
- Tyle czasu z tobą spędziła. Jednak ty dalej jesteś taki, jak w dniu w którym cię schwytaliśmy. Naprawdę mnie nie poznajesz ? Jestem Hanji Zoe. Witałam się z tobą za każdym razem, gdy przychodziłam cię odwiedzić. Masz bardzo słabą pamieć Radol.- Powiedziała ze smutkiem. Przecież nie będzie tak skakać z miejsca na miejsce, cały dzień ! Jeśli tak dalej pójdzie, to sama będzie musiała zabić tego tytana.
-Z-e...- Poderwała gwałtownie głowę słysząc ten dźwięk. Czy to, co przed chwilą się stało było złudzeniem?  Czy tytan próbował wypowiedzieć jej nazwisko ?
- Zgadza się ! Jestem Zoe ! Hanji Zoe ! Przychodziłam do ciebie codziennie i za każdym razem opowiadałam ci o sobie ! Pamiętasz ? Zoe ! Zwiadowca Hanji Zoe ! Pamiętasz moje imię, Radol ?- Wykrzyczała z podekscytowaniem, podbiegając do krawędzi dachu. To było niemożliwe ! Jak by przez ten drobny gest, jej cały trud okazała się nie być daremny. Dla niej był to olbrzymi skok w przebiegu badań. Nauka tytana ludzkiej mowy, mogła by zdziałać cuda! Dowiedzieli by się tylu rzeczy, może udało by im się go oswoić ! Przecież....
Poderwała się gwałtownie, wiedząc jak tytan rzucił się w jej stronę. Krzyknęła, a jej serce podskoczyło, chyba do samego gardła ! Dostrzegła tylko ostre jak brzytwa zęby i olbrzymią jamę ustną w której miała się za chwile znaleźć. Odruchowo się cofnęła, ale potknęła się o jedną z dachówek. Poczuła tępy ból z tyłu głowy. Akurat teraz musiała się uderzyć ? Otumaniona nie wiedziała co robić. Chciała wstać, jednak jej ciało odmówiło posłuszeństwa. To wszystko działo się za szybko. Po prostu za szybko. Wstrzymała oddech, czekając jak tytan połknie ja jednym kęsem. Serce waliło jej jak opętane. Śmierdzący oddech potwora ranił jej nozdrza.
"Co by się stało gdyby nagle pojawił się tuż przed tobą ? Zdążyła byś wyciągnąć broń, zaczepić linki i zakatować ?"
Usłyszała w myślach znajomy głos. Widziała w głowie, obraz poirytowanego mężczyzny. Który odwrócił się do niej plecami, z rozzłoszczonym wyrazem twarzy. Łzy spłynęły po jej pliczkach i w ostatnich sekundach swojego życia zebrała się tylko na głośny, przeraźliwy i rozpaczliwy krzyk.
***
- Co się stało ?- Zapytała samą siebie. Chciała otworzyć oczy, jednak jej powieki były tak niewyobrażalnie ciężkie. Silny ból głowy, też nie należał do najprzyjemniejszych. Zdała sobie sprawę, że znajduje się w pozycji leżącej. Odruchowo podniosła się i usiadła na twardej powierzchni. Otumaniona, ciągle nie pamiętała co się stało. Było gorąco, wręcz przeraźliwie gorąco. Z trudem otworzyła oczy. Ciemność, gdzie nie gdzie, zupełnie jak by przez szpary, wydobywało się lekkie światło. Smród. Okrutny odór znęcał się nad jej zmysłem węchu.  Rozejrzała się, czekając aż wzrok przyzwyczai się do otoczenia. Ciągle miała wrażenie, że jest otoczona gorącą parą. Jęknęła, rozmasowując ręką obolałą głowę. Jednak jej dłoń napotkała dziwną substancję. Lepka, gęsta i przezroczysta ciecz, znajdowała się teraz na jej dłoni. Sam dotyk i zapach płynu budził w niej takie obrzydzenie, że cudem powstrzymała się od zwrócenia drugiego śniadania, które chyba właśnie stanęło jej w gardle. Przełknęła głośno ślinę. Bała się... Cholernie się bała. Jednak coś w tym dziwnym miejscu ją zaciekawiło. Zdała sobie sprawę, że jedna z jej nóg nie opiera się o twardą, niewygodną powierzchnię, na której siedziała. Tylko o miękkie, wilgotne i gąbczaste podłoże. Zbliżyła się do tego miejsca i przyjrzała mu się dokładnie. Jednak dopiero po chwili, gdy wytężyła wzrok, zrozumiałą na czym dokładnie znajduje się jej noga. Wtedy, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zniknęła cała niewiedza. Ból, otępienie, lekki niepokój... To wszytko zniknęło, a prawda stała się taka oczywista!  Teraz wszystko przeobraziło się w jedno... Nie strach, tylko czyste przerażenie ! Bo to nie była ziemia.... Tylko język ! Najprawdziwszy język tytana! Odsunęła się gwałtownie i poczuła, że przypadkiem włożyła rękę do jakiej kałuży. Jednak substancja, różniła się od wcześniejszej. Nie byłą tak gęsta, miała inny kolor i całkowicie odmienny zapach. Podniosła dłoń i od razu rozpoznała ciecz. Krew...To było stanowczo za dużo. Dziewczyna wstrzymała oddech. Zupełnie zapomniała jak się oddycha, a serce waliło jej jak opętane. Jej ciało zaczęło drgać, aż w końcu z jej gardła wydobył się przeraźliwie głośny pisk.
- Hanji ! - Usłyszała. Znała ten głos, aż za dobrze. Był teraz niczym promień nadziei w tej ciemnej pułapce. Chciała wyjść. Teraz. Natychmiast ! Musiała się wydostać. Panicznie rozejrzała się za drogą ucieczki. Dostrzegła to co wcześniej było dla niej nie widoczne. Rząd ostrych zębów. Otaczały ją dookoła. Jednak nagle, z jednej strony dostrzegła rażące światło. Wydobywał się z tamtą chłodny podmuch świeżego powietrza. Bez namysłu ruszyła na przód. Wręcz rzuciła się w kierunku światła. Gwałtownie wyskoczyła z cuchnącego więzienia i zaczerpnęła świeżego powietrza. Czuła, że jej ciało przechyla się do przodu, ale nie dojrzała ziemi. Świerzy zapach chloru wydobywał się z delikatnego materiały na którym zacisnęła dłonie. Zielona część peleryny przemknął gdzieś obok, a ona tylko wtuliła się pośpiesznie, w białą tkaninę. Czując, że nareszcie jest bezpieczna. Gwałtownie łapała oddech, łzy spływały po jej policzkach i nagle zaczął dokuczać jej katar.
- Jesteś naprawdę głupia Zoe.- Powiedział cicho, przyciskając ją do swojego torsu. Jej łzy plamiły jego koszulę, ale i tak nadawała się do prania, wiec co  miał do stracenia ? Zaczął gładzic ją po tłustych, mokrych od śliny tytana, włosach. Płakała jak dzika, a może raczej jak opętana? Jednak nie był pewny, czy dziewczyna tak głośno płakała, czy po prostu krzyczała z przerażenia, próbując powstrzymać łzy. Jej dłonie z każdą chwilą zaciskały się coraz mocnej. Paznokciami wbijała się w jego skórę, zdając mu ból. Jednak on zignorował teraz wszystko. Spojrzał na nią troskliwie. Sam, czuł się poruszony widząc wyraz jej twarzy. Chyba po raz pierwszy, można było dostrzec w jego oczach coś innego niż pogardliwy lub cyniczny wyraz. Teraz połyskiwały troską i współczuciem, oraz czymś jeszcze...Nieznanym mu dotąd uczuciem...Otulił mocno dziewczynę. Już nigdy, nie chciał wypuścić jej z ramion. Wydawała się teraz tak bardzo bezbronna. Taka delikatna, niewinna i drobna, a przecież była wyższa od niego! Jednak teraz skulona, wtulona w jego tors przypominała mu małą bezbronną dziewczynkę, która w ramionach bliskiej jej osoby, chciała się ukryć przed całym złem tego świata. W dodatku to dziwne uczucie... Jej zapłakane oczy. Przerażony wyraz twarzy. Drganie jej ciała oraz nierówny, gwałtowny oddech. To jak ufnie tuli się do jego torsu, by chodź na chwilę poczuć się bezpiecznie...Ten żałosny widok dziewczyny, sprawiał mu większy ból nisz wszystkie rany razem wzięte, które odniósł podczas kariery zwiadowcy.  Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że kiedy ujrzał jak tytan rzuca się z otwartą paszczą na dziewczyną... Zrozumiał, że pierwszy raz w życiu, poczuł wtedy..... Najprawdziwszy strach.
*** 
-Ranny, zobacz do jakiego stanu się doprowadziłaś- Jęknął poirytowany, patrząc jak zapłakana dziewczyna  próbuje opanować łzy. Minęło naprawdę sporo czasu zanim Zoe zaczęła przyswajać niektóre rzeczy i dobrowolnie postanowiła odsunąć się od mokrego od jej łez, kaprala. Jednak trudno jej się dziwić. Przebywanie w paszczy tytana, nie u jednego człowieka spowodowało by atak szaleństwa.
- Co ja z tobą mam.- Parsknął i zaczął rozwiązywać chustę, która byłą owinięta wokół jego szyi.
- Trzymaj.-  Powiedział oschle, podjąć Hanji przedmiot. Dziewczyna spojrzała  pytająco  na twarz ciemnowłosego mężczyzny. Zupełnie, jak by chciała się upewnić, czy naprawdę może ją wsiąść. W końcu gwałtownie wyrwała materiał z jego ręki i zaczęła wycierać łzy spływające po jej policzkach, a na koniec wysmarkała głośno nos w biały materiał. Kapral wzdrygnął się słysząc ten dźwięk i z odrazą spojrzał na trzymaną przez Zoe szmatkę. Jednego był pewny. Nigdy już nie dotknie tej chusty !
- Skąd się tu wziąłeś ?- Zapytała po chwili. To był jej pierwsze sensowne zdanie po fazie krzyków, lamentów, płaczów i bezsensownych monologów, w których podczas nieskładnych wypowiedzi dławiła się własnymi łzami.
- Nie mogłem usiąść spokojnie w miejscu, wiec postanowiłem cie poszukać. Na murach opowiedziano mi co się stało i gdy żołnierze powiedzieli, że podpułkownik Zoe ruszyła sama, od razu postanowiłam pójść za tobą. Jednak długo musiałam się męczyć z twoimi żołnierzami. Naprawdę.. Ci idioci stawiają wyżej rozkazy które im wydałaś, niż twoje własne życie. W końcu się im wyrwałam i od razu poleciałem szukać tytana. Doszedłem na miejsce, akurat jak skoczył w twoją stronę i na szczęście zdążyłem przeciąć mu kark, zanim zdążył cie zakatować. Jednak gdy spadł na dach, jego szczęka przebiła się głęboko przez sufit, a ty utknęłaś w jego paszczy. Musiałem nieźle się namęczyć, by chodź trochę przesunąć te obślizgłe zębiska i zrobić przejście, by się do ciebie dostać. Jednak, od dziwo, dałaś radę wyjść stamtąd o własnych siłach. Jestem pod wrażeniem, że po czymś takim możesz ustać na nogach i normalnie myśleć. - Zapanowała cisza. Hanji ciągle dręczyło jedno pytanie, ale bała się zadać je kapralowi. Jednak nie mogła się dłużej powstrzymywać.
- Czy zdajesz sobie sprawę, z tego co zrobiłeś ?- Zapytała.
- Uratowałem ci życie ?- Zapytał sarkastycznie, zdziwiony pytaniem dziewczyny.
- Ratując mnie, zabiłeś bardzo cenny obiekt badań. Ten tytan mógł wyuczyć się ludzkiej mowy, a nawiązanie z nimi kontaktu mogło nam pomóc znaleźć odpowiedź na wiele pytań. Ten tytan był dużo cenniejszy niż moje życie.-  Wyszeptała, ocierając kolejne łzy spływające po jej pliczkach. Taka była prawda. Jej życie było mniej cenne od głupiego, cuchnącego tytana. Wszystko co do tej pory odkryła, było niczym z szansą na wyuczenia tytana ludzkiej mowy.
- Nie dla mnie.- Odpowiedział natychmiastowo kapral. Nawet nie zastanawiał się na tym co mówi. Po prostu był tego pewien i nic nie mogło zmienić jego zdania. Odwrócił się i powolnym krokiem ruszył po dachu koszar.  Dziewczyna spoglądała na dochodzącego mężczyznę, ściskając w dłoniach zasmarkana chustę.
- Więc taki z ciebie "typ samotnika" ?- Zaśmiała się pod nosem, a kąciki jej ust zgięły się w delikatnym uśmiechu.
" Nie ważne co się tam dzieje.... Nie waż się zginać."
Przypomniała sobie słowa kaprala. Ścisnęła chustę w prawej dłoni i przycisnęła pięść do piersi. Lewą rękę odsunęła do tyłu i tak jak żołnierze przysięgają w tej postawie bronić ludzi, tak ona obiecała sobie, że nigdy nie przestanie walczyć. Podniosła głowę. Dostrzegła kaprala, który był już daleko od niej. Mundur, idealnie do niego pasował. Do żołnierza, który dla wszystkich był symbolem nadziei.  Zielona, poharatana peleryna falowała na wietrze.Dookoła, na lekkim wietrze, unosił się w powietrzu tynk, ze zniszczonych budynków. Na tle tych wszystkich zniszczeń, był on. Zwiadowca. Kapral Levi. Na zielonym materiale znajdował się znak zwiadowców. Znak tak bliski jej sercu. Czarno- białe skrzydła, na szarym tle. Skrzydłaka wolności.


***
Ta...I tak oto dobrnęliście do końca xD Nie miałam pojęcia jak się zabrać do tego one-shota. Chciałam by Levi wypadł w nim najlepiej,  wiec pomyślałam, że zrobię całą fabułę o nim i napiszę coś o jego życiu złodzieja, przed wstąpieniem do zwiadowców. Jednak wtedy nie zrealizowała bym tego tak jak trzeba.  Miała być akcja, przygada i wątek miłosny. A Hanji chyba poznał dopiero w oddziale zwiadowców xD Zresztą, co by to była za akcja jak nie ma piękniej walki Leviego ? Pomyślałam,  że może opiszę jak Hanji dostała się do zwiadowców i jak poznała naszego kaprala.... Ale znowuż było by go za mało. Wiec stworzyłam prostą fabułę i starałam się jak najlepiej ją opisać. Tak by Levi był zarówno dobrze odzwierciedlony jak i jak najlepiej przedstawiony. Chciałam też spróbować opisać w nim emocje, których raczej by nie okazał xD Jednak... Tak bardzo skupiłam się na jak najlepszym pokazaniu jego postaci, że niespodziewanie plan przejęła Hanji. A ponieważ mi się nudziło i przypomniałam sobie, że najbardziej w świecie boję się pewnej melodii to postanowiłam dodać trochę dramaturgi jakaś chorą/straszną scenę. Co chyba nie wyszło dobrze, ale trudu ;p  Misaki,  dedykuję tego one-shota tobie i przepraszam, bo pewnie nie spełniłam twoich oczekiwań,  ale przez wyjazd nie miałam czasu na zbyt długie analizowanie fabuły i jakości. Jestem zbyt bardzo zestresowana i podjarana tym wyjazdem xD Tak czy inaczej,  jeśli czujesz zawód to mam nadzieję,  że przynajmniej art ci się spodoba ;_;  Jednak o czymś muszę się wyżalić. Ten one-shot wyszedł makabrycznie długi ! Nie nawiedzę tego ! Starałam się streścić wszystko, opisać krótko, ale tak byście wczuli się chodź odrobinę w klimat, a i tak wyszedł tasiemiec, cholera ! Nie dla mnie pisanie historii w jednej części xD I powiem tak... Nie jestem zadowolona z tego one-shota. Odbiega od zamówienia przez co mam wyrzuty.  Ale wiem, że Misaki jest fanką Leviego dlatego chciałam, by wyszedł z niego jak najlepszy bohater. A darowałam sobie pisanie od nowa i tworzenie innej historii, bo muszę to powiedzieć. Przywiązałam się do tego one-shota. Dał mi w kość. Najpierw raziło mnie zachodzące słonce,  a potem pisałam w ciemnościach.  Edytowałam i skracałam jak się dało, ale stając się zachować ręce i nogi. Bez muzyki, z jęczącym kotem na nogach, który mnie dręczył dopóki słońce nie zaszło i zrobiło się trochę ciemniej.  Nad korektę przesiedziałam cała noc, a z tana na siłownię ;_; A co było najgorsze ? MUCHA ! Od samego rozpoczęcia pisania do końca korekty latała mi nad uchem, ale nie poszłam jej wykopać bo bałam się, że jak odejdę od kompa to potem nie będzie mi się chciało pisać i zasnę, wiec postanowiłam z mendą muszę  wytrzymać. Jak wypadł one-shot oceńcie sami. Ja idę zabić głupiego owada, przez którego o mało napadu wściekłości nie dostałam ! Grrr...
Ps.
Nawet notka od czytelnika wyszła długa ! O wielka jakości miejsca na kartce ... Dlaczego mnie tak nie nawiedzisz ?! D; 

Ps. x2
Jakoś ciągle nie może do mnie dość, myśl że to napisałam O.O Dlaczego ? 

sobota, 20 lipca 2013

One-shot by Kaori-Chan~

Gatunek: Romans,komedia, +18
Pairing/postać: Eren x Zoe
One-shot na zamówienie dla Bea Tetsugaku Neko
"Choroba zwana miłością"
Słoneczny dzień, cisza, spokój. Zdawało się, że ten dzień będzie wolny od walki z tytanami. Wszędzie można było dostrzec roześmiane twarze, szerokie uśmiechy, dokładnie tak jak pięć lat temu. Nie wszyscy jednak mieli taki beztroski dzień. Oddział zwiadowców już od rana pracował w pocie czoła. Zdecydowanie woleli wyprawy poza mur niż siedzenie nad papierkową robotą lub stanie na warcie. Nie byli przyzwyczajeni do tego typu pracy, bo zajmowały się tym inne jednostki. Niestety wczorajszego wieczoru dowódca Irvin Smith nie miał ręki do kart i przegrał, jednocześnie skazując cały oddział na pracę za dwie pozostałe jednostki. Kiedy w końcu trafiła się chwila przerwy Eren postanowił poszukać Mikasy i Armina. Słyszał, że są przydzieleni do warty na murze więc tam zaczął szukać. Przechadzał się spokojnie, rzucał wszystkim powitalne uśmiechy, czasem machnął ręką. Czuł się jak gwiazda bo niektórzy patrzeli na niego z podziwem. Wydawało się, że jest wszystko dobrze, nic się nie stanie. Nagle poczuł na swoim ramieniu solidnego buta działającego z dużą siłą.  Zaczął tracić równowagę. Próbował się czegoś złapać, przenieść ciężar ciała na drogą stronę lecz w końcu poległ. Spadał w dół. Miał wrażenie jakby to był jakiś zły sen. Dla niego spadanie nie miało końca. I gdy myślał, że już po nim, nagle poczuł uścisk w pasie. Był tak blisko ziemi, kiedy ktoś go uratował. Z półotwartymi oczami spojrzał na jej twarz.
-Mi-Mikasa?- ledwo wydukał z zaskoczenia.
-Miałeś na siebie uważać, a tu co? Nawet na chwilę nie można Cię spuścić z oka.- powiedziała zgrywając się. Oburzony Eren nic już nie mówił, złożył tylko ręce i wisiał razem z Mikasą  przyczepieni do muru.  Po chwili gdy znaleźli się już na ziemi, wszyscy się zbiegli i zaczęli wypytywać jak to się stało, czemu nie miał ze sobą sprzętu, czy wszystko  z nim w porządku. Przez tłum zatroskanych ludzi przeciskała się szczupła dziewczyna z okularami na nosie- Zoe. Przyglądała się Erenowi z fascynacją, oglądała go z każdej strony, sprawdzała czy spadanie z takiej wysokości na niego wpłynęło, a ten patrzał na nią tylko ze zdziwieniem jakby chciał powiedzieć „ Co ta wariatka robi?”.
-Niby wszystko z tobą w porządku, ale pójdziesz do szpitala na obserwacje. Nie chcemy, żeby nasz tytan miał jakieś problemy lub coś w tym stylu, prawda?- powiedziała dziecinnie Zoe i pstryknęła go palcem w nos. Obok stała zdenerwowana Mikasa. Jej wzrok przepełniony był złością i gdyby Zoe zrobiła jeszcze jeden zalotny gest w stronę Erena, zazdrość wzięła by górę nad Mikasą i nie było by już tak wesoło. Zrobiła krok w ich stronę, jakby chciała ich rozdzielić, gdy Zoe nagle wzięła Erena w pół na ramię i szła w stronę szpitala. Dziewczyna była bardzo zdezorientowana. Nie wiedziała czy powinna iść za nimi, a kiedy już zdecydowała, że to zrobi, Armin zawołał ją by wracali do pracy, tak więc zrobiła. Zoe i Eren byli już coraz bliżej szpitala. Słychać było tylko głos Hanji, podśpiewując  piosenki o tytanach(co innego mogłaby śpiewać?). Po chwili zamilkła i zdjęła Erena ze swojego ramienia, złapała za ręke i pociągła za sobą. Weszli do dużego budynku. Wszędzie można było dostrzec zabiegane pielęgniarki, zapracowanych lekarzy i stresujących się pacjentów. Zoe podeszła do recepcji, gdzie otrzymała klucz do pokoju od jednej z  pań i zaprowadziła tam Erena. W pokoju było tylko jedno łóżko, jakieś dwie szafki, duże okno i ogromna ilość kwiatów. Ich woń unosiła się po całym pomieszczeniu, a intensywność drażniła nos.
-No to usiądź sobie, rozgość się tu, a ja skoczę tylko po jakieś leki dla Ciebie i wracam- powiedziała wesoło Zoe.
-Możesz podawać mi leki?-zapytał zdziwiony Eren siadając na miękkie łóżko. Był naprawdę zaskoczony, że Zoe ma w szpitalu takie przody. Ta uśmiechnęła się odpowiadając na jego pytanie i wyszła. Chłopak podszedł do okna i zaczął rozglądać się po okolicy. Mimo, że przebywał tam już od dłuższego czasu, nie znał wszystkich uliczek. Widział jak kilkoro dzieci bawi się w berka, a jeszcze kilkoro dzieci w chowanego. Wokół nich biegało kilka psów, bawiąc się razem z nimi. Wszyscy trzymali szeroki uśmiech na twarzy. Erenowi przypomniało się jego dzieciństwo, kiedy bawił się razem z Arminem i Mikasą. Na zawsze zapamięta czasy, kiedy mógł wrócić do domu i zobaczyć swoich zatroskanych rodziców.
-Brakuje mi tego – westchnął wychylając się przez okno.
-Wielu z nas czegoś brakuje. Teraz jesteśmy by walczyć o spokojne życie innych, taka kolej rzeczy- nagle znikąd odezwała się Hanji trzymająca w rękach tackę z dwoma kubeczkami, jakimiś tabletkami i proszkami. Na sam widok robiło się Erenowi nie dobrze, nie wspominając już o zapachu. Chłopak przebrał się w piżamę szpitalną i położył do łóżka. Na brzegu usiadła Hanji wsypując przeróżne leki do wody w kubkach.
-No i jak się czujesz?- zapytała z troską.
-Nie najlepiej.
-Mhm. Może mogłabym poprawić Ci jakoś humor? – Zoe coraz bardziej się do niego przysuwała. Jej ręka dotykała miejsca, których nie powinna. Jej zachowanie było jednoznaczne, lecz zawstydzony Eren, nie miał pojęcia co zrobić, odmówić czy się na to zgodzić. Nie mógł z siebie nic wydukać. Nagle do pokoju wszedł niski chłopak- Revaille. Zamknął za sobą drzwi jak gdyby nigdy nic, ruszył w ich stronę. Nie zauważywszy sprzętu Zoe leżącego na ziemi, potknął się, zahaczając o kant łóżka przy czym zdarł sobie koszulę i upadł na nogi Erena. Nim cokolwiek zdążyli zrobić do pokoju weszła również Mikasa z Arminem.
-Eren… Przyniosłam Ci…-Mikasa odwróciła się i spojrzała w stronę łóżka- CO TU SIĘ DZIEJE?!-zapytała zdezorientowana dziewczyna.
-Mikasa? Armin? To nie tak jak wygląda! – krzyknął speszony Revaille- My nie…
-Um…wiecie, każde ma swoje zboczenia i ja nic do tego nie mam. Skoro wam we trójkę lepiej-zakłopotana dziewczyna szybko odwróciła się na pięcie i wyszła pospiesznie z pokoju. Eren z zażenowania całą sytuacją uderzył się ręką w czoło.
-Cholera, chciałem tylko sprawdzić czy wszystko z tobą dobrze, a tu takie podteksty się wysuwają. – stwierdził Revaille- Dobra, ja już idę, nie będę wam przeszkadzać. Hanji, jeśli zacznie się zmieniać w tytana od razu mnie o tym zawiadom. W końcu obiecałem, że w razie komplikacji zabije naszego pupilka- on również szybko wyszedł z pokoju, ale Hanji nic już nie próbowała robić.
-Czas wziąć te leki, słodziaku- Zoe puściła oczko do Erena.
-Um…Zoe, czy to na pewno konieczne?-zapytał przerażony Eren.
-Ha! To tak jak byś mnie zapytał, czy tytani są interesujący! – wykrzyknęła ze śmiechem- No dobra, wypij to. Musisz trochę odpocząć, bo chyba nieźle tobą wstrząsnęło, jak łapała Cię Mikasa.-podała Erenowi kubek z lekiem, który nie chętnie przyjął. Po wypiciu jego wzrok tracił ostrość, wszystko zaczęło się kręcić. Przez półzamknięte oczy zobaczył uśmiechniętą Zoe mówiącą  „słodkich snów” i nagle zapadła ciemność. Wpadł w głęboki sen.
                                                                                              ***                                                                     
 Obudziły go głośne rozmowy dobiegające z korytarza.  W jego pamięcią była duża luka, zapewne spowodowana lekiem. Eren przeciągnął się, gdy nagle zauważył… Zoe, która leżała razem z nim pod kołdrą, przytulając się do niego. Nie miał pojęcia dlaczego tak się stało, w końcu  nic nie pamięta. Spojrzał pod kołdrę, ale nie spodziewał się takich rzeczy. Obydwoje byli nadzy! Zoe przyklejona do ciała Erena, mówiła przez sen coś o tytanach( o czym innym mogła by śnić?). Przerażony Eren próbował się od niej odsunąć, aż w końcu spadł z łóżka. Hukiem zmył sen z oczu Hanji.
-Mhmm… Eren? A co ty na ziemi robisz?-zapytała zaspana.
-Może ty mi powiesz, co robisz w moim łóżku i czemu jesteśmy nadzy?!
-No nie mów mi, że nie wiesz co się w takich chwilach działo z ludźmi. Ale muszę Cię pochwalić, jesteś dobry w tych klockach.- uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka –Chodź, może skończymy to co zaczęliśmy?
-Co ty wygadujesz?!- Eren wstał szybko i wybiegł z pokoju na korytarz. Biegł przed siebie by być jak najdalej od tej „wariatki”. Wszystkie oczy były zwrócone w jego stronę, niektórzy chichotali pod nosem, niektórzy byli wystraszeni. On jeszcze nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Nagle przy recepcji zobaczył dwójkę zwiadowców. Podbiegł do nich prosić o pomoc.
-Sasha? Conny? Z nieba mi spadliście. Pomóżcie mi!- powiedział ze stresem. Oni tylko patrzeli na niego zamurowani. Po chwili zaczęli śmiać się pod nosem.
-Co was tak bawi?!-krzyknął zdezorientowany Eren.
-ZBOCZENIEC!-jednocześnie wybuchli śmiechem wskazując na jego odsłoniętą część ciała, których nie powinni oglądać ludzie.  Chłopak spojrzał w dół i dopiero spostrzegł. Przecież on dalej nie ma na sobie ubrań! Był całkowicie nagi! Dopiero wtedy uświadomił sobie, czemu wszyscy z niego drwili. Musiał szybko się gdzieś schować. Zasłonił dłońmi swoje „dary od boga” i pobiegł do pierwszego pokoju jaki napotkał. Zamknął sa sobą drzwi, oparł się o nie i z ulgą odetchnął.
-Pomylił Pan pokój-uśmiechnęła się jedna z pielęgniarek. Jego twarz stała się cała czerwona ze wstydu. Był w pokoju pełnym pielęgniarek. Było ich tam więcej niż na korytarzu. Nie wiedząc co zrobić, wybiegł z tego pokoju bez słowa, gdy nagle zobaczył biegnącą Zoe.
-Ereeeen! Zaczekaj!- krzyczała. Dla niego był to jak jakiś koszmar. Wszyscy się temu przyglądali. Uciekał korytarzem, a za nim biegła zdesperowana dziewczyna. Znalazł jakś pokoik na obrzeżu szpitala. Schował się  schowku na mopy, szczotki etc.
-Bu!- usłyszał głośny głos za jego pleców. To była jego prześladowczyni.
-Co? Jak ty-Jak ty mnie tu znalazłaś?!- zaskoczony chłopak nie miał pojęcia jak to się stało.
-Nieuważasz misiu.-z uśmiechem odparła Hanji.
-Co ty ode chcesz?
-Proste, chcę Ciebie- przyznała. Na twarzy Erena pojawił się rumieniec.
-Nie wiedziałem, że tego chcesz. Byłem zaskoczony tym co dzisiaj zobaczyłem. Nie sądziłem, że to kiedyś się stanie. Choć prawdę mówiąc chciałem tego od długiego czasu.- jego słowa zalane były ogromem ciepła.
-Miło mi to słyszeć-odparła- Ale na mnie chyba już czas. Wracaj do pokoju i odpoczywaj, Wieczorem przyjdę Cię odwiedzić i porozmawiamy o tym na spokojnie- pocałowała chłopaka w policzek, wstała i wyszła ze schowka. Oparła się o drzwi i w tamtej chwili tylko jedno stwierdzenie było trafne.
-Faceci są tacy łatwi!- zaśmiała się. Była zadowolona, że jej podstęp wyszedł idealnie. Gdyby tylko on wiedział, że to wszystko było zaplanowane przez Zoe.
                                                                          ***
Dobra, trochę nad tym siedziałam i przyznaje, wyszedł dość słabo. Po pierwsze bardzo chcę podziękować Sir.Akiemu za pomoc nad tym one-shotem. Pomógł mi wymyślić części komiczne, które naprawdę  są śmieszne, a ja nie koniecznie w ten sposób je opisałam. +18 może zbyt wiele nie ma, ale nie jestem w takich rzeczach obeznana, więc postarałam się nad tym XD Hm... Ogólnie rzecz biorąc, z pewnością stać mnie na więcej. Miałam mało czasu na pisanie w dodatku działam pod presją (nie ważne jaką XD). Następnym razem postaram się o wiele bardziej by każdy mógł być zadowolony z napisanych one-shotów. Dziękuje za zamówienie i zachęcam do dalszego zamawiania, nie koniecznie u mnie, ale też u moich przyjaciół. Żegnam :3

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 3, SnK by Allegra Alfa

III
Od ostatniej rozmowy z Laki minęło sporo czasu, a dziś był ten upragniony przez dziewczynę dzień. Od dzisiejszego wieczoru, będzie sama musiała o wszystkim decydować ! Jest bardzo mała możliwość, że uda jej się wymknąć z domu przed rodzicami, więc ucieczka nie wchodzi w grę. W dodatku i tak szybko by ją znaleźli. Tym mniejsze są szanse, że uda jej się wyjść z domu bez sprzeczki. Ojciec dużo czasu spędzał w pracy, ale na pewno będzie wieczorem. W dodatku nie zapomniał wspomnieć matce dziewczyny o pytaniach które zadawała generałowi. Od tamtego czasu, nawet stopy  nie może postawić we własnym ogródku. Zamknięta na cztery spusty w pokoju wyglądała przez okno, rozmyślając o tym jak by to wszystko załatwić po dobroci. Miała dziś przed wyjściem porozmawiać o tym z ojcem.  Po północy z miasta będą wyjeżdżać wozy z rekrutami . 
-Odwlekanie decyzji, by powiedzieć wszystko rodzicom, było kiepskim pomysłem.- Jęknęła pod nosem, przeczesując czarne włosy szczotką. 
- Ociec ma rację, jestem nieodpowiedzialna.- Dodała po chwili, odkładając szczotkę na bok i rozłożyła się na parapecie.  
- Coldly ! Kolacja !- Krzyknęła matka, ale jej córka nie była tym uradowana. Niechętnie zjechała z parapetu na ziemię i z trudem wstała. Ruszyła w stronę drzwi i ślimaczym tempem zaczęła iść w kierunku kuchni. Teraz właśnie miła się odbyć straszliwa rozmowa. Przynajmniej tyle szczęścia, że Laki nie będzie musiała się tak męczyć. Madame na pewno nie przejmie się wyjazdem dziewczyny, po prostu znajdzie sobie jakąś inną sierotę do pracy. 
- Siadaj Coldly.- Odezwał się surowym tonem, jej ojciec. Dziewczyna posłusznie usiadła i zaczęła nakładać sałatkę na talerz.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że chcesz wstąpić do wojska ? Jeśli planujesz dołączyć do żandarmerii, wystarczyło powiedzieć. Będziesz uczona przez moich żołnierzy, a ja sam mogę od czasu do czas sprawić ci jakiś trening. Potem tylko porozmawiam z generałem, zdasz test i po sprawie. Nie musisz się męczyć z...- 
- Ale ja nie chcę wstąpić do żandarmerii.- Szepnęła bezbarwnym tonem. Jej ojciec zakrztusił się słysząc te słowa, a wystraszona matka od razu ruszyła na ratunek ukochanemu. W domu kaprala Faila, powstała w ten sposób mała panika. Głowa rodziny udławiła się kawałkiem kotleta i nie mogła go wykrztusić. Jego małżonka biegała co chwila to z kuchni, to do salony, od czasu do czasu, przebyła nawet przez łazienkę. Z każdej ze swoich podróży kładła na stół nowy przedmiot, który to według niej miał pomóc kapralowi, ale po chwili znów wybiegła z pokoju szukając nowego środka pomocy. Za to córka kaprala, z każdą sekundą czuła jak jej pewność siebie znika. Nie spuszczając wzroku z talerza. Nasłuchując czy jej ojciec czuje się lepiej, z każdą minutą, speszona tą sytuacją obniżała głowę coraz niżej. Aż w końcu zanurzyła nos w sałatce i w dodatku wyglądała przy tym jak zbity pies. 
- Już starczy, Case. Zabierz te graty.- Wykaszlał, odpychając od siebie matką czarnowłosej dziewczyny.  Kobieta posłusznie zebrała cały "ekwipunek ratunkowy" ze stołu i wyszła z pomieszczenia. Wiedziała, że lepiej zrobi zostawiając córkę samą z ojcem. Przecież, tylko on mógł jej wybić ten durny pomysł z głowy. 
- To po co idziesz do wojska ?- Spytał surowo ojciec Coldly. 
- Chcę wstąpić do Straży miejskiej.- Powiedziała podnosząc spojrzenie z nad sałatki. 
- Zgłupiałaś do końca ! Teraz ? Gdy się to wszystko dzieje ?- 
- Właśnie teraz !.... Tato, nic nie wyjdzie dobrego z tego jak będziemy tu czekać. Wojsku są potrzebni żołnierze, jak inaczej ludzie obronią się przed tytanami ?- 
- Nie będziesz wspominać o tych bestiach w moim domu.- 
- Sam dobre wiesz, że mam racje. Mur Mari już upadł ! Potem Rose i w końcu my ! Nigdzie, nikt już nie będzie bezpieczny. Musimy walczyć !- 
- Wiesz, że nawet podczas treningu wojskowego można zginać ?- 
- Wiem o tym, ale nie boje się.- 
- Zdajesz sobie sprawę z tego jak straszni są tytani ?-
- Tak... Ale mimo tego nie zmienię decyzji.- Powiedziała Coldly i odeszła od stołu. Podeszła do drzwi i wzięła do rąk plecak, który już od dawna tam na nią czekał.
- Powiem jedno, nie masz mojego pozwolenia.- 
- Rozumiem, ale nie możesz zabronić żyć mi po swojemu !- Założyła buty i otworzyła drzwi.
- W takim razie ujmę to inaczej. Jeśli teraz wyjdziesz, nie będziesz miała tu czego szukać.- Dziewczyna drgnęła słysząc te słowa i zatrzymała się w przejściu. 
- Mam rozumieć, że wyrzekniesz się mnie jeśli zrobię to co uważam za słuszne?- Zapytała oschle. 
-  To wszystko zależy od ciebie.- 
- Rozumiem....- Szepnęła pod nosem i spuściła głowę. Po raz pierwszy zaczęła się wahać. Jednak była zbyt uparta by odstąpić od swojej decyzji. 
- W takim razie.... MOŻECIE SPALIĆ WSZYSTKIE MOJE RZECZY, BO NIE MA PO CO TY WRACAĆ !- Wykrzyczała najszybciej jak potrafiła i wybiegła z domu. Przeskoczyła przez bramkę i ruszyła jedną z eleganckich uliczek. Było ciemnio, przeraźliwie ciemno. Słyszała za sobą głos ojca, jednak bała się odwrócić wzrok. Po prostu biegła przed siebie, najszybciej  jak potrafiła. Od czasu do czasu, wymijała jaką ciemną postać. Nogi zaczynały ją powoli boleć i sama nie za bardzo wiedziała gdzie jest. Stukot jej butów roznosił się echem po ulicy. Skręciła w kolejną uliczkę i w następną. Nogi same niosły ją na przód. Tylko dlatego, bo bała się, że jej ojciec biegnie za nią i spróbuje ją zatrzymać. Przyśpieszyła, strach dodawał jej siły. Mijała kolejną ciemną ulicę. Dłużej nie potrafiła powstrzymać łez i gorzkie krople spłynęły po jej polaczkach. Biegła dalej, jeszcze szybciej. Ciągle czuła strach. Jednak to nie rozmowa z ojcem była powodem jej łez, tylko strata pewności siebie. Bo po raz pierwszy w życiu, Coldly straciła pewność siebie. Po raz pierwszy w życiu, zawahała się. Bo nie miała pewności, czy aby na pewno nie będzie żałować swojej decyzji. 
***
W ciemnej uliczce, chowała się mroczna postać opatulona czarną kurtką. Jej orzechowe oczy bacznie obserwowały przechodzących nieopodal podpitych żołnierzy. Dziewczyna bardziej skryła się w cieniu budynków, stając się niemal że niewidoczną. Czyhała, aż strażnicy przejdą przez ulicę. Gdy straciła ich z oczu odetchnęła z ulgą i poprawiła przepaskę, która przytrzymywała jej włosy, niczym gumka. Ułożyła spiętą do tyłu grzywkę i tylko dwa, przydługie kosmyki uniknęły spięcia i radośnie falowały z każdym jej ruchem, przysłaniając przy okazji uszy dziewczyny. Usiadła pod ścianą, zastanawiając się co ma teraz ze sobą zrobić. Jej ojciec na pewno powiadomił swój oddział by zaczęli szukać jego córki. Między innymi, miała przechlapane.
- No proszę, niesławna Coldly !- Usłyszała złośliwy głos. Spojrzała za siebie i obrzuciła chłopaka zniesmaczonym spojrzeniem. 
-Ratter....- 
- Co taka paskuda robi w jednej z najbogatszych dzielnic ?- Zapytał złośliwie chłopak. 
- Zamknij się poczwaro ! Jak byś nie zauważył jestem zajęta !- 
- Jakoś tego nie widzę, potworo. Co knujesz chowając się po uliczkach ?- Zapytał z zaciekawieniem, poprawiając króciutkie czarne włosy. Dziewczyna zmierzyła chłopaka wzrokiem. Był niewiarygodnie niski i w dodatku o dwa lata młodszy od niej, a cwani się jak nikt. Ubrany w elegancki strój, godny paniczka z dobrego rodu. Do tego jeszcze pantofelki na obcasiku. Pewnie rodzice pokarali go takimi butami, za to że jest kurduplem. Bordowe oczy o głupawym spojrzeniu, gęste ciemne brwi, a jego policzek zdobił plaster po ostatnim spotkaniu z dziewczyną. Zachowywał się tak, jakby zjadł wszystkie rozumy, za co Coldly szczególnie go nie znosiła. Bo w końcu, to do niej należało to zajęcie ! Nic dziwnego, że syn pani  Injury, najzwyczajniej w świecie drażnił dziewczynę.
- A co cię to interesuje poczwaro ?- 
- Ała... Jak zwykle okrutna z ciebie potwora.- Dziewczyna zignorowała go całkowicie. Podniosła się  ziemi, rozejrzała się po ulicy i szybko przebiegła przez oświetloną alejkę. Rozglądając się przy okazji, czy przypadkiem nikt jej nie zauważył i naciągnęła czarną kurtkę na głowę. Za nią rozchodził się głośny tupot obcasów i nierówny oddech zmęczonego chłopak, który co jakiś czasz nawoływał ją, by się zatrzymała.  W końcu wbiegła z powrotem w jedną z ciemnych alejek. Przebiegła przez uliczkę i zatrzymała się na jej końcu. Kryjąc się w ciemności, zaczęła rozglądać się czy przypadkiem nie jest już blisko swojego celu. 
- Rany..- Usłyszała za sobą przeciągły jęk zdyszanego chłopaka.
- Co ty się w złodzieje bawisz ? Nie możesz normalnie chodzić po ulicy, a nie biec jak głupia ?- 
- Ucisz się poczwaro.- Opowiedziała bezuczuciowym tonem. Nawet nie spojrzała na chłopaka, tylko dalej bacznie obserwowała ulicę, przez którą za chwilę miała przebiec.
-Biegniemy.- Rozkazała po chwili i nie bacząc na chłopaka ruszyła przez ulicę. Tym razem Ratter miał o tyle szczęścia, że musieli przebiec tylko do uliczki naprzeciwko. Coldly spojrzała na następne ulice. Kolejne ścieżki były ciemne, na drogach nie znajdowały się żadne latarnie, a prawie we wszystkich oknach były pogaszone światła. Odetchnęła z ulgą, na myśl, że najgorsze ma już za sobą i spojrzała na swojego nieposzerzonego towarzysza. Chłopak, cały spocony i zziajany położył się na ziemi opierając głowę o ścianę jakiegoś budynku.
- Idiota z ciebie, poczwaro.- Jęknęła z poirytowaniem i przycupnęła przy chłopaku by na chwilę odpocząć. 
- Jak zawsze miła... Co ci dziś odbiło z ta psychiczną zabawą ? Zwykle znęcasz się nad Laki, a nie nade mną....- 
-Z Laki mam umowę, z resztą sam nie jesteś lepszy. Założyłeś gang bogatych świrów, który bardziej przypomina zabawę głupich bachorów, niż mafię. Też mi źli ludzie. Łażą po ulicach w pantoflach, mają kupę forsy i nękają dzieci służby, bo nie mają nic lepszego do roboty- 
- Ha ! I mówi mi to ktoś taki jak ty ? Nie zgrywaj bohaterki ! To ty walisz w twarz każdego obcego bachora, który się do ciebie odezwie !- 
- I nie zapominaj, że nie jesteś wyjątkiem !- 
- Spokojnie, spokojnie... Już ostatnio dostałem.- Jęknął, dotykając odruchowo policzka, który aż go zabolał od niemiłych wspomnień. 
- Co cię wzięło na śledzenie mnie ?- 
-Nic... Nudziło mi się, wiec wyszedłem z domu by znaleźć coś ciekawego. Idę, idę i patrzę, a tam Coldly, siedzi sobie w cielności i obserwacje ulicę, więc pomyślałem sobie, że szkoda przepuścić okazję, by komuś podokuczać.- 
- Wredna z ciebie poczwara.- 
- Odezwała się idealna potwora, ale lepiej mi powiedz, po co ta cała bieganina?- 
- Uciekłam z domu...- 
- Po cholerę?-
- Ponieważ jeszcze dziś, wyjadę z miasta. Wozy z rekrutami będą wyjeżdżać o północy, a to zaledwie dwie ulicę dalej.- 
- Mówisz ? Wiesz, że jedna z służących w moim domu też dziś wyjeżdża z rekrutami ?-
- To ta która jest od ciebie dużo starsza, ale jesteś za głupi by zrozumieć że nie masz u niej szans? - 
- Nie ! Jak zwykle nie potrafisz nic zrozumieć, potworo!- Zawołał urażony chłopak. Z Coldly trzymał się od małego. Ich rodzice znali się już bardzo długo i pielęgnowali swoją przyjaźń, wiec, jak widać od zawsze byli na siebie skazani. Przez co darzyli siebie za równo nienawiścią jak i przyjaźnią.
- Czyli robili wyjątki w grupie wiekowej.- Pomyślała na głos Coldly.- Jak się nazywa ?
- Wenus...-
- Będzie ci jej brakować ?- 
- CO?! Oczywiście że nie ! Zresztą...Ona i tak zawsze mnie ignorowała...-
- Już ją lubię.-
- To było wredne !-
- A czego się spodziewałeś po potworze ?- Zaśmiała się dziewczyna i podniosła się z ziemi. Powolnym ruchem skierowała się w stronę ulicy.
- Muszę już iść. Powodzenia, w byciu beznadziejnym bachorem.- 
- Pozdrów ode mnie Wenus gdy ją spotkasz i przy okazji Laki ! Trzymaj się potworo !- I tak właśnie zakończyła się ich wieloletnia przyjaźń. Żadne z nich nie żałowało wspólnych chwil, ale nawet nie chcieli się łudzić, że kiedyś uda im się powtórnie spotkać. On zostanie bogatym hrabią, ona żołnierzem. Nawet jeśli kiedyś, ich drogi się złączą to pewnie bieg czasu zrobi swoje i wyminą się na ulicy, nieświadomi swojej obecności. Nie będą za sobą tęsknić, bo każdy z nich wybrał drogę która mu odpowiadała. Więc po co żałować ? Rozeszli się. Każdy poszedł w inną stronę, ale żadne z nich nie odwróciło wzroku. On w głębi serca trzymał kciuki za ciemnowłosą, by osiągnęła najlepsze wyniki i co najważniejsze, nie dała się zabić. Ona po cichu kibicowała mu, by dojrzał i sprawdził się w firmie odziedziczonej po ojcu, a przy okazji urósł parę centymetrów przed osiągnięciem pełnoletności i uwolnił się od obcasów. Tak właśnie zakończyła się przyjaźń odwiecznych rywali. Teraz mogli tylko zrobić wszystko, by spełnić swoje plany. W ten sposób, na ulicy Hatori 2, wyglądało rozstanie Coldly oraz Ratter'a Injury. I tylko czas wie, jak długo będą o sobie pamiętać.
***
Siedziała w ciasnym wozie, a obok niej było tyle obcych twarzy. Nie wiedziała ile już czas spędziła w niewygodnym pojeździe. Jej mięśnie zesztywniały od siedzenia w bezruchu,a pośladki obolały od niewygodnego siedziska. Miała już wszystkiego serdecznie dość. Nigdzie nie mogła wypatrzeć Laki, co bardzo ją martwiło. Na miejsce mieli dojechać dopiero nad ranem, a była już tak samo zmęczona, jaki i poirytowana. Jednak cieszyła się, bo w końcu zacznie żyć po swojemu. I na pewno nie będzie tego żałować ! Wychyliła się z wozu, by spojrzeć na pierwsze promienie słońca. 
- Żegnaj córko kaprala. Wraz ze wschodem słońca narodzi się nowa Coldly.- Szepnęła pod nosem, uśmiechając się delikatnie, obserwując orzechowymi tęczówkami wschodzące słońce. 
***
Hejo wszystkim ! Tak... Rozdział powinien być już dawno, ale nie miałam czasu lub zapominałam zrobić korektę... Przez co ,siedział sobie grzecznie w kąciku i się smutał ;__; Bardo was przepraszam ! Co do następnego rozdziału...Nie będzie go w środę, bo akurat będę w podróży ;__: One-shota postaram się zrealizować przed wyjazdem, a obstawiam, że napisanie go nie zajmie mi dużo czasu ^^ To co chce umieścić mam przeanalizowane, a reszta wyjdzie przy pisaniu... Akcja się wlecze i wlecze xD Ja tak samo jak wy nie mogę się doczekać walki z tytanami ^^ No ale cóż.. Na razie nie planuję obskoczyć tematu treningu zbyt szybo. Bo nie chcę zrobić czegoś takiego: Rozdział I- ślamazara / Rozdział IV- super mega bohaterka !
Jednak też nie chcę tego zbytnio rozciągać ^^ To chyba tyle ode mnie ! Przed wyjazdem powinien się pojawić one-shot Levi x Hanji, oraz postaram się o IV rozdział ;D
Pozdrawiam i kocham ! Allegra Alfa