Paring/Postać: RivaHan (LevixZoe)
Historia z dedykacją dla Miki ! Mam nadzieję, że to ci wybije z głowy głupie pomysły !
One-shot ma dwie części ! (By Mika zrozumiała jak się czułam gdy przeczytałam scenę we śnie.)
Uwaga ! Za wszystko wińcie Mike lub Bakusia ! Dlaczego ? Tak... Ja wszystko wymyśliłam, ale Bakuś mnie podpuszczał, a to Mika złożyła zamówienie !
"Kłamcy" cz.1
Pewna brązowowłosa dziewczyna przysnęła na kanapie, otoczona przez stertę papierów i książek. Drgnęła lekko i napięła mięśnie. Powoli podniosła ciężkie powieki i rozejrzała się po pokoju. Bez zmian. Ziewnęła głośno i przetarła senne oczy.
-Długo masz zamiar się wylegiwać ?!- Warknął z poirytowaniem niski mężczyzna, wychylając się do niej za oparcia kanapy.
-Co ?- Spytała ospale, wpatrując się tępo w kaprala.
- Głupia !- Zdzielił dziewczynę książką po głowie.
- Ten twój Seweryn już trzy razy pytał, czy podpułkownik Zoe jeszcze śpi !- Powiedział, siadając obok wpółprzytomnej dziewczyny.
- A czego Seweryn chciał ?-
- Bo ja wiem.- Wzruszył ramionami i wziął pierwszą lepszą kartkę.
- Skąd mam wiedzieć co tej "mendzie" łazi po głowie?- Powiedział obojętnie, przeglądając kolejne zapiski dziewczyny.
-Naprawdę musisz go nie znosić. Co on ci takiego zrobił ?- Spytała z rozbawieniem Zoe, wiedząc jak wściekły kapral zasłania się przed nią kratką papieru.
- Nie lubię go i tyle.-
- Rivaille... Czy ty jesteś zazdrosny ?- Parsknęła śmiechem. Sama nie wierzyła w to co mówi.
- Co ty bredzisz, głupia okularnico ?- Zapytał z poirytowaniem.
-No wiesz....Mam podejrzenia ! Jak inaczej wytłumaczysz powód, dlaczego mnie nie obudziłeś ?-
- Bo ciebie nie da się obudzić- Parsknął bez namysłu.
- Niewierze !-
- Setki razy próbowałem cię obudzić, na różne sposoby, ale po paru nie udanych próbach dałem sobie spokój. Uwierz mi, miałem sporo czasu by się o tym przekonać i próbowałem już wszystkich możliwych sposobów. Oblewania wodą, wkładania chusteczek do ucha, łaskotek, hałasu, układania książek na głowie. Chyba z 1000 razy wcierałem ci krem w twarz, lub ściągałem z łóżka, bądź kanapy.- Powiedział bezbarwnym tonem, nieodrywająca wzroku od kartek.
- Ha! Jak widać, obudź można mnie, tylko pocałunkiem!- Zawołała bez namysłu. Wstała powoli z kanapy i sięgnęła po leżącą niedaleko szklankę z wodą.
-Tego też próbowałem...- Powiedział odrobinę ciszej, a Zoe na dźwięk tych słów wypluła napój, która jeszcze przed chwilą znajdowała się w jej ustach.
- Że co proszę !?- Krzyknęła z przerażeniem, odskakując jak najdalej od kaprala. Za to Levi spojrzał na dziewczynę odrobinę zmieszany. Najwyraźniej nie spodziewał się, że dziewczyna usłysz jego wypowiedź.
- I nic mi o tym nie powiedziałeś ?!-
- A co miałem mówić ? Było to wieczorem, kiedy znowu zasnęłaś na biurku. Miałem dość rzucania w ciebie książkami, więc po prostu podeszłe i stało się... O dziwo ten sposób zawsze na ciebie działa.-
- Ale jak to "zawsze" ?-
- Było to dość dawno, ale o ile dobrze pamiętam to się wtedy obudziłaś. Sądziłem, że to przypadek, więc gdy miałem okazję spróbowałem znowu. Zamiast ciągnąć cię za włosy, postanowiłem sprawdzić czy ta metoda naprawdę działa. I rzeczywiście się obudziłaś. Później już nie używałem tego sposobu.-
- No wiesz co ? I nic mi o tym nie powiedziałeś ? Przecież to jest molestowanie !- Wykrzyczała, nadymając policzki jak małe dziecko.
- Może właśnie dlatego, nic nie mówiłem ?- Zapytał sarkastycznie.
- Lepiej coś zjedz, zanim pójdziesz do tego swojego blondaska. Znając twoje szczęście, powinno być jeszcze ciepłe.- Warknął, wskazując dłonią talerz, który stał na biurku dziewczyny i wrócił do lektury.
-Hym....Jedno nie daje mi spokoju.- Powiedziała, sięgając po tosta.
- Dlaczego właśnie pocałunek ?- Dotknęła dłonią warg. Mimo wszystko, nie potrafiła sobie wyobrazić swojego pocałunku z Levim.
- Też chciał bym wiedzieć.- Zapanowała cisza. On z irytacją przeglądał kolejne historie o tytanach, a ona pożerała już drugiego tosta, rozmyślając o tej dziwnej sytuacji. Chyba pierwszy raz było między nimi...tak...sztywno...
-HA ! Już wiem !- Krzyknęła podekscytowana zrywając się z miejsca, a Levi spojrzał na nią jak na dziwadło.
-Przypomniała mi się pewna historia !-
-Historia ?-
-Tak ! A raczej nie historia, ale bajka ! Opowiadała ona o księżniczce, która zapadła w tysiącletni sen ! Jej podani próbowali różnych sposobów, by ją obudzić, ale nie udało im się. Aż w końcu pojawił się książę z bajki i jego pocałunek obudził królewnę! Okazało się, że są sobie przeznaczeni i żyli długo i szczęśliwe !-
- Co ty za brednie opowiadasz ?- Parsknął Rivaille, zanurzając nos w książce.
- Levi ! Mój księciu !- Zawołała roześmiana dziewczyna i podbiegła do niego, rzucając mu się na szyję.
- Hanji ! Puść mnie ! Jesteś niezrównoważona !- Warknął z irytacją, próbując odepchnąć od siebie brązowowłosą.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zachciało ci się mnie całować! Potraktuj to jako karę, za te wszystkie uderzenia w głowę!-
- Jak widzę, ciągle jest ci ich mało !-
- Sam powiedziałeś, że jesteśmy sobie przeznaczeni !-
- To ty to powiedziałaś ! Masz szczęście, że w miarę toleruję twoje zachowanie !-
- Oczywiście ! Większość ludzi na moim miejscu już dawno by zginęła przez uduszenie !- Zaśmiał się, widząc jego minę. W końcu darował sobie i spojrzał na nią złowrogo, a ona podniosła wzrok. Wpatrywała się w jego tęczówki, szeroko się przy tym uśmiechając. Widząc jak kapral poddaje się, (bo chyba doszedł do wniosku, że dziś już się od niej nie odczepi) objęła go jeszcze mocniej.
- Nie pościsz, prawda ?- Zapytał znudzonym tonem.
- NIE!- Krzyknęła z podekscytowaniem. Każdy, kto to by teraz zobaczył tą scenkę, uznał by ich za całkowite przeciwieństwa. Jednak... W końcu tacy byli i to ich naprawdę łączyło. Że są od siebie, aż tak bardzo różni.
- W końcu jestem twoją księżniczką ! Już nigdy nie puszcze mojego księcia.-
- Na świecie nie ma chyba nikogo tak upierdliwego jak ty...- Warknął i rozczochrał włosy dziewczyny. Ona w odpowiedzi zaśmiała się cicho i oparła głowę o jego tors, a Levi sięgnął po książkę, która podczas niespodziewanego ataku dziewczyny, wypadła mu z ręki. I tak siedzieli w ciszy. Ona wtulona w jego ciało, on pogrążony w lekturze. Jednak, oboje nie chcieli przerwać tej sielanki. Dla nich ta chwila mogła trwać wiecznie. Jednak, niestety...
- Hanji ?- Zapytał wysoki blondyn, wchodząc do pokoju i uśmiechnął się szeroko.
-Widzę, że dobrze się bawicie.- Zaśmiał się Erwin, widząc nietypowe wydarzenie.
- Właśnie zostałam irytującą księżniczką kaprala Leviego !- Zaśmiała się i automatycznie przysłoniła dłońmi głowę, licząc się z tym, że pewnie zaraz jej książę zada cios książką.
- Cicho siedź !- Wycedził przez zęby, ale tym razem nie uderzył jej. Po prostu zaczął szukać zdania, na którym przerwał lekturę. Zupełnie jakby cała ta sprawa, najmniej go interesowała.
- Wybaczcie, że wam przerwę. Hanji, Seweryn cię szuka.-
-Cholera ! Na śmierć zapomniałam !- Krzyknęła i zerwała się gwałtownie z kanapy.
- Żebyś czasem, głowy nie zapomniała.- Parsknął z irytacją, bezradnie szukając zdania na którym skończył czytać. Hanji zignorowała jego słowa. Pośpiesznie nałożyła buty, kurtkę założyła tylko na jedno ramie, włożyła do ust ostatniego tosta i wyleciała w pośpiechu z pokoju, machając wszystkim na pożegnanie. Kapral odłożył ze złością książkę. Przecież i tak pewnie nie znajdzie momentu, na którym skończył. Spojrzał ostatni raz na miejsce, w którym niedawno leżała roześmiana Zoe, a potem na stojącego przed nim, rozbawionego Erwina.
- Brakuje ci twojej księżniczki ?-
- Że co proszę ?!-
**
Kolejny nudny dzień w kwaterze minął i zapadła noc. Jednak własnie tak, przez jakiś czas będzie wyglądać ich życie. Na następną misję nie pojadą zbyt szybko, a treningi zostały odwołane. Dlatego właśnie, tak bardzo mu się nudziło. Jednak był pewien, że nuda nie będzie długo mu doskwierać. Bo właśnie wszedł na "Niebezpieczną strefę", czyli miejsce gdzie najczęściej grasuje Zoe.- Mam cię !- Usłyszał za sobą i od razu wiedział co go czeka. Ta sytuacja była już rytuałem tego korytarza. Zawsze wieczorem, gdy Levi szedł pozmywać naczynia po kolacji, Hanji wyłaziła z swojej "nory" (pokoju), by wreszcie coś zjeść. Bo jak zwykle, zasiedziała się nad notatkami i zapominała o kolacji. Więc jak zawsze, gdy zauważyła przechodzącego kaprala, wyskakiwała za jakiegoś rogu i rzucała mu się na szyję. Za to on, niewzruszony, szedł dalej z uwieszoną dziewczyną na plecach. Weszli do kuchni. Hanji w końcu oderwała się od mężczyzny i usiadła przy stoliku. Wzięła do rąk kubek z letnią kawą, bo jak to mówią "głupi ma szczęście" i jeszcze nigdy nie natrafiła na zimną kawę. Nie liczmy faktu, że dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że pewien "ktoś" przyczyniał się zawsze do jej "szczęścia" i po prostu dolewał czasem do kubka wrzątku lub robił nowy napój. Jednak, nie wiedzieć czemu chciała zachować ten sekret dla siebie.
- Przez co tym razem zapomniałaś o kolacji ?- Zapytał kapral, zbierając naczynia ze stołu.
- Rozmyślałam nad teorią, która nie daje mi spokoju.- Odpowiedziała, sięgając do koszyka z chlebem. Wzięła kawałek bułki i oderwała z niej mały kawałek. Zaczęła zgniatać go w palcach i formować w drobną kulkę.
- Nikt ci nie mówił, że nie wolno bawić się jedzeniem ? To zły nawyk.- Warknął Levi, wycierając mokre naczynia, a ona milczała. Wpatrzona w kawałek chleba, bawiła się nim, ciągle dręcząc się pewną myślą.
- Levi...- Szepnęła w końcu niepewnie.
-Jakie znaczenie ma dla ciebie chleb ?- Kapral spojrzał na nią zaskoczony tym pytaniem.
-Co to ma być za głupota?-Zapytał. Tym razem jego ton nie był tak oschły jak zawsze. W głębi serca zmartwiła go nagła zmiana zachowania u dziewczyny. W dodatku jej oczy... Zdawały się być takie pusta. Brakowało mu w nich tych iskierek entuzjazmu i ciekawości. Zupełnie, jak by na chwilę stała się kimś innym.
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, prawda ? To zabawne, jaką cenę ma chleb. Dla ludzi mieszkających na ulicach. Którzy ciągle głodują, chleb jest niczym skarb. Za to dla szlachty, jest to po prostu niepotrzebny drobiazg. Rekruci mają ograniczone dawki pożywienia. Więc pewnie każdy z nich, doceni najdrobniejszą kromkę chleba. Żandarmeria ma go pod dostatkiem, nie musi się tym martwić. Straż, często dokarmia głodujących, wiec chleb jest pewnie jednym z wielu pokarmów, które rozdają potrzebującym. Czym jest chleb dla nas ? Dla zwiadowców ?- Rivaille podszedł do niej. Wiedział, że za tą nudną przemową dziewczyna próbuje tylko ukryć żale, który panuje w jej sercu. Chwycił gwałtownie bułkę, która leżała na stole i siła wcisnął do ust dziewczyny.
-Pf....! Co ty wyprawiasz ?- Krzyknęła Zoe, wypluwając kawałki chleba, które cudem pogryzła.
- Chcesz bym się udusiła ? Naprawdę.. Zginać przez chleb ? Już wolę paść w walce, niż umierać przez taką drobnostkę !- Zawołała, a kapral przyklęknął obok niej.
- Zaczynasz chyba mylić fakty, Hanji. Chleb jest dla nas pożywieniem i sposobem na przeżycie. To, że czujesz głód jest czymś naturalnym. Jemy by żyć, walczymy by przetrwać. Dla mnie ten chleb jest darem od ludzi, których bronimy, walcząc za murem. Jeśli nie zamierzasz tego jeść, to idź spać ! Musisz być naprawdę zmęczona by gadać takie głupoty !- Dziewczyna spojrzała na zgnieciony kawałek chleba, który miała w dłoni i pośpiesznie włożyła go do ust. Rivaille widząc jej gest, spuścił głowę i uśmiechnął się pod nosem, tak by dziewczyna tego nie zobaczyła. Nie wiedzieć czemu uradował go fakt, że jego słowa wpłynęły na dziewczynę.
-Levi...- Szepnęła Zoe, pochylając się w jego stronę. Kapral podniosły głowę, dopiero teraz przypomniał sobie, że ciągle kuca przy jej krześle. Zachwiał się i położył dłoń na jej kolanie, by czasem się nie przewrócić. Znajdował się teraz tak blisko niej. Tak blisko jej twarzy.
- Levi...- Wyszeptała po raz kolejny Zoe.
- Wydajesz się teraz jeszcze niższy niż zwykle ! W dodatku ta białą chusta na twojej głowie ! Wyglądasz jak mały, słodki, p....- Urwała i przetarła obolały tył głowy.
-...pedancik-Dokończyła. Znów dostała po głowę, jednak sama musiała przyznać, że zasłużenie. Ale cóż zrobić ? Uwielbiała te momenty, kiedy mogła się z nim od tak po prostu podroczyć. Kapral wstał gwałtownie z miejsca i wrócił do roboty. Chwycił szmatkę i tak jak wcześniej, zaczął wycierać talerze. Jednak tym razem uśmiechał się kpiąco, lub może wyzywająco. Tak właśnie wyglądał prawdziwy uśmiech Leviego. Bo musiał to przyznać. Jego również rozbawiła, mała utarczka z dziewczyną.
-To co cię tak naprawdę trapi ?- Zapytał po chwili, chociaż doskonale wiedział, że nie powinien. W końcu udało mu się poprawić jej humor, ale musiał wiedzieć, co dręczyło dziewczynę.
- Był pewien człowiek...- Powiedziała i z obojętnym wzrokiem zaczęła śledzić, jak resztki kawy spływają z jednego boku kubka, na drugi. Kapral drgnął na dźwięk tej wypowiedzi. Poczuł dziwne napięcie, które wywołały słowa dziewczyny.
-Czy ten człowiek był ci drogi...?- Spytał po minucie ciszy. Nie chciał się odwrócić. Nie chciał zoabczyć jej twarzy. Obawiał się tego co odpowie. Z niepokojem trzymał talerz w rękach i czekał na odpowiedź dziewczyny.
- Nie...- Wyszeptała w końcu, a on... Wrócił spokojnie do swojego zajęcie. O dziwo... Ulżyło mu...
- Był po porostu żołnierzem, który pomagał w eksperymentach. Jednak, staram się być jak najlepszym dowódcą. Więc chciałam poznać jak najlepiej nowych ludzi, którzy mieli mi towarzyszyć podczas misji. Jednym z nich, był właśnie on. Wyjątkowo interesował go przebieg moich badań. Potrafiliśmy całe noce spędzić na rozmowach na temat tytanów. Dzień przed wyprawą wyznał mi, że wyjątkowo boi się śmierci. Przeczytała w aktach, że niedawno oświadczył się pewnej młodej kobiecie, która spodziewa się z nim dziecka. Zazdrościłam mu...Zazdrościłam tego, że może założyć rodzinę... tego, że może o tym pomyśleć i szukać w tym wsparcia. Ja nie mam takiej szansy, więc chciałam życzyć mu jak najlepiej. Był nowicjuszem, więc strasznie się o niego martwiłam. Obserwowałam go podczas misji, ale... Gdy dostrzegłam jak rzucił się na niego tytan, automatycznie ruszyłam by mu pomóc. I mimo, że nie przybyłam najszybciej jak mogłam...Mimo, że nie marnowałam gazu....On zginął. Nie zdążyłam udzielić mu pomocy i po prostu się wykrwawił. Czułam żal... Ale, nie potrafiłam poczuć nienawiści. Katy Mavis, Luis Worter, Ron Tomson oraz Bernard Marco. Pamiętam imiona i nazwiska wszystkich, którzy mi wtedy towarzyszyli, a nie potrafię sobie przypomnieć imienia tego jednego żołnierza ! Nie mogłam napisać listu do jego narzeczonej, nie mogłam odnaleźć jego akt, ani nie mogę odszukać grobu... Własnie z tej drobnej przyczyny ! Nie dość, że nie mogłam go wtedy uratować, to jeszcze nie mogę nic dla niego teraz zrobić ! Nic ! Zupełnie nic ! Bo jestem na tyle głupia, że nie mogę sobie przypomnieć jego imienia ! W dodatku...- Przerwała. Nie rozumiała tego. Dlaczego nie mogła nic więcej powiedzieć ?
- Przestań...- Usłyszała przy uchu. Im bardziej się szarpała, tym mocniej kapral przyciskał dłoń do jej ust. W końcu, poddała się. Przymknęła oczy i rozluźniła mięśnie. Siłą nic tu nie wskóra, bo Levi jest równie uparty co ona.
- Nie jesteś taka.... Myślisz, że ja pamiętam imiona ludzi, którzy prze zemnie zginęli ? Takich rzeczy po prostu nie chce się pamiętać. Jednak prędzej czy później wszystko sobie przypomnisz. Musisz dać sobie czas...- Wyszeptał i odsunął się od dziewczyny. Już miał zamiar wyjść z pomieszczenia, ale coś go zatrzymało. Spojrzał na nią. Zmęczona Zoe wpatrywała się w ziemię. Z każdą sekundą coraz mocniej zaciskała dłoń na jego rękawie.
- Kłamiesz...- Wyszeptała, a po jej policzku spłynęła łza. Kapral już miał zaprzeczyć, ale dziewczyna gwałtownie poderwała się z miejsca.
- Ludzie nie umierają przez ciebie ! Jak już to dla ciebie ! Dla wszystkich zwiadowców ! Dla dobra obywateli ! Dla lepszej przyszłości ! Nie możesz tak mówić. Nie obrażaj tych ludzi. Przecież oni wciąż walczą... Po to by dodać nam sił...Założę się, że śmieć na polu bitwy była dla nich największym zaszczytem. Dla mnie, był by to zaszczyt. Umrzeć za to w co się wierzy...To najlepsza śmierć z możliwych!- Zawołała, dość wesołym, jak na te słowa, tonem. Ruszyła pośpiesznie w kierunku drzwi, ciągnąc go za sobą. Puściła jego rękaw dopiero na korytarzu, gdy przechodził w przejściu i miał akurat idealną okazję by potargać mu włosy. Zaśmiała się głośno, gdy kapral skarcił ją za to spojrzeniem. Szli w ciszy...razem... przez ciemny korytarz.
- Levi... Jak myślisz dlaczego tytani to robią ?-
- Mnie pytasz ? To ty tu jesteś od spraw tytanów.-
- Co jeśli robię to, bo uważają nas za zagrożenie ? Czułam ból, widząc śmierć moich towarzyszy. Czy tytani, również mogę coś takiego poczuć ?-
- Gdy tytan pożera żołnierza, on jest dla niego tylko człowiekiem. Gdy żołnierz zabija tytana, on jest dla nim tylko martwym ciałem. Nieważne, czy czują, czy myślą. Są dla nas zagorzeniem. Spełniamy jedynie swój obowiązek. Wolę zabić wroga, niż by zabito mi towarzysza.-
-Hym... Chyba masz rację.... Levi mogę zdradzić ci sekret ?- Zapytała dziewczyna posyłając mu pytające spojrzenie, on w odpowiedzi tylko wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Ja... Nienawidzę zwiadowców... Nienawidzę wojska, tych wszystkich murów i całego tego zamieszania. Szukam innego rozwiązania, bo nie chcę dalej zabijać. Nie chcę widzieć krwi na moich dłoniach. Gdy zabijam tytana i myślę, że może przez to cierpieć, czuję ból. Nienawidzę wojska... Bo zdarza się, że muszę zabicia człowieka. Gdy ktoś straci zdrowy rozsądek podczas misji, stanowi zagrożenie. Moim obowiązkiem jest go zabić. Wtedy po portu wyciągam broń i strzelam. Nienawidzę tego...- Zapanowała cisza. Oboje znali ten ból. Jednak byli żołnierzami. W wojski nie można podważać rozkazów. Zawsze, ponad wszystko, trzeba stawiać na pierwszym miejscu obowiązki. Tu nie ma miejsca na uczucia.
- Ale... Jestem tu i nie żałuję. Jestem tu bo są ludzie, których chcę chronić. Bo wierzę, że jest szansa na zmiany. Dlatego... Nie zawaham się, jeśli będę musiała zabić tytana. Strzelę, jeśli będę musiała i zrobię to z własnej woli ! Nikt mnie do tego nie zmusza ! Nie traktuję tego jako obowiązku, jest to moja własna decyzja. I dopóki mam nadzieję, dupku żyją ludzie, których muszę chronić... Będę dalej bez wahania pociągać za spust. Dalej ,będę rzucać się w wir walki i zabijać kolejnych tytanów... Bo wierzę...że to co robimy jest słuszne. Dlatego... Poniosę każdą cenę by tego bronić.- Dalej szli w ciszy. Hanji zatrzymała się przed drzwiami swojego pokoju. Zawołała coś wesołego na przegniatanie i zaczęła poprawiać przywiązaną do szyi, chustę kaprala. Która po jej poprawkach, wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Widząc to co zrobiła, szybko krzyknęła ze śmiechem jakieś usprawiedliwienie i wleciała do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Nie zareagował. Stał w ciszy. Wpatrywał się w ziemię. Nie wiedzieć czemu...czuł...ulgę ? Przyłożył dłoń do czoła i odgarnął grzywkę wpadająca na jego oczy. Spojrzał na drzwi.
- Dziękuje Zoe.- Wyszeptał na pożegnanie.
*
- Rivaille !- Usłyszał za sobą krzyk. Zoe ? O tej porze ? Niemożliwe ! A, jednak ! Kapral odwrócił się gwałtownie, jednak nim się zorientował, brązowowłosa już była w jego ramionach. Oboje upadli na ziemię, a Erwin tylko przyglądał się temu całemu zajściu.-Słabą równowagę masz na tych swoich krótkich nóżkach!- Zaśmiała się Zoe.
- Co tak z rana ?- Zapytał zdezorientowany, odpychając od siebie dziewczynę.
-Zapomniałeś ? Mówiłam ci wczoraj, że już się od ciebie nie odkleję !-
- Powiedz mi coś czego nie wiem.-
-Nudzi mi się...-
- Wiec idź się pobaw z tytanami !-
-Kiedy ja wolę spędzać czas z tobą, niż z nimi !-
- Co masz na myśli ?-
-Chodźmy na festiwal !-
- Co ?-
- Erwin mi opowiadał, że dostał zaproszenia na bal ! Są również i dla nas ! A rano jest festiwal w mieście ! Chcę go zobaczyć!- Rivaill spojrzał na Erwina wzrokiem w stylu "Musiałeś jej o tym powiedzieć ?".
- Odmawiam.-
- Levi ! Okrutny jesteś, wiesz ?-
- Wybacz mi, głupia okularnico. Nie mam zamiaru szwendać się po przetłoczonych ulicach !-
- Kto powiedział, że będziesz sam ? Poszwendasz się ze mną !- Kapral już miał zaprzeczyć, ale dziewczyna złapała go za chustę i pociągnęła w swoją stronę. Spoglądała prostu w jego tęczówki, pewnym i stanowczy spojrzeniem.
- Pójdziesz ze mną, czy ci się to podoba, czy nie. Jesteś za krótki w nogi, by przed mną uciec.-
- Jednak potem nie miej do mnie pretensji...-
- Jestem pewna, że będzie fantastycznie !-
- Łażenie po przetłoczonym mieście... Naprawdę świetnie...-
- Prawda ?! Nie martw się !- Zawoła kładąc dłoń w pociesznym geście, na jego głowie.
- Będę pilnować, byś nie zgubił się w tłumie !-
~*~
Koniec... Tak, nie skończy się na jednej części ;p Ale to one-shot karny, więc jest trochę inny. Chciałam zrobić dłuższy wątek z postaciami, byście się do nich bardziej przywiązali i więcej o nich poczytać. Ta... Levi jak nie Levi, Zoe jak nie Zoe, ale ok xD To one-shot dla Miki, więc się nie czepiać ! A wiem, że ona lubi wciskać to czego ludzie się nie spodziewają xD Wiem, bo u niej Rivaille właśnie przechodzi załamanie i płacze po nocach ;_: Ale ja się zemszczę za to i za sen ! Tylko czekaj !
Cześć druga : Klik !
Niezły one - shot <3
OdpowiedzUsuńHistoria jesr mega i aż by się chciało , żeby tak było w anime ^^
Dzięki pocieszycielko ! ^^
UsuńChciałoby się w anime..? Raczej nie..
Usuń1. Hanji może i nie lubi sprawiać tytanom bólu ale np w 9 odcinku wyraźnie widać jak bawi się zabijając ich.
2. Kapral nie mówi tak dużo. M.in. to w nim lubię, że nie używa zbędnych słów. Jest milczący dlatego kiedy w odcinku bodajże 14 miał dosyć dłuższą wypowiedź było to pewnego rodzaj udmianą
sorki, nie dokończyłam ;)
Usuńpewnego rodzaju odmianą a tutaj mówi on zbyt dużo i nie w swoim stylu.
nie chodzi mi absolutnie o urażenie kogoś, wyrażam siebie ;) poza tym podziwiam, że poświęcasz tyle swojego czasu na pisanie dla innych :D
Wybacz, ale bardzo ciężko odwzorować postać bohatera (Zwłaszcza w one-shotcie i to paringowym). W dodatku perfekcyjne przedstawienie postaci jest niemożliwe. Tylko i wyłącznie sam autor to potrafi, bo stworzył tą postać i zna ją lepiej od wszystkich. Tak samo jak by ktoś chciał napisać coś z moją postacią. Na pewno parę rzeczy by mi nie grało, ale to nie oznacza, że nie cieszyła bym się z czegoś takiego. I nie masz co podziwiać. Kocham pisać, a to że czasem wyrywam sobie włosy z powodu wymysłów czytelników (Na przykład pewna Róża, która zakrzaczyła sobie ostatnio LevixAllegraxArmin), nie oznacza, że się zmuszam. Każde takie zamówienie to wyzwanie i kolejna porcja doświadczenia. W dodatku cieszę się, że mogę sprawić komuś tym przyjemność. Spełnianie zamówień czytelników traktuję jako swój obowiązek wobec nich. Skoro już to czytają, to przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć. Nawet gdyby ktoś kazał mi napisać dramat z...no nie wiem... Hanji x Armin, to poszła bym walić głową o słup i zaczęła pisać xD Tak już ma ^^
UsuńBieeedna hanji :C Nie jestem największa zwolenniczką hanji x levi,wolę ich w normalnych stosunkach ,,przyjacielskich'. Aleee tak to ładnie zwięźle ,szybko się czyta (nawet bardzo)*^*. Fajny brat Zoe ! :D
OdpowiedzUsuńNienawidzę kiedy ktoś robi 'paring' HanjixLevi -.-
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny one-shot, z chęcią przeczytam drugą część. Sama nie chciałabym, aby Hanji i Levi byli razem, ale w jakiś opowiadaniach czy coś, to nie mam nic przeciwko.
OdpowiedzUsuń